Moja fascynacja Astonem Martinem zawsze mnie dziwiła. Nigdy jakoś nie byłem wielkim miłośnikiem brytyjskiej motoryzacji. Bliżej mi do Francji i Niemiec, ale... Aston Martin to Aston Martin. Ma w sobie coś, co sprawia, że od tylu lat uwielbiam patrzeć na ich samochody. Kiedyś miałem w pokoju plakat z DB9, krótką przejażdżkę DB11 zaliczam do najciekawszych doświadczeń w pracy, a DBX-a nie potrafię krytykować. Mimo że nie lubię SUV-ów. Kiedy podczas polskiej prezentacji DB12 ściągnięto płachtę i zobaczyłem samochód w niesamowitym zielonym, satynowym kolorze, to pokiwałem z uznaniem głową. Mam kolejnego Astona tym razem nie na plakat, a tapetę w laptopie.
Na zdjęciach widzicie już gotowego Astona Martina DB12, ale jeszcze nie do końca. Sporo w nim jeszcze z prototypu. Przykładowo nie dało się zajrzeć pod maskę, ponieważ siedziała tam V-ósemka, ale jeszcze nie ta, która będzie napędzać nowy model Astona. Pierwszych kilka w pełni produkcyjnych egzemplarzy DB12 przyjedzie nad Wisłę pod koniec roku i... na pewno nie będą długo czekać na klientów. Podczas prezentacji dowiedzieliśmy się, że zainteresowanie jest ogromne. Luksusowe i sportowe samochody idą w Polsce jak ciepłe bułeczki.
Zainteresowanie bogaczy akurat DB12 wcale mnie nie dziwi. Brytyjska marka pod kierownictwem Lawrenca Strolla chce tym modelem zbudować zupełnie nowy segment. Klasyczny grand tourer to za mało. DB12 ma być super tourerem. Wiele osób myślało, że DB12 będzie absolutną rewolucją i krokiem w nową erę. Pod wieloma względami tak właśnie jest, ale wcale nie zrywa z dziedzictwem poprzednich modeli. Łączy elegancję i zgrabność DB11 z agresywnością DBS-a, a przy tym jest dość masywny. Projektanci jednak nie dali się ponieść. DB12 wciąż jest dość klasyczny.
Właśnie po kabinie widać, że marka zaczyna właśnie pisać nowy rozdział w swojej 110-letniej historii. Zniknęło wiele rozwiązań, które kierowcy znali od lat, a trochę się zestarzały, a wnętrze jest teraz nowoczesne i godne super tourera z 2023 roku. Pod każdym względem. Spójrzcie choćby na 10,25-calowy ekran dotykowy, który może popisać się wysoką szybkością reakcji, wynoszącą 30 milisekund. Gdyby na prezentację pojechał Tomek Okurowski, to na pewno poświęciłby ze trzy akapity nagłośnieniu. Ja wspomnę tylko o tym, że 15-głośnikowy zestaw audio przygotowała firma Bowers & Wilkins.
Jako wciąż młody kierowca zwróciłbym raczej większą uwagę na multimedia. DB11 korzystał z archaicznego już mercedesowskiego infotainment, którego dawno pozbył się już sam Mercedes. DB12 ma zupełnie nowy autorski system multimedialny. Oczywiście współpracuje ono z Apple CarPlay oraz Android Auto. Ma także wbudowaną kartę e-SIM LTE, co gwarantuje jeszcze lepszą nawigację, czy też szybką aktualizację. Chwilę się nim pobawiłem i robi dobre pierwsze wrażenie. I co ważne, mimo że obsługujemy go dotykowo, to na pokładzie wciąż znajdziemy wiele przycisków i przełączników. Zawsze to podkreślamy - takie połączenie to najlepszy pomysł, na jaki mogą wpaść projektanci. Samo wykonanie i wykorzystane materiały? To Aston Martin. Nie powinniście narzekać.
Za napęd odpowiada mercedesowskie, czterolitrowe V8 biturbo, które rozwija moc 680 KM oraz 800 Nm momentu obrotowego. W porównaniu do ośmiocylindrowej jednostki stosowanej w DB11 jest to wynik o 170 KM i 125 Nm wyższy. Wszystko dzięki licznym modyfikacjom m.in. zmienionym profilom krzywek wałków rozrządu, większym turbosprężarkom, czy też zoptymalizowanemu stopniowi sprężania. Co więcej, aby zapewnić odpowiednie chłodzenie jednostki, do głównej chłodnicy dodano dwie pomocnicze
- pisał Maciek w obszernym materiale z premiery online modelu. Aston Martin DB12 jest szybszy od DB11. Pierwsza setka na liczniku pojawia się po 3,6 sekundy (urwane trzy dziesiąte), a prędkość maksymalna to 325 km/h. DB12 ma też nowe adaptacyjne amortyzatory, elektroniczny układ wspomagania kierowcy, elektroniczny mechanizm różnicowy (E-Diff), a na drogi będzie wyjeżdżać na oponach Michelin Pilot Sport 5S. Chyba nie muszę wspominać, że ośmiostopniowy automat przenosi te wszystkie 680 KM na tylną oś. Wszystkie szczegóły techniczne znajdziecie w tym artykule. My jeszcze odpowiedzmy sobie na bardzo ważne pytanie. Co z V-dwunastką?
Na prezentacji od przedstawicieli marki dowiedzieliśmy się, że w DB12 V-dwunastki nie będzie, ale Aston Martin nie kończy produkcji tego silnika i wcale się z nim nie żegna. W ogóle marka zmienia trochę strategię. Przypomnijmy, trafiła jakiś czas temu pod rządy pewnego miliardera z Kanady, a Lawrance Stroll chyba wie, co robi. SUV DBX napędza sprzedaż, ma wyciągnąć markę z kłopotów i pozwolić na kolejne projekty. Bez DBX-a nie powstałby DB12.
Nie powstałyby też kolejne limitowane samochody, którymi Aston Martin chce teraz punktowo uderzać. To właśnie w nich może powracać silnik V12. Najlepszym przykładem jest właśnie pokazany Aston Martin Valour. Napędza go właśnie 5,2-litrowa V-dwunastka o mocy ponad 700 KM. Biegi zmienia w nim... sam kierowca ręczną skrzynią biegów. Powstanie tylko 110 egzemplarzy na 110. urodziny. W przyszłości takich wyjątkowych projektów będzie więcej. Poniżej dwa zdjęcia Valoura, które dostarczył nam producent.
Pierwsze samochody dla klientów pojawią się w Polsce jeszcze w tym roku. Polski dealer podał nam, że kwota zamówień na ten rok została wyczerpana i przyjmuje już zamówienia na kolejny. Poznaliśmy też wyjściową cenę na polskim rynku. To 280 000 euro brutto, co przy kursie z 13 lipca 2023 r. daje ponad 1,2 miliona w złotówkach. Sporo, ale dla odbiorców takich samochodów to raczej nie problem. To 1,2 miliona to przecież dopiero start do zabawy z konfiguratorem. Jesteśmy bardzo ciekawi, jakie DB12 wyjadą na na nasze drogi. Podobno polscy klienci są znacznie odważniejsi od tych z zachodu Europy.