Początek wiosny 2023 r. to odpowiednie warunki dla rodzinnego, dużego SUV-a z układem Webasto. Wchodzimy do nagrzanego auta i jedziemy na zakupy, do szkoły, pracy lub poćwiczyć na siłowni. Wracamy do domu i zapominamy, w jakim samochodzie siedzieliśmy jeszcze kilka godzin temu. By to zmienić, warto wyprowadzić z garażu Mazdę. Ma zaledwie 392 centymetry długości, zatem idealnie nadaje się do miejskiej eksploatacji. Jeśli mamy ochotę, możemy wczesną wiosną otworzyć dach. Całkiem wydajne ogrzewanie poradzi sobie z nadmuchem na dwóch pasażerów. Polecamy za to okryć głowę czapką.
Zdjęcie brezentowego dachu zajmuje dosłownie kilka sekund. Wystarczy zwolnić blokadę przed szybą czołową i ręcznie odchylić poszycie. Proste, skuteczne i trwałe. Jeśli pragniemy auta lepiej uzbrojonego na zimę, możemy wybrać odmianę RF z automatycznie składanym, metalowym dachem (13 sekund i podczas jazdy z prędkością do 10 km/h). Kwintesencją ducha roadsterów jest jednak materiałowe wypełnienie przestrzeni nad głowami. Wygląda najbardziej stylowo i podkreśla urodę Japończyka o skromnym wzroście – 123 cm.
2.0 Sky-G to stosunkowo świeża propozycja w gamie. Benzynowy, topowy motor najlepiej pasuje do niezbyt ciężkiej Mazdy (niewiele ponad 1000 kilogramów). W stosunku do wersji sprzed modernizacji, oddaje do dyspozycji 184 KM i 205 Nm (160 KM i 200 Nm przed liftem). Podniesiono w nim ogranicznik obrotów do 7500 obr./min, postawiono na lżejsze tłoki i korbowody oraz zoptymalizowano straty generowane przez układ wydechowy. Poprawiono też brzmienie serca napędowego oraz spłaszczono krzywą momentu obrotowego.
Według założeń pierwowzoru, lekki napęd miał potęgować wrażenie jedności z pojazdem. W najnowszym wcieleniu o wiele trudniej uzyskać taki efekt z uwagi na setki metrów przewodów elektrycznych, a także asystentów wspomagających jazdę i korygujących jednocześnie ewentualne błędy kierowcy. Niemniej, Japończycy odrobili pracę domową i sprostali sloganom wykreowanym przez sekcję marketingu.
Benzynowy motor sparowano z manualną, 6-biegową skrzynią. Zestopniowano ją w taki sposób, że próżno myśleć o jakimkolwiek automacie, choć w opcji występuje 6-stopniowy hydrokinetyk. Poszczególne przełożenia wchodzą z wyczuwalnym oporem, a droga prowadzenia lewarka jest wyjątkowo krótka. Do tego bardzo dobrze skalibrowano układ kierowniczy. Mały ruch błyskawicznie przenosi się na koła, a kierowca ma wrażenie panowania na autem na każdej nawierzchni. Bez zarzutu wypada również zawieszenie. Jest sprężyste, daje poczucie pewności i jednocześnie skutecznie radzi sobie z filtrowaniem nierówności.
Wolnossący silnik ochoczo współpracuje z prawą nogą kierowcy, niemal w każdych warunkach. Motor wkręca się aż do 7,5 tysiąca obr./min i robi to w sposób harmonijny. Wyczuwalny przyrost momentu obrotowego da się wyczuć po przekroczeniu 4 tys. obr./min, ale sam „dół" obrotomierza daje sporo satysfakcji. Kultura pracy bez zarzutu, podobnie jak wyważenie i wyciszenie jednostki.
Mazda odwdzięcza się zwinnością, przewidywalnością i lekkością prowadzenia. Świetny rozkład mas w połączeniu z nisko osadzonym środkiem ciężkości, daje genialny efekt. W mieście i na autostradzie w zupełności wystarczy. Jeśli mieszkacie w górach, MX-5 stanie się codziennym generatorem szerokiego uśmiechu. Nie dość, że prowadzi się jak po sznurku, ma seryjny dyferencjał tylnej osi, to zachęca do jazdy na krawędzi praw fizyki. Krótki rozstaw osi sprawia, że podskoczy czasem na wertepach, a tył wpadnie w lekki poślizg. To jednak nie zabiera pewności. Z drugiej strony, sztuka długich slajdów wcale nie będzie prosta. Trzeba się dobrze wjeździć w japońskiego roadstera, by w pełni korzystać z jego potencjału.
Jeszcze musimy wspomnieć o papierologii. Według danych fabrycznych, sprint do setki zajmuje przyzwoite 6,5 sekundy, a prędkość maksymalna ociera się o 220 km/h. Tego drugiego parametru nie polecamy jednak testować bez dachu. Już powyżej 140 km/h w kabinie robi się dość głośno i trudno prowadzić rozmowy. Rozsądnie przedstawia się natomiast zużycie paliwa. W mieście i na autostradzie komputer pokładowy wskaże od 8 do 9 litrów. W spokojnej trasie da się zejść do 7 l.
Kabina mieści dwie niezbyt wysokie osoby (do 185 cm) i skromny bagażnik – 130 litrów. Zmieści się w nim jedna walizka lub spory plecak. Z drugiej strony, nie kupujemy roadstera z zamysłem rodzinnych, wakacyjnych podróży. Na pokładzie spotkamy się z wyraźnie lepszymi materiałami niż w trzeciej generacji produkowanej do 2015. Tworzywa w większości miejsc są miękkie i nienagannie spasowane. Swoja funkcję z nawiązką spełniają także nisko osadzone fotele z dobrym podparciem ciała w zakrętach, choć dla większych osób mogą okazać się zbyt wąskie.
Przestronność tego modelu nie jest mocną stroną i można odnieść wrażenie, że poprzednik wypadał w tej kwestii nieco lepiej. Brakuje praktycznych uchwytów na napoje i schowków, a dwie osoby poczują się dość klaustrofobicznie. To jednak sprzyja integracji. Ponadto, mamy do dyspozycji szereg niezbędnych funkcji. To przede wszystkim multimedia współpracujące z Apple CarPlay oraz Android Auto. Nieźle spisuje się też nagłośnienie sygnowane przez firmę Bose. Więcej do szczęścia nie potrzeba. Analogowy wystrój mocno nawiązuje do lat 90., a do jego obsługi przyzwyczaimy się w mgnieniu oka.
Takich samochodów już nie ma. Przez chwilę na rynku mogliśmy spotkać Abartha 124 będącego bliźniakiem czwartej generacji MX-5. Klienci jednak tego nie kupili i projekt umarł śmiercią naturalną. Szkoda, bo dwa takie modele dają szerszą perspektywę. Kapitalizm nie bierze jednak jeńców. Cieszy zatem, że w dobie pogoni za bezemisyjnością, modą na SUV-y i nijakość, w ofercie ostał się japoński roadster. Niech zostanie z nami jak najdłużej, bo jazda nim otwiera oczy niedowiarkom.
Do tego cena, która wyraźnie się zwiększyła na przestrzeni ostatnich dwóch lat, wciąż może uchodzić za względnie akceptowalną. Próg wejścia wiąże się z wysupłaniem z portfela 151 900 zł. Dopłata do twardego dachu to 10 tysięcy zł. Wersja Homura z fotelami Recaro, hamulcami Brembo i sportowym zawieszeniem Bilsteina kosztuje 169 900 zł. Właśnie taką byśmy postawili w garażu, bowiem będzie najbardziej poszukiwana za kilka lat, gdy zaleje nas fala elektrycznych SUV-ów ze świecącymi grillami. Samochód do testów użyczyła nam Mazda Polska.