Jeep Avenger to pojazd pozycjonowany w klasie B-SUV, mierzący zaledwie cztery metry długości. Na zdjęciach wcale nie wygląda na mikrusa, ale kiedy obejrzy się go z bliska i wsiądzie za kierownicę, wówczas okazuje się, że ten model ma mało wspólnego z dużymi Jeepami. Po pierwsze jest niewielki, a po drugie został wymyślony na nowo. Avenger to kulturalny mieszczuch lubiący rekreacyjne wypady za miasto, a nie prowincjonalny osiłek z krzepą konia pociągowego, potrafiący osiągać to co niemożliwe.
To auto pisze zupełnie nowy rozdział w historii amerykańskiej marki. Przyzwyczailiśmy się do nazwy Jeep, która jest synonimem niepowstrzymanej terenówki. Teraz czas przyzwyczaić się do faktu, że wraz z rozwojem cywilizacyjnym i technologicznym, przeciwwagą dla terenówki czystej krwi będzie mieszaniec z zestawem umiejętności samochodu miejskiego. Mogłyby się wydawać, że takie cechy miał już Renegade, ale teraz okazuje się, że to dopiero Avenger zasługuje na status pełnoprawnego mieszkańca metropolii.
Skąd określenie Avengera "mieszańcem"? Spieszę wyjaśnić, że pojazd ten został opracowany przez Europejczyków (Włosi odpowiadają za stylistykę, a Francuzi m.in. za technologię napędu), a jest produkowany w Polsce w zakładzie koncernu Stellantis w Tychach. Amerykańskie pozostały geny globtrotera i znak firmowy legendarnej marki. Samochód ten został oparty o zmodernizowaną platformę e-CMP (to na niej powstają elektryczne Peugeoty, Citroeny i Ople, a teraz pierwszy w historii elektryczny Jeep). Seryjna produkcja w śląskiej fabryce ruszyła 31 stycznia 2023 r. Więcej o pojazdach produkowanych w polskich fabrykach można przeczytać na Gazeta.pl.
W Mścicielu – bo taka jest po przetłumaczeniu na język polski nazwa Avenger, na pierwszy plan wybijają się bardzo krótkie zwisy oraz stylistyka przykuwająca wzrok. Pas przedni z charakterystycznym żebrowanym nosem ma agresywny wyraz, a w tylnych lampach bez trudu można dostrzec znak X, który dekady temu widniał na kanistrach wojskowych Willysów. W mojej opinii na to auto po prostu przyjemnie się patrzy, a zabawa w szukanie uroczych detali jest przednia.
Proporcje pojazdu się zgadzają, w rozdętych nadkolach mogą znaleźć się duże koła (od 16", przez 17", po 18"), a na nadwoziu pełno jest stylistycznych smaczków, w których bez trudu dostrzeżemy geny Jeepa. Do tego dochodzą duże możliwości personalizacji w postaci wyrazistych lakierów, kontrastowego dachu i przede wszystkim wyjątkowych oklein trafiających w wiele miejsc auta. Gdyby ktoś jednak miał problemy z rozpoznaniem marki, rozmieszczone na karoserii logotypy nie pozostawią złudzeń na jakie auto się patrzy.
Nieduże wymiary w połączeniu z doskonałymi wartościami kątów natarcia, zejścia i rampowego (odpowiednio 20°, 32° i 20°) oraz prześwitu (200 mm w najniższym punkcie) wnoszą do segmentu niewielkich SUV-ów imponujący poziom możliwości jezdnych. Wyżej zawieszone nad ziemią auto rewelacyjnie radzi sobie z miejskimi krawężnikami, a wyboistą ścieżkę dojazdową na działkę pozwoli pokonać bez obaw o uszkodzenia. Piszę to nie bez powodu, bo jeżdżąc tym samochodem podczas testów dziennikarskich w okolicach Malagi, pokonałem kilkukilometrowy odcinek szutrowy, pełen dziur, dużych kamieni i przewyższeń, którym bez trudu sprostał Avenger. Promień zawracania wynoszący 10,5 metra ułatwia manewrowanie, a zestrojenie zawieszenia optymalnie łączące sztywność z komfortem sprawia, że jazda Avengerem jest całkiem przyjemna. Dokuczać potrafią co najwyżej przejazdy przez poprzeczne nierówności, z tłumieniem których podwozie sobie nie radzi.
Masywne plastiki na nadwoziu wyglądają bojowo i mają spełnić zadanie ochrony karoserii w sytuacji, kiedy dojdzie do kontaktu z przeszkodami. Na parkingach pod supermarketami spełnią swoje zadanie wyśmienicie. W lekkim terenie również mogą okazać się nieocenione. Avenger to aktualnie Jeep z napędem tylko na przednią oś, co trochę kiepsko komponuje się z legendą amerykańskiej marki. Sytuacja ta jednak ulegnie zmianie - podczas konferencji prasowej przedstawiciele Jeepa zapewnili, że w 2024 roku zostanie wprowadzona do oferty odmiana z napędem na cztery koła.
Użytkownikom zjeżdżającym na nieutwardzone ścieżki pozostaje ufać montowanym w standardzie systemom zarządzania trakcją (Selec Terrain) i kontroli zjazdu (Hill Descent Control). Modułowa platforma oznaczona symbolem e-CMP2 została dostosowana do bardziej wymagającej jazdy. M.in. całe podwozie zostało osłonięte płytami ochronnymi, które zabezpieczają to co najważniejsze - silnik i akumulator trakcyjny.
Jeep Avenger to przede wszystkim samochód elektryczny i taki właśnie wóz testowałem w Hiszpanii. W ofercie widnieje również wersja spalinowa z silnikiem 1.2 l o mocy 100 KM, ale z taką jeszcze nie miałem styczności. Pod maską odmiany zasilanej prądem został zamontowany silnik o mocy 115 kW (156 KM) i 260 Nm, który został połączony z 1-biegową skrzynią biegów ePowertrain (przełożenie redukcyjne 8,69) i akumulatorem o pojemności 54 kWh brutto (51 kWh netto) działającym pod napięciem 400 V. Pakiet akumulatorów składa się z 17 modułów i 102 ogniw litowo-jonowych. Moc silnika w zupełności wystarcza do żwawej jazdy. Auto ważące nieco ponad 1500 kg chętnie reaguje na nacisk pedału przyspieszenia, a szczególną dynamikę zapewnia tryb "Sport". Sprint do 50 km/h trwa 3,1 s, a "setka" na liczniku osiągana jest w 9 sekund. Prędkość maksymalna została ograniczona elektronicznie do 150 km/h. W trybach przewidzianych do niespiesznej jazdy moc jest zdławiona - w "Normal" wynosi 109 KM i 220 Nm, a w "Eco" 82 KM i 180 Nm.
Pokładowa ładowarka ma moc 11 kW AC, a gniazdo do podłączenia wozu do urządzeń zewnętrznych to Combo 2 (CCS2). Układ ładowania obsługuje moc do 100 kW. To oznacza, że ładując akumulator prądem stałym można w ciągu 24 minut uzupełnić energię od 20 do 80 proc. Ładując prądem zmiennym o mocy 11 kW na publicznej stacji, uzupełnianie energii od 0 proc. do 100 proc. potrwa 5,5 godziny. Producent deklaruje zasięg na napędzie elektrycznym do 400 km w cyklu mieszanym (WLTP) i ponad 550 km w trybie jazdy miejskiej.
Średnie zużycie energii podawane przez producenta wynosi 15,8 kWh/100 km. Podczas jazdy testowej wiodącej częściowo autostradą, a częściowo po krętych górskich drogach Andaluzji, po zresetowaniu komputera pokładowego oraz używaniu różnych trybów jazdy (z przewagą trybu Sport), na odcinku 53 kilometrów, średnie zużycie wyniosło 17,01 kWh/100 km. Zaznaczę przy tym tylko, że jazda została odbyta przy temperaturze powietrza wynoszącej 33 stopnie Celsjusza z klimatyzacją podkręconą na wysokie obroty.
Jak na auto o tak niewielkich rozmiarach, wnętrze zaskakuje dostępnym obszarem i jest zdecydowanie funkcjonalną przestrzenią. Z tyłu usiądzie osoba o wzroście 180 cm, która ustawi pod siebie przedni fotel. Pozycja na siedzeniach jest wysoka. Rozstaw osi wynoszący 2562 mm i przemyślane rozmieszczenie baterii w płycie podłogowej (część z przodu, część pod tylną kanapą i w bagażniku), nie wpływa niekorzystnie na to co dzieje się w środku. Cierpi tylko trochę bagażnik. Foremny kufer o szerokości jednego metra w wersji elektrycznej zmieści 355 litrów, a w spalinowej 380 l. Klapa bagażnika może być sterowana elektrycznie, co w tym segmencie jest rzadkością. Przemyślane półki, schowki i skrytki do przechowywania podręcznych rozmaitości łącznie oferują pojemność 34 l. Schowek w tunelu centralnym został wyposażony w ruchome przegrody, aby zmieścić w nim różnych rozmiarów przedmioty, a nawet można je usunąć, aby wpakować do niego torebkę lub plecak.
Rysunek kokpitu może się podobać, albo i nie, ale nie można mu odmówić nowoczesności. Projektanci wraz z inżynierami znaleźli kompromis stosując połączenie współczesnych rozwiązań z klasycznymi. Najważniejsze przyciski cały czas są na wierzchu, a obsługę bardziej skomplikowanych funkcji pojazdu skoncentrowano w ekranie dotykowym o przekątnej 10,25". Zamiast analogowych wskaźników jest natomiast wyświetlacz dostępny w dwóch wariantach wielkości - 7" lub 10,25".
System multimedialny został zaprojektowany tak, aby zapewnić obsługę przypominającą obsługę smartfona, z bezprzewodową kompatybilnością z aplikacjami Android Auto i Apple CarPlay, funkcją "mix&match" umożliwiającą stworzenie własnego interfejsu (do pięciu stron, do dwunastu widżetów na stronę), wbudowaną nawigacją TomTom z ulepszonym rozpoznawaniem naturalnego głosu i aktualizacją over-the-air. Dzięki aplikacji Jeep Mobile użytkownicy mogą bezpośrednio ze smartfona zlokalizować położenie swojego samochodu, zablokować i odblokować drzwi, sprawdzić poziom naładowania akumulatora, zaprogramować jego ładowanie i ustawić klimatyzację.
Kompletny zestaw systemów ADAS, które w wersji elektrycznej zapewniają autonomiczną jazdę poziomu drugiego, obejmuje: system monitorowania martwego pola, autonomiczny system awaryjnego hamowania zdolny do wykrywania pieszych i rowerzystów, system automatycznego parkowania i tylną kamerę z kątem widzenia 180 stopni i widokiem z góry (obraz po bokach doczytuje się wraz z ruchem pojazdu).
Ile kosztuje Jeep Avenger? Elektryfikacja wyraźnie wpływa na wysoką cenę tego samochodu, a dobre wyposażenie jeszcze dokłada swoje do ostatecznego rachunku. Żeby kupić Jeepa Avengera, trzeba sięgnąć głęboko do kieszeni. Podstawowa wersja elektryczna kosztuje 174 000 zł, a topowa Summit (przedstawiona na zdjęciach) to wydatek 205 700 zł. Dla porównania, w cenie takiego "elektryka" można kupić dwie sztuki spalinowe - podstawowa wersja z silnikiem benzynowym 1.2 PureTech 100 KM kosztuje 99 900 zł. Nie trudno się domyślić, że Avengery z taką właśnie jednostką napędową będą najczęściej widywane na polskich dragach. Poza naszym krajem, taki odmieniec będzie oferowany jeszcze tylko we Włoszech oraz w Hiszpanii.
Avenger niezależnie od zastosowanego napędu, jest oferowany w tych samych czterech wersjach wyposażenia (Avenger, Longitude, Altitude, Summit) z opcjonalnymi 5 pakietami pozwalającymi na dalszą personalizację konfiguracji. Do wyboru jest 7 kolorów nadwozia (dwubarwne nadwozie z czarnym dachem w wyższych wersjach) oraz 4 wzory obręczy aluminiowych. Już podstawowa odmiana zawiera m.in.: w pełni LED-owe reflektory, klimatyzację automatyczną, 10,25-calowy ekran dotykowy oraz w pełni cyfrowy zestaw wskaźników 7", tempomat i asystent pasa ruchu (Lane Keeping Assist) czy całą gamę usług online.
W Europie tylko elektryczne Jeepy
Avenger to Jeep nowych czasów. Jest samochodem o wymiarach i właściwościach dostosowanych do potrzeb rynku europejskiego, na którym napęd na cztery koła nie jest priorytetem. Model ten ma przyciągnąć przede wszystkim zupełnie nowych klientów i zwiększyć zasięg rynkowy. Po pierwszych miesiącach sprzedaży widać, że właśnie tak się dzieje. Z danych producenta wynika, że 80 proc. kupujących to auto stanowią osoby, które wcześniej nie odwiedzały salonów marki Jeep. W pięć miesięcy (sprzedaż wystartowała 1 grudnia 2022 r.) sprzedano ponad 20 tys. sztuk.
Sam samochód to w zasadzie znana francuska technologia, odpowiednio dopracowana i opakowana na nowo. Efekt końcowy jaki jest, każdy widzi. Sama jazda natomiast wypada zaskakująco przyjemnie, odbywa się w ciszy i przy zerowej emisji spalin. Trzeba zacząć się oswajać z takimi autami, bo europejska motoryzacja zmierza do pełnej elektryfikacji. Jeep informuje, że do 2025 roku na rynek trafią cztery w pełni elektryczne modele. Do końca roku 2030 wszystkie samochody marki Jeep dostępne w sprzedaży na rynku europejskim będą już w 100-procentach elektryczne. Materiał został zrealizowany podczas wyjazdu sfinansowanego przez markę Jeep.