Elektryfikacja? Owszem. Ale nie za wszelką cenę. To zdumiewające jak w czasach mody na elektromobilność Włosi z rozwagą opowiadali o tym, że nie wszystkie kraje są gotowe na przesiadkę na samochody elektryczne. Stąd Fiat 600e (Seicento) to „Italian upgrade" - elektryfikacja na dwa sposoby. Kto zechce może już teraz przesiąść się na elektryka. Kto zaś nie jest gotowy lub po prostu nie chce auta na prąd może wybrać napęd hybrydowy. Tradycyjnego napędu spalinowego już nie znajdzie. Taki wciąż oferuje techniczny krewniak, czyli Jeep Avenger. Ciekawe jak długo.
Miło było usłyszeć podczas konferencji w Turynie kilka słów o Polsce. „Road from Tyki tu Turin" - wspominał jeden z przedstawicieli Fiata i nie krył, że za produkcję nowego włoskiego auta znów odpowiadają Polacy w Tychach. Na pytanie, czy w wersji hybrydowej stosowany jest francuski silnik odparł zaś z powagą, że to silnik Stellantis. O Francji ani słowa, mimo tego, że do Fiata 600 trafiło dzieło inżynierów Citroena i Peugeota, czyli dobrze znane benzynowe 1.2 PureTech.
Miejsce startu wybrano nieprzypadkowo. To dawne zakłady Fiata Lingotto ze słynnym torem testowym na dachu. Przyznaję, że to niezwykłe uczucie przejechać się po efektownie wyprofilowanym łuku na dachu i serpentynie w wielopiętrowym budynku, w którym przed laty powstawały najpiękniejsze motoryzacyjne dzieła Fiata). Jeszcze kilka lat temu gmach był zaniedbany i wielu miłośników marki nie kryło obaw o jego przyszłość. Teraz jednak imponuje po efektownej modernizacji. Włosi tchnęli w niego nowe życie. Podobnie jak w Fiata.
Włosi liczą na to, że Fiat 600 to krok w stronę odnowy marki jako specjalisty od małych samochodów. Stellantis z żelazną konsekwencją realizuje bowiem to, co Niemcom nie mieści się w głowie — inwestuje w nieduże elektryki. Niemieckie marki wolą zaś tworzyć drogie, duże i ciężkie SUVy na prąd. Takie, na których marża jest wystarczająco duża, by wzbudzić zadowolenie udziałowców.
To na pewno nie jest SUV czy crossover. Producent uznał, że to wyrośnięty maluch segmentu B (4,17 m długości). Taki włoski super B (tej nazwy chętnie używali przedstawiciele koncernu). Niemal tak duży jak kompakt. Niemal. W środku z przodu miejsca starczy dla dwóch rosłych osób (ok. 1.8 m wzrostu). Z tyłu już skromniej, ale miejsca jest więcej niż w Renegade, Clio czy Yarisie. Projektantom udało się stworzyć całkiem przytulne wnętrze, w którym nie rażą plastiki twarde jak kamień (w kwestii materiałów niektórzy rywale Fiata poradzili sobie jednak lepiej). Choć miękkich i przyjemnych w dotyku tworzyw brakuje, to jednak kabina nie sprawia wrażenia tandetnej. A smaku dodają liczne wstawki jak logo 600 (m.in. na zderzaku, wewnętrznej osłonie klapy bagażnika, drzwiach) czy włoska flaga i efektownie wykończona tapicerka z wyszytym logo Fiat.
Dwupoziomowy bagażnik (360 l) pomieści kilka walizek kabinowych lub jedną większą i kilka miękkich toreb. Przestrzeni zabrakło na koło zapasowe, więc trzeba pogodzić się z obecnością jedynie zestawu naprawczego. Jak się uprzesz to pojedziesz elektrycznym Seicento na dłuższe wakacje. Z pewnością nie jest to jednak typowe auto rodzinne.
Elektryczny napęd w Fiacie 600e da się lubić, o ile nie oczekujesz brutalnych reakcji samochodu na każde wciśnięcie pedału gazu. Fiat bardzo płynnie i spokojnie rozwija moc (156 KM i 260 Nm momentu obrotowego), dzięki czemu nikt na pokładzie nie powinien nerwowo rozglądać się za papierową torebką jak w samolocie. Płynne i spokojne rozwijanie mocy nie oznacza, że samochód jest ospały (prędkość maksymalna to 150 km/h, a przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 9 s). Konstruktorzy nie zapomnieli o tradycyjnym mechanizmie kickdown. Chcesz mocniej przyspieszyć? Wciśnij pedał głębiej aż poczujesz przycisk w podłodze. Dociśnij do końca i gotowe. Fiat ochoczo wyrwie przed siebie, ale nie będzie to przyspieszenie, jakie znamy z Tesli. Oczywiście lepiej zareaguje w trybie sport, ale wciąż łagodnie dla wszystkich na pokładzie.
Spokojne reakcje napędu mają swoją cenę. Przy dość zachowawczej jeździe po drogach lokalnych i z włączoną klimatyzacją uzyskaliśmy wynik ok. 13,5 kWh/100 km. Przy bardziej dynamicznej jeździe po stromych górskich podjazdach i długich zjazdach łatwiej przekroczyć próg 15 kWh/100 km. Zastanawiam się, co musieli robić kierowcy przede mną, skoro komputer pokładowy wskazywał aż 50 kWh/100 km. Niewykluczone, że zaliczyli ostry wjazd serpentyną na dach historycznej fabryki.
Ile zatem można przejechać elektrycznym Fiatem 600e naładowanym (pokładowa ładowarka 11 kW i zdolność do przyjęcia do 100 kW) do pełna (pojemność akumulatora to 54 kWh, a użyteczna to 51 kWh)? Włosi chwalili się, że w trybie jazdy miejskiej można uzyskać nawet do 604 km zasięgu (oraz ponad 400 km w cyklu WLTP). Trudno uwierzyć w 600 km. Przy utrzymaniu typowego tempa ruchu drogowego komputer wskazywał 344 km przy 85 proc. baterii. Licząc zaś średnie zużycie na poziomie ok. 13,5-14 kWh/100 km łatwo policzyć, że przejedziesz ok. 400 km. Nie jest źle! Być może imponujący wynik uda się uzyskać w trybie ECO (to już sprawdzimy podczas dłuższych jazd w Polsce). Fiat ostrzega jednak, że wówczas spadną nie tylko osiągi, ale i tzw. komfort cieplny. Innymi słowy, zimą nie będzie tak gorąco jak można oczekiwać.
A jak pokonasz te kilkaset kilometrów? Czy można liczyć na komfortową podróż małym Fiatem Seicento? Zdecydowanie! W trakcie jazdy nie czuć większej masy samochodu (1520 kg, z czego bateria waży 339 kg). Auto prowadzi się spokojnie i nieco leniwie reaguje na ruchy kierownicą (nie jest zbyt zwinne). Wprawny kierowca szybko zorientuje się, że zawieszenie ma z czym się mierzyć. Jest już dość sztywno, ale nawet na dość dziurawych włoskich drogach Seicento dzielnie sobie radziło. Na tyle dzielnie, że nie wytrzęsło podróżujących. O komforcie na miarę dawnych włoskich konstrukcji nie można jednak liczyć.
Komfort to również akustyka. A Fiat nie pożałował na wygłuszeniu nadwozia. Dość dobrze odizolowano kabinę nie tylko od szumów wiatru, ale także kół. Seicento podróżowało się zatem całkiem cicho. Chwalę włoskich inżynierów za coś jeszcze. Okazuje się, że udało im się znakomicie wyeliminować hałas napędu elektrycznego, czyli charakterystyczny gwizd na wysokiej częstotliwości, na który jestem dość wyczulony. Szkoda, że nie przyłożyli się do nagłośnienia, któremu brakuje dynamiki, muzykalności i charakteru. Nie tylko audiofile będą próbowali poprawić jakość dźwięku w swoich egzemplarzach Fiatów Seicento. Na pocieszenie pozostaje płynnie i stabilnie działający zestaw multimedialny, który znakomicie bezprzewodowo współpracował z Apple CarPlay. Pod tym względem Fiat poradził sobie lepiej od rywali z Grupy Volkswagena.
A czy Fiat poradzi sobie lepiej od konkurentów w wymiarze finansowym? To dobre pytanie. Szacowana cena w krajach Europy Zachodniej to ok. 36-40 tys. euro (Włosi będą też mocno promować wynajem z miesięczną ratą ok. 300 euro we Francji i w Niemczech). Na polski cennik przyjdzie nam jeszcze poczekać, gdyż dealerzy w naszym kraju zaczną przyjmować zamówienia dopiero w grudniu. Do sprzedaży trafią tylko dwie bogato wyposażone wersje La Prima i RED. Na ubogo wyposażone Seicento, które zaszokuje konkurentów bardzo niską ceną nie można już liczyć. Te czasy już bezpowrotnie minęły w Unii Europejskiej. Tanie nowe samochody możemy już tylko wspominać, o ile ktokolwiek je jeszcze pamięta. Wyjazd na pierwsze jazdy testowe został sfinansowany przez Stellantis. Firma nie miała wglądu i wpływu na treść przygotowanej publikacji.