Wyżej zawieszone nad ziemią samochody zawładnęły motoryzacyjnym rynkiem i bezpardonowo wygryzają osobówki o znacznie bardziej tradycyjnych nadwoziach. Przykładem takiego obrotu spraw jest Volkswagen T-Roc, który pojawił się pod koniec 2017 roku i szybko zyskał na popularności. Przeszło 4-letnia obecność na rynku została przekuta w ponad milion sprzedanych egzemplarzy na świecie.
Połączenie zalet SUV-a z dynamiką hatchbacka bije rekordy. Ta informacja może zdziwić wiele osób, ale w roku 2021 w Polsce najpopularniejszym nowym pojazdem marki z Wolfsburga wcale nie był Tiguan, Golf czy Passat. To właśnie T-Roc najczęściej opuszczał salony Volkswagena, a zdarzyło się to dokładnie 7704 razy. Klienci docenili ten pojazd za wszechstronność, a jego cennik nie odstraszał na wejściu. Miało to jednak swoje odbicie w wyposażeniu oraz w wykończeniu, do którego delikatnie mówiąc, trzeba było przywyknąć.
Znacznie łatwiej zaakceptować to, co dzieje się teraz we wnętrzu auta po liftingu. Volkswagen T-Roc zaliczył skok jakościowy. Korekty pojawiły się w miejscach wskazywanych m.in. przez użytkowników. Materiały zastosowane w wykończeniu już nie wywołują takiego rozczarowania. To co mi osobiście przeszkadzało najbardziej, zostało poprawione.
Deska rozdzielcza jest pokryta tworzywem uginającym się pod palcami i dostała ozdobny motyw imitujący przeszycie. Panele boczków drzwiowych, które wcześniej były nieprzyjemnie twarde na całej powierzchni, teraz mają pokaźny tapicerowany fragment w okolicy podłokietnika i uchwytu do zamykania drzwi (wstawki te są standardem). Zmienił się także panel ozdobny poprowadzony przez czoło deski. Ładnie wyglądają wstawki imitujące chrom. Za to dekory piano black to nie mój gust - łatwo zbierają kurz i odciski palców. Dobrze, że elementy te nie muszą być w lśniącej czerni.
Poważna zmiana dopadła całą konsolę środkową. Ekran systemu multimedialnego powędrował wyżej, a pod nim znalazły się zaprojektowane od nowa kanały wentylacyjne i kilka ważnych przycisków funkcyjnych. Wyświetlacz infotainment podstawowo ma przekątną 6,5", a opcjonalny Discover Pro do 9,2". Multimedia oparto teraz o system MIB3. Drugi wyświetlacz Digital Cockpit ma podstawowo 8". Tak - analogowe zegary w modelu T-Roc nie są już dostępne. Ekran Digital Cockpit Pro o zwiększonych możliwościach wyświetlania danych ma 10,25". Kierownica wielofunkcyjna ma zmieniony design i jest pojemnościowa, co oznacza, że czuje dotyk (w wersji wyposażenia R-Line zamiast przycisków są gładziki).
Zmienił się poważnie panel sterowania klimatyzacją, którego akurat zwolennikiem nie jestem. Wygląda nowocześnie, ale jest o wiele mniej intuicyjny i mniej przyjazny w użytkowaniu od klasycznego rozwiązania opartego na pokrętłach. Jeśli kogoś irytuje sekcja gładzików, w standardzie wciąż występuje wersja z pokrętłami. Niżej jest pojemna półka z opcjonalną ładowarką indukcyjną. Łączność została uzupełniona o bezprzewodowy App Connect z mobilnymi usługami online, a oświetlenie nastrojowe urozmaicono. Aplikacja We Connect pozwala zarządzać pojazdem z daleka. Na koniec wspomnę o nowym kształcie dźwigni zmiany biegów dla przekładni DSG.
Wnętrze pomieści pięć osób, ale z tyłu w miarę wygodnie będzie tylko dwójce pasażerów. Na kanapę zostały wyprowadzone kanały wentylacyjne oraz dwa gniazda USB-C. Boczki drzwiowe w tym przedziale są już całe plastikowe. Wyższa pozycja na siedziskach przekłada się na wygodniejsze zajmowanie miejsca oraz poczucie bezpieczeństwa podczas jazdy. Widoczność we wszystkie strony jest niezła, jedynie widok w tył po przekątnej zasłaniają szerokie słupki C.
Dłuższe, pozamiejskie trasy nie zmęczą ciała. Oferta obejmuje przednie fotele komfortowe z dużym zakresem regulacji, a interesującą opcją są fotele ergoActive z elektryczną, 4-kierunkową regulacją podparcia lędźwiowego i funkcją masażu dla kierowcy. Szeroki zakres regulacji kolumny kierownicy ułatwia dobór odpowiedniej pozycji "za kółkiem". Bagażnik połknie 445 litrów ładunku do linii półki (litraż spada do 392 l w odmianach z napędem 4MOTION).
Solidnie skonfigurowany egzemplarz może być nieźle wyposażony. W opcjach dostępne są m.in.: elektrycznie sterowana klapa bagażnika z funkcją Easy Open & Close, kamera cofania, dostęp bezkluczykowy czy 300-watowy system głośników Beatsaudio z subwooferem.
Rozwiązania z zakresu komfortu i bezpieczeństwa zostały rozszerzone. Front Assist awaryjnie hamujący w mieście dba o ochronę pasażerów i pieszych, Park Assist wspiera parkowanie, a system IQ.DRIVE z Travel Assist dodaje pewności za kierownicą. Aktywny tempomat ACC do 210 km/h z automatyczną regulacją prędkości i odległości wspiera przyspieszanie i hamowanie. Side Assist monitoruje co dzieje się wokół pojazdu, a Lane Assist pilnuje toru jazdy i utrzymuje pojazd na obranym pasie ruchu.
Wprowadzone zmiany wizualne mają sprawić, że auto jeszcze łatwiej trafi w gusta. Dość wyraźnie zmienił się pas przedni. T-Roc wzorem większych modeli ma teraz nową konstrukcję osłony chłodnicy z charakterystyczną listwą LED pomiędzy reflektorami. Podświetlony pas łączy się z paskami świateł do jazdy dziennej przeprojektowanych reflektorów. Lampy teraz już w standardzie wykorzystują LED-ową technologię oświetlenia. Opcjonalne są natomiast matrycowe reflektory LED IQ.Light, automatycznie dopasowujące się do sytuacji na drodze i pogody.
Kolejne elementy odmienionego designu zewnętrznego to przeprojektowana konstrukcja zderzaków, cztery nowe kolory lakierów i trzy kolory kontrastowego dachu. Nowe są wzory obręczy felg - od 16" do 19", a także nowe elementy charakteryzujące wersję wyposażenia R-Line (znacznie agresywniejsza forma zderzaków, a nawet atrapy układu wydechowego). Dwuczęściowe tylne światła LED są standardowo przyciemnione i mają nową grafikę, a w połączeniu z lampami IQ.Light mają dynamiczne kierunkowskazy i funkcję animacji. Duży napis T-Roc na klapie pozostał bez zmian.
Jak przystało na auto potrafiące zjechać z asfaltu, Volkswagen T-Roc ma plastikowe listwy ochronne przeprowadzone po nadkolach i progach oraz lekko podniesione zawieszenie. Samochód ten w przeciwieństwie do wielu konkurentów może być wyposażony w napęd na cztery koła. 4MOTION faktycznie pozwala na jazdę w trudniejszych warunkach i pojawia się w połączeniu z silnikiem 2.0 TSI (190 KM lub 300 KM) i automatyczną przekładnią DSG.
Modernizacja nie objęła układów napędowych. Oferta nie została rozbudowana o miękkie hybrydy czy hybrydę doładowywaną z gniazdka. Gamę wciąż otwiera trzycylindrowy silnik 1.0 TSI o mocy 115 KM. Kolejnym motorem jest 4-cylindrowy 1.5 TSI 150 KM łączony z 6-biegową skrzynią ręczną lub 7-biegowym DSG. Jedyny motor wysokoprężny to 2.0 TDI 150 KM parowany z DSG. Napęd na cztery koła w połączeniu z dieslem już się nie pojawia. Słabszej 115-konnej wersji karmionej olejem napędowym również już nie zamówimy.
Moc 150 koni mechanicznych w relatywnie niewielkim aucie pozwala na wiele. Takim autem miałem okazję pojeździć podczas pierwszej jazdy testowej. Dynamika jest niezła o czym świadczy czas potrzebny na osiągnięcie pierwszych 100 km/h - ta granica jest łamana w 8,6 sekundy. Prędkość maksymalna przekracza 200 km/h, której w polskich drogowych realiach i tak nie ma gdzie legalnie rozwinąć. Na zużycie paliwa nie zwróciłem uwagi z powodu zbyt krótkiego spotkania z tym pojazdem. Właściwości jezdne są typowe dla aut marki Volkswagen - balans pomiędzy komfortem, a precyzją prowadzenia został odpowiednio zachowany. Mięciutkiego rozkołysanego crossovera szukać należy pod innym adresem.
Volkswagen T-Roc na stałe wbił się w polski motoryzacyjny krajobraz. Z uwagi na klasę, jaką reprezentuje, pewnie wciąż będzie chętnie wybieranym nowym Volkswagenem. Tym bardziej, że zmienił się na lepsze co czuć przede wszystkim we wnętrzu.
Wraz z liftingiem uproszczona została struktura oferty. Lista wersji wyposażenia to bazowa Life (od 110 290 zł), bardziej designerska Style (od 128 890 zł) oraz R-Line nacechowana sportowymi akcentami (od 130 390 zł). Każdą z nich można doposażyć zgodnie z indywidualnymi wymaganiami. Jest drożej w stosunku do poprzednika, ale za to klient dostaje więcej wyposażenia w standardzie włącznie z miękkimi boczkami drzwiowymi. Wraz ze wzrostem pojemności silnika i dodatkami, rośnie także ostateczna cena. Auto ze zdjęć napędzane 150-konnym silnikiem i dopakowane opcjami, zostało skonfigurowane na 171 tys. zł. A to wcale nie jest szczyt oferty.