Sami zdecydujecie, czy to wad, czy zaleta, ale nowa limuzyna BMW i7 zdecydowanie zachęca do zajęcia miejsca w drugim rzędzie. Znacznie lepiej siedzieć właśnie tam niż za kierownicą. Na poły żartobliwie można napisać, że najgorzej jest stać na zewnątrz.
Więcej recenzji nowych aut znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Dlaczego? Wygląd nowego BMW serii 7 oraz i7 mnie nie zachwyca, mimo że jestem fanem kierunku stylistycznego, w którym zmierza ta marka. Mimo ogromu krytyki internetowych ekspertów, która spada na nowe modele BMW, uważam, że ich projekty, są odważne i nowoczesne.
Takiego powiewu świeżości brakowało w motoryzacji. Wniosły go SUV-y iX oraz XM, a także, choć w mniejszym stopniu, nowe BMW serii 7 oraz jego elektryczny bliźniak i7. Wielka limuzyna została nakreślona w interesujący sposób, a jej wygląd bardzo się zmienia w zależności od wybranego koloru lakieru.
Chcesz, by była dyskretna? Zamów "siódemkę" w ciemnym kolorze, który ukrywa kontrowersyjne przednie reflektory i nieco wygładza kanciaste linie nadwozia. Wolisz się pochwalić progresywnym designem? Biały lakier uwydatni wszelkie kontrowersyjne detale. Uwielbiasz się rzucać w oczy? Dwubarwna wersja (nowość w ofercie BMW) o to zadba. Tak wykończone BMW i7 przypomina Rolls-Royce'a, tylko z XXII wieku.
Jednak niezależnie od koloru lakieru linie dużej (prawie 540 cm długości) limuzyny mnie nie zachwycają. Sylwetka nie jest bardzo zgrabna, a detale nie łączą się w całość tak elegancko, jak we wcześniej wymienionych SUV-ach. W studiu tego nie dostrzegłem, ale kiedy widzę BMW i7 na ulicy wśród innych aut, podoba mi się mniej. Mam tylko nadzieję, że nie będę musiał odwoływać tych słów za jakiś czas. Równie kontrowersyjne BMW E65 zaprojektowane przez Chrisa Bangle'a spodobało mi się dopiero po kilku latach.
Dlatego czym prędzej wsiadłem do środka, ale jeszcze zanim to zrobiłem, czekał mnie mały spektakl. Za dotknięciem pilota (a właściwie iPhone'a, który go zastępuje) obie pary drzwi otwierają się samodzielnie, sterowane przez elektryczne silniki. Zawsze, kiedy widzę rozwiązanie w podobnym stylu, zadaję sobie trzy pytania: "ile to waży?", "kiedy się zepsuje?" oraz najważniejsze - "po co to komu?"
Oczywiście jestem trochę zgryźliwy. W pewnym sytuacjach elektryczne otwieranie drzwi jest przydatne, ale trudno odgonić myśl, że w większym stopniu chodziło o efekciarstwo. Zazwyczaj szybciej i łatwiej jest otworzyć lub zamknąć je samodzielnie, zwłaszcza że mechanizm ze względów bezpieczeństwa bywa nadwrażliwy i zdarza się, że przerywa otwieranie w trakcie, bo czujniki wykrywają jakąś przeszkodę.
Poza tym, ze względu na ten pomysł, w każdych drzwiach są aż trzy klamki! Na początku nie wiadomo, którą z nich nacisnąć, żeby wyjść z auta. Pierwszy przycisk służy do uruchamiania automatu, drugi do elektrycznego zwolnienia blokady, ale drzwi otwieramy sami. Jest jeszcze trzecia, mechaniczna dźwignia, na wypadek, gdyby elektryka się zepsuła Pamiętacie moje drugie pytanie?
Dość złośliwości, bo poza tym drobiazgiem wnętrze BMW serii 7 oraz i7 zachwyca nowoczesnością, wygodą i przestrzenią. Niezależnie od tego, gdzie usiądziemy, będziemy się czuć wspaniale. Kabina jest zaprojektowana bardzo ciekawie, wykończona innowacyjnymi materiałami oraz bardzo porządnie wykonana.
Zdecydowanie najprzyjemniej jest z tyłu. Chyba tak powinno być w luksusowej limuzynie, nawet jeśli wyprodukowało ją BMW? Zachwyca przede wszystkim wieki panoramiczny ekran z tyłu. Ma przekątną 31 cali i gdybym spędzał czas na tylnej kanapie takiego auta, bardzo chciałbym korzystać z takiej atrakcji. Ciekawe, dlaczego milionerzy musieli czekać tak długo, aż ktoś wpadnie na podobny pomysł.
Inne rozwiązania (poza nieszczęsnymi klamkami) też są świetne. Prawy tylny fotel rozkłada się tak płasko, że praktycznie można w nim leżeć. Oprócz tego we wnętrzu jest mnóstwo ekranów, które służą do sterowania funkcjami pojazdu, ale też sporo fizycznych przycisków i pokręteł, ze słynnym manipulatorem iDrive na czele. Oprogramowanie sterujące to najnowsza, już ósma wersja systemu operacyjnego BMW.
Jestem jego fanem, bo wygląda bardzo atrakcyjnie, działa szybko i, po przyzwyczajeniu się, jest całkiem intuicyjna w obsłudze. Niestety czasy, gdy wsiadamy do auta i od razu czujemy się w nim, jak w domu, minęły bezpowrotnie ze względu na rosnącą komplikację pokładowych urządzeń. To tak jakby porównać telefon Nokii sprzed 20 lat z najnowszym smartfonem.
Niektóre elementy funkcjonalnej kabiny to prawdziwe perełki wzornictwa. Wygląd przednich foteli jest po prostu nieziemski. Przypominają bardziej fotele ze statku kosmicznego niż z poczciwego auta na kołach. To oczywiście drobiazg, ale cieszy oczy za każdym razem, kiedy wsiada się do środka.
Jedyne rozczarowanie to dosyć klasyczny układ wnętrza, niezależnie od wersji napędowej. Wynika to z zastosowania wspólnej platformy do skonstruowania wszystkich wersji nowego BMW serii 7 o kryptonimie G70: spalinowych (a właściwie hybrydowych) i elektrycznego i7. W praktyce to różne wersje tego samego auta, a nie oddzielne modele. Bardziej lubię elektryki zaprojektowane na dedykowanych temu napędowi platformach.
Wiem to wszystko, bo miałem przyjemność jeździć dwiema wersjami nowej "siódemki": spalinowym 544-konnym BMW 760i xDrive oraz elektrycznym i7. Tego pierwszego nie będzie w Europie w sprzedaży. Stary Kontynent zamiast niego otrzyma jeszcze mocniejszą odmianę 760e (571 KM) - hybrydę kategorii plug-in, a ofertę uzupełniają modele 740d xDrive (299 KM) i 750e xDrive (489 KM).
BMW 760i xDrive jeździło mi się nawet lepiej, niż elektrycznym i7, co dla mnie samego było sporym zaskoczeniem. Przyspieszanie wiązało się z przyjemnym burczeniem silnika V8 o mocy 544 KM i było lepsze (4,2 s do setki) niż elektryka (4,7 s). Prędkość maksymalna w obu przypadkach jest podobna i wynosi odpowiednio 250 km/h oraz 240 km/h.
Elektryczne i7 korzysta z dwóch silników przy osiach, skonstruowanych bez użycia magnesów trwałych, a więc i rzadkiego neodymu. Łącznie osiągają identyczną moc 544 KM jak spalinowe 760i. Oba auta prowadzą się podobnie. Elektryk jest trochę bardziej ociężały i stabilny na wirażach. To oczywiście wynika z masy własnej (2640 kg kontra 2270 kg), którą podwyższa akumulator trakcyjny umieszczony w podwoziu. Za to przyspiesza bezszelestnie i natychmiastowo, chociaż jak nie tak sprawnie, jak się spodziewałem.
Ani jedna, ani druga wersja nie zachęca do dynamicznej jazdy, raczej obie rozpieszczają komfortem pneumatycznego aktywnego zawieszenia. Nowe BMW 760i oraz i7 prowadzą się podobnie: przyjemnie i bezpiecznie. Model spalinowy jest ciut zwinniejszy, ale też nie próbuje dostarczać sportowych emocji.
Można sądzić, że takie oczekiwania wobec dostojnej limuzyny są absurdalne, ale niestety wciąż pamiętam, jak fantastycznie jeźziło się BMW serii 7 E38, które błyszczało na tle niezgrabnej konkurencji. Najnowsza flagowa limuzyna z biało-niebieskim śmigiełkiem prowadzi się idealnie, ale nie próbuje tworzyć nowego wzorca. Również dlatego wolałem siedzieć z tyłu.
Jest jeszcze coś. Nowe BMW serii 7/i7 to jeden z niewielu europejskich samochodów wyposażonych w możliwość autonomicznej jazdy trzeciego poziomu. W pewnych warunkach nie musisz w ogóle trzymać kierownicy, a samochód prowadzi (się) automatycznie, a nawet zmienia pasy ruchu po wydaniu polecenia kierunkowskazem.
Mogliśmy sprawdzić tę funkcję na kalifornijskich autostradach, bo USA są jednym z niewielu krajów na świecie, gdzie to jest już legalne. Dlatego sporo samochodów lokalnych marek (np. Tesle i Cadillaki) są wyposażone w podobną funkcję. Dla Europejczyków to nowość i na legalizację takiej funkcji będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. W niektórych krajach już to się dzieje, ale wszędzie jest ograniczone do wybranych i nielicznych fragmentów dróg.
Takie było moje pierwsze spotkanie z supernowoczesną, ale trochę kontrowersyjną limuzyną. Nieco rozczarował mnie wygląd nowego BMW serii 7 oraz i7, a osiągi i właściwości jezdne elektrycznej wersji pozostawiły leciutki niedosyt, ale wnętrze jest zachwycające. W Europie BMW i7 xDrive będzie walczyć o rolę bawarskiego flagowca z jeszcze mocniejszym hybrydowym modelem 760e xDrive.
Nowa limuzyna BMW jest atrakcyjna, naszpikowana elektroniką i pełna ciekawych rozwiązań. Trudno mi uwierzyć, że to piszę, ale nawet cena elektrycznej wersji w aktualnej sytuacji rynkowej, nie jest absurdalnie wysoka. Klienci, którzy zapłacą za nowe BMW i7 co najmniej 650 tys. zł, nie będą rozczarowani. To samo dotyczy ich szoferów.