Żeby było trudniej zacznę od… Volkswagena Golfa. Niemiecki bestseller już od chwili debiutu poustawiał całą konkurencję po kątach. Niemcy zrobili wzór, a wszyscy inni starali się za tym wzorem gonić. Gonili także Francuzi, którzy teraz z zupełnie nowym 308 zamierzają utrzeć nosa niemieckiemu kompaktowi. Ale po kolei.
Więcej testów nowych samochodów znajdziesz na stronie głównej gazety.pl
Mało kto pamięta, ale pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku Francuzi przejęli europejski oddział Chryslera reaktywując markę Talbot. W połowie lat 80-tych kompaktowy Talbot Arizona był gotowy do produkcji. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, ale Francuzi zmienili zdanie! Nie zrezygnowali jednak z produkcji gotowego modelu. Zmienili jedynie jego nazwę na Peugeot 309. Dlaczego 309? Model 305 był zupełnie innym autem, które wciąż dobrze się sprzedawało. Na 306 było jeszcze za wcześnie. Dlaczego więc 309? A dlaczego nie!
Peugeot 309 de facto był Talbotem Arizona a w początkowych latach skrywał pod maską silnik… Simki. Miszmasz totalny! 1,1-litrowy motor generował nieco ponad 50 KM i rozpędzał auto. Po prostu, niespiesznie. W ofercie były także jednostki napędowe pochodzące ze starego Talbota Arizona oraz autorskie silniki Peugeota. Na szczycie gamy stał kultowy już dziś 309 GTi. Jednak samochód widoczny na zdjęciach nie ma z tym modelem nic wspólnego.
Widoczny na fotografiach, biały 309 należący do Michała to wersja specjalna Chorus. Czym wyróżnia się ta odmiana? Kolorowymi paskami na nadwoziu oraz… kolejnymi naklejkami na klapie bagażnika i konsoli środkowej. Cała reszta to niezbyt obficie wyposażony 309 z początkowych lat produkcji.
Wyposażenie? Drzwi się otwierają, szyby opuszczają i podnoszą na korbkę, a zamiast obrotomierza jest duży, analogowy zegarek, który żyje własnym życiem. Pod maską pracuje 55 KM. W mieście jest jako tako, ale na trasie we znaki daje się brak piątego biegu. Manualna czwórka to relikt przeszłości, który nie do końca sprawdza się w czasach dzisiejszych.
309 oferowany był jako 3- lub 5-drzwiowy lftback. Auto miało atrakcyjną prezencję w latach swojej świetności oraz robiący wrażenie na konkurentach blisko 400-litrowy bagażnik!
Lata mijały, a 309 coraz bardziej odstawał od konkurencji. Na przełomie 1993 i 1994 roku pokazano następcę czyli model 306. Po kilku kolejnych latach następca 306 zyskał nazwę 307. Taki sam schemat zachowano w momencie debiutu modelu 308. Jaką nazwę nosił następca 308? Nie, nie 309. Tak by było zbyt prosto. Następcą modelu 308 został.. 308 drugiej generacji. Ah ci Francuzi!
Zupełnie nowy 308 ma bardzo ambitne plany. Co prawda, poprzednik już mocno podgryzał Golfa i spółkę, ale teraz to Golf i spółka mają oglądać rurę wydechową 308. Czy nie są to nazbyt ambitne plany?
Stylistyka zewnętrzna kompaktowego Peugeota od zawsze była jego mocną stroną. Francuzi potrafią projektować auta, ale czasami potrafią też zbyt mocno popuścić lejce fantazji. W przypadku nowego 308 zdążyli się w porę opanować tworząc jedno z najładniejszych aut w swojej klasie. Kompaktowy Peugeot wygląda świeżo i atrakcyjnie. Z przodu w oczy rzucają się pionowe światła do jazdy dziennej przywodzące kły lwa. Dużą zmianą nie tylko w stosunku do poprzednika jest nowe logo. Ludzie, którzy je zaprojektowali są chyba bardzo dumni ze swojego dzieła. Oprócz przedniego grilla i klapy bagażnika, lwa na czarnym tle spotkać można także na przednich nadkolach. Prawie jak w Ferrari…
Nowe, a raczej gruntownie odświeżone jest także wnętrze. Znajdziemy w nim dobrze znaną, malutką kierownicę z zegarami umieszczonymi nad nią oraz podrasowany i-Cockpit z animacjami 3D. Francuzi wzięli się także za system multimedialny. Ten w poprzedniku nie tylko nie był zbyt intuicyjny, ale potrafił dość opornie reagować na dotyk. Tutaj jest lepiej. Dużo lepiej. Chociaż niektóre opcje zostały głęboko "zakopane" w menu.
Nowością jest panel i-Toggles umieszczony pod wyświetlaczem. Posiada on pięć wirtualnych i dowolnie konfigurowalnych przycisków. Dzięki niemu dostęp do najczęściej używanych opcji jest pod ręką. Jednak na miano prawdziwej rewolucji zasługuje… kamera cofania. Ta w poprzedniku prezentowała jakość kaset VHS. Teraz mamy do czynienia z obrazem HD. Gigantyczny postęp, który powinien dokonać się już dawno.
Wspomniany podstawowy silnik Peugeota 309 służył tylko do niespiesznego pokonywania kilometrów. Podstawowa jednostka napędowa nowego 308 także nie grzeszy mocą jak na dzisiejsze standardy. 110 KM z 3-cylindrowego silnika 1.2 PureTech to dziś niezbędne minimum w kompaktowym aucie. Do bardzo spokojnej jazdy wystarczy.
O wiele ciekawszą opcją jest wersja hybrydowa, która po raz pierwszy trafia do kompaktowego Peugeota. 308 Hybrid występuje w dwóch wariantach – 180- i 225-konnym. Oba posiadają benzynowy silnik 1.6 Turbo oraz silnik elektryczny. Oba są także hybrydami typu plug-in i potrafią przejechać na samym prądzie nawet 60 km. Tyle teorii.
Widoczny na zdjęciach biały egzemplarz to topowa odmiana. Zarówno pod kątem wyposażenia jak i jednostki napędowej. Nazwa GT w oznaczeniu wersji obiecuje wiele. Jednak po nowym 308, nawet tak bojowo wyglądającym nie oczekujcie wrażeń rodem z hot hatcha.
Pierwsze 100 km/h pojawia się na prędkościomierzu po upływie 7,5 sekundy. Zacny wynik. Mała kierownica świetnie się sprawdza podczas szybkiej zmiany kierunku jazdy. Czuć sportowy pierwiastek. Ale zawieszenie i siła wspomagania układu kierowniczego tłumią emocje. Tutaj przede wszystkim liczy się komfort i płynna jazda. Sport występuje w niewielkich ilościach, co już nikogo nie powinno dziwić.
Jak sprawuje się układ hybrydowy? Przede wszystkim działa w sposób niezauważalny. A to największy komplement. Napęd przełączany jest między silnikami bardzo płynnie. Jedyne "ale" dotyczy działania pedału hamulca. Trudno go wyczuć. Raz działa niczym brzytwa, a raz zaskakująco miękko. Wszystko za sprawą rozbudowanego systemu rekuperacji, który dba o odzyskiwanie energii podczas hamowania.
A propos energii. Czy deklarowane 60 km jazdy w trybie bezemisyjnym jest osiągalne? Zapewne znajdą się tacy, którzy pobiją ten wynik. Jednak realnie trzeba się liczyć z rezultatem na poziomie około 45 km. Co się dzieje potem? Albo podłączymy 308 do ładowarki i po kilku godzinach znów będziemy mogli jeździć tylko na prądzie, albo auto zacznie zachowywać się jak typowa hybryda spalając średnio 7 l/100 km w cyklu mieszanym.
Przyznam szczerze, że zarówno o 309 jak i o nowym 308 długo dyskutowaliśmy z właścicielem klasyka. Szukaliśmy podobieństw. Czy je znaleźliśmy? Nie. Nawet lew w logo jest inny. Nie przypomina już małego lwiątka z pazurkami. Teraz to dojrzały i dumy okaz z pokaźną grzywą.
309 jest dość prostym autem. Nie ma w nim nonszalancji, z którą Francuzi są za pan brat. Zupełnie nowy 308 wyraźnie dojrzał. Już stylistyka zewnętrzna sugeruje, że mamy do czynienia z bardzo pewnym siebie autem. Nonszalancja? Umiarkowana i kontrolowana. Raczej pomysł i jego bardzo dobra realizacja. Konkurencja nie może spać spokojnie. Francuzi stworzyli po prostu bardzo dobre i ciekawe auto. Jaki będzie jego następca? Na takie pytania jest zdecydowanie za wcześnie. Jednak coś czuję, że specjaliści z nad Sekwany wywiną nam jeszcze niejeden francuski numer!