Opinie Moto.pl: Hyundai i20 N Performance. Wymierający gatunek

Za takimi autami będziemy wkrótce tęsknić. Nie zamierzamy dyskutować o urodzie, bo ta w przypadku i20 jest dyskusyjna, ale o wrażeniach z jazdy. Takich samochodów jest coraz mniej. Dających mechaniczne odczucia zza kierownicy i radość z połykanych serpentyn. Tutaj kompromis ustawiony jest na dość niskim poziomie, ale nie to okazuje się najważniejsze. Jak zatem usportowiony Hyundai spisuje się w codziennej eksploatacji?

i20 na stałe wpisał się w krajobraz polskich dróg za sprawą wygranych kilku przetargów w WORD-ach. Z pewnością, omijanie aut z literą L na dachu nie należy do przyjemności, choć my też kiedyś znajdowaliśmy się w takim położeniu. Jedni w Maluchu, inni w Seicento, a najmłodsze roczniki właśnie w Hyundaiu, Kii lub Oplu. Ten model Koreańczyków nie bierze jeńców. Został wprowadzony na rynek dzięki szerokiej promocji w WRC i poprzez renomę i30 N.

Więcej testów nowych samochodów znajdziesz na stronie głównej gazety.pl

Zobacz wideo Hyundai Kona - elektryk, który wybiega w przyszłość

Koreański hot-hatch zwiastuje nowy język projektowania. Konstruktorzy określają go mianem Sensous Sportiness. Łączy w sobie wyrazisty design z klasycznymi proporcjami podkreślonymi przez dynamiczne detale. W tym przypadku to przede wszystkim LED-owe reflektory, których uzupełnienie stanowią tylne światła z poprzeczną listwą poprowadzoną nad opcjonalną kamerą cofania. Trzeba przyznać, że Hyundai skutecznie przyciąga uwagę. W nadkolach seryjnie toczą się 18-calowe felgi. Do szczytu pokrywy bagażnika przytwierdzono wydatny spojler, a czerwone naklejki dyskretnie nawiązują do sportu. W tylnym dyfuzorze ulokowano pojedynczą końcówkę układu wydechowego, choć trzeba przyznać, że lepiej prezentowałyby się dwie. Nie możemy też zapominać o gabarytach. Usportowiony Koreańczyk ma 407,5 cm długości, 177,5 szerokości i 144 wysokości. Rozstaw osi wynosi 258 cm.

No to jazda!

Skoro już znamy genezę, czas usiąść za sterami tego niewielkiego auta. Fotele nieźle trzymają, choć przydałyby się mocniej wyprofilowane kubły. Niemniej, z Hyundaiem dość szybko zawrzemy przymierze. Tutaj nie ma kompromisu. Albo się pokochamy, albo znienawidzimy. Zawieszenie zestrojono twardo, może nawet zbyt twardo, bo na nierównych nawierzchniach nieprzyjemnie podskakuje. To jeden z najtwardszych zawodników segmentu B. Więcej komfortu spotkamy w Fieście ST i Polo GTI. Równie sztywne było Clio RS. To dla wielu będzie duży atut. Zwłaszcza tych, którzy czasem zapuszczają się doskonalić swe umiejętności na torze. I20 jest zwinne i ma kilka twarzy.

Start zimnego silnika troszkę nerwowo budzi do życia cztery cylindry. Jeśli uruchamiamy auto na parkingu podziemnym, warto opuścić szyby. Po rozgrzaniu, wydech wciąż leje miód na uszy. Przeciągnięcie auta na kilku biegach do „odcięcia" przenosi w świat gier komputerowych, również wizualnie, bowiem na cyfrowych wskaźnikach kolory tańczą niczym na Festiwalu Światła.

Hyundai i20 N Performance
Hyundai i20 N Performance fot. Piotr Mokwiński

Istotne, że mamy możliwość personalizacji kluczowych ustawień układ napędowego. W najbardziej ekstremalnym programie, i20 lekko podskakuje na nierównościach, ale trzyma się drogi niczym przyklejony do asfaltu klejem do metalu. Układ kierowniczy działa bezpośrednio, dając kierowcy sporo pewności podczas wykonywania gwałtownych manewrów. Do tego motor połączono z 6-stopniową skrzynią manualną. Dwusprzęgłowego automatu nie znajdziemy pośród opcji. Może i lepiej, bo ręczny mechanizm działa naprawdę skutecznie. Poszczególne przełożenia wchodzą z wyczuwalnym oporem, a droga lewarka jest stosunkowo krótka.

I20 w najostrzejszym ustawieniu tęsknym wzrokiem wypatruje ciasnych łuków. Dopiero po wybraniu na centralnym ekranie modułu ekonomicznego, Hyundai chowa zęby i łagodnieje. Do tego stopnia, że trudno uwierzyć, że to wciąż odmiana z literką N w nazwie. Z uwagi na twardo zestopniowane zawieszenie, komfort wybierania nierówności jest mocno ograniczony. Trzeba uważać na zapadnięte studzienki i z minimalną prędkością podjeżdżać pod krawężniki. Na autostradzie jest dość głośno. 204-konne auto przyspiesza do setki w 6,2 sekundy i rozpędza się do 230 km/h. Hyundai cechuje się dość dużym zapotrzebowaniem na paliwo. Doładowana jednostka o pojemności 1.6 litra potrzebuje około 10-15 l w mieście. W spokojnej trasie da zejść poniżej 7 litrów. Przy zerojedynkowym obchodzeniu się z akceleratorem, wyniki mogą być nawet o 10 litrów wyższe. To jednak niska cena, przy generowanej radości z każdego pokonanego kilometra na granicy przyczepności. Ponadto, mamy do dyspozycji międzygazy, a także opcję Overboost zwiększającą chwilowo moment obrotowy z 275 do 305 Nm. Wyraźnie ożywia napęd.

Auto dla dwóch osób

Rozstaw osi Hyundaia wynosi 258 centymetrów. To wartość, jaka była przypisana jeszcze kilka lat temu do przedstawicieli klasy kompaktowej. Dla pasażerów z przodu oznacza to same korzyści objawiające się w postaci przestrzeni. Z tyłu jest nieco ciaśniej i mniej wygodnie. Miejsca w sam raz dla nastolatków. Wybierając się w dłuższą podróż, docenimy bagażnik mieszczący od 352 do 1165 litrów. Tyle samo, co w słabszych wariantach. Materiały wykończeniowe są przyzwoite, a całość solidnie spasowana. Niemniej, kokpit zdominowały odcienie szarości i czerni.

I20 wchodzi też na wysoki poziom w kwestii cyfryzacji. Zasługa w tym dwóch wyświetlaczy o przekątnej 10,25 cala. Pierwszy znajduje się przed oczami kierowcy i zastępuje analogowe wskaźniki. Może pochwalić się zmienną grafiką i niezłą czytelnością wskazań. Drugi wpisano w centralną część kokpitu. Jest responsywny i można nim zawiadywać dotykowo. Ponadto, nowoczesne multimedia łączą się z internetem, co pozwala między innymi na lepsze prognozowanie natężenia ruchu na drodze. Musimy też wspomnieć o nagłośnieniu Bose i systemach bezpieczeństwa. Hyundai oferuje adaptacyjny tempomat, potrafi rozpoznawać znaki drogowe i utrzyma się w zadanym pasie ruchu.

Hyundai i20 N Performance
Hyundai i20 N Performance fot. Piotr Mokwiński

Hyundai i20 N Performance - opinia, test. Podsumowanie

W dobie podobnych do siebie samochodów, Hyundai wychodzi przed szereg. Nie chce być kompromisowy i ułożony. To zawadiaka buchający basem z wydechu, miewający problemy z nierównościami i poprzecznymi przeszkodami. Wtedy jest nerwowy. Uspokaja się, gdy wjedziemy na asfalt przypominający stół stolarski. Wówczas pokazuje pełnię możliwości. Potrafi jeszcze więcej, jeśli postawimy na odmianę N Performance ze szperą przy przedniej osi.

I20 N nie wyróżnia się natomiast ceną. Ta jest zbliżona do Fiesty i Polo, choć w tym przypadku możemy liczyć na niemal kompletne wyposażenie w standardzie. Dopłaty wymaga nawigacja z większym ekranem (6 tysięcy zł), lakier metaliczny (2100 zł) i to by było na tyle. Resztę dostajemy na dzień dobry. By to uzyskać, trzeba położyć na stole 131 900 zł. Co ciekawe, jesienią zeszłego roku tę specyfikację wyceniano na 103 tysiące zł...

Więcej o: