VW Polo GTI, Ford Fiesta ST, Hyundai i20 N, Toyota GR Yaris - Fantastyczna czwórka

Kiedyś było inaczej. Motoryzacja śmierdziała spalinami, auta skrywały pod maską olbrzymie silniki, a inżynierowie i styliści mieli więcej do powiedzenia niż ekonomowie i ekolodzy. Teraz światem rządzą SUV-y, samochody elektryczne szturmem zdobywają rynek, a dziarskie miejskie hot hatche są na wymarciu. Toyota GR Yaris, Hyundai i20 N, Ford Fiesta ST oraz Volkswagen Polo GTI to ostatni przedstawiciele małych miejskich rozrabiaków jakie jeszcze można u nas kupić. Które z tych aut jest najlepsze?

Idea miejskiego hot hatcha segmentu B jest banalnie prosta. Wystarczy wziąć dobrze znane auto, które w mieście czuje się jak ryba w wodzie, dołożyć szczyptę pieprzu, pod maskę wpakować mocny silnik i … gotowe. Wiele osób za pierwszego hot hatcha uznaje Volkswagena Golfa GTI mk. I. Czy debiutujące w połowie lat 70-tych auto faktycznie było protoplastą wszystkich gorących hatchbacków? Nie do końca. Jeszcze przed debiutem ostrego Golfa inni producenci oferowali podrasowane wersje swoich miejskich samochodów. Jedno jest natomiast pewne – to Golf GTI mk. I spopularyzował ideę hot hatchy.

Na przestrzeni kilkudziesięciu kolejnych lat wiele marek zaczęło oferować podkręcone miejskie auta zarówno w segmentach C, B jak i A. A skoro już o Volkswagenie wspomniałem…

Więcej testów nowych samochodów znajdziesz na stronie głównej gazety.pl

Zobacz wideo 280 KM w aucie kompaktowym. Sprawdzamy, jak jeździ Ford Focus na sterydach

Stary wyjadacz

Volkswagen Polo GTI to stary wyjadacz w całym widocznym na zdjęciach towarzystwie. Trzy magiczne litery pojawiły się w oznaczeniu Polo ponad 25 lat temu. Co prawda tamto auto miało niewiele wspólnego z najnowszym wcieleniem gorącego "niemca", ale wiele lat doświadczenia w tworzeniu tego typu konstrukcji powinno przynieść bardzo dobry efekt.

Aktualna odmiana Polo GTI niedawno przeszła lifting. Jednak takie auta zagoszczą na naszych ulicach najwcześniej za kilka miesięcy. Czy lifting wiele zmienił? Nie. Niemcy dość dyskretnie podeszli do tematu odświeżając nieco detale nadwozia oraz dodając dodatkowe 7 KM do mocy silnika. Polo widoczne na zdjęciach to wersja sprzed liftingu. Wersja, którą można wręcz określić … kwintesencją hot hatcha.

Odmiana GTI miejskiego samochodu z Wolfsburga nie krzyczy na wszystkich swoim wyglądem. Śmiem twierdzić, że to najbardziej stonowane auto z całej stawki. Delikatnie rozbudowane progi, przestylizowany przedni zderzak, niewielki spojler dachowy oraz podwójna końcówka układu wydechowego nie zdradzają zbyt wiele. Gdyby nie jaskrawy, czerwony kolor prezentowanego egzemplarza Polo GTI bez przesadnego narzucania się mogłoby szybko i niezauważenie przemieszczać się po ulicach.

Równie "skryte" jest wnętrze. Tutaj mamy do czynienia z typowym Volkswagenem. Wszystko podyktowane jest praktyczności oraz łatwości obsługi. Polot i finezja? Te cechy zaczynają się i kończą na tapicerce w kultową dla fanów aut z Wolfsburga kratę. Cała reszta jest poprawna, ale na pewno nie pobudzająca. Osoby mniej zaznajomione z tematem nie poczują, że właśnie wsiadły do auta o sportowym zacięciu.

Co pod maską? Dobrze znane 2.0 TSI o mocy 200 KM (w wersji po liftingu 207 KM) połączone z automatyczną, 7-biegową skrzynią DSG oraz przednim napędem. Sprint do pierwszych 100 km/h trwa raptem 6,5 sekundy. Świetny wynik, ale … najgorszy (ex aequo z Fiestą ST) z prezentowanej czwórki! Jako jedyny z całej czwórki Volkswagen Polo GTI oferowany jest tylko i wyłącznie z automatyczną skrzynią biegów. Egzemplarze sprzed liftingu dostępne były z mechanicznymi przekładniami, które z kolei … niechętnie wybierali klienci.

Emocje towarzyszące jeździe usportowionym Polo są mocno przygaszone. Fakt, auto jest szybkie. Dla wielu nawet zaskakująco szybkie, ale próżno w nim szukać narowistości i niepokorności. Tutaj wszystko podyktowane jest skuteczności. Kiedy trzeba jest spokojnie i komfortowo, a jeśli sytuacja tego wymaga jest szybko i precyzyjnie. Polo GTI to taki baby hot hatch. Nieco mniej hot od reszty, ale najbardziej przyjazny na co dzień. Wymagający najmniej wyrzeczeń.

Na koniec zostawiłem kwestię ceny. Nowe Polo GTI kosztuje co najmniej 119 190 zł. To prawie najdroższa opcja w zestawieniu. Droższa jest tylko Toyota GR Yaris. Ale o tym aucie nieco później.

Volkswagen Polo GTIVolkswagen Polo GTI fot. Paweł Kaczor

Wzór dla naśladowania?

Przesiadka z Polo GTI do Fiesty ST jasno daje do zrozumienia, że Ford poszedł od krok dalej od Volkswagena. Sportowe fotele Recaro w miejskiej Fieście bardzo dobrze otulają ciało. Dla niektórych osób mogą być wręcz za ciasne. Jednak wszystko po to, aby ciało kierowcy było trzymane w ryzach podczas dynamicznej jazdy w zakrętach. A Fiesta ST na zakrętach czuje się jak ryba w wodzie.

Ostre wydanie miejskiego Forda bardzo mocno angażuje w jazdę. Reakcja na ruchy pedału gazu jest żywiołowa, a zawieszenie twarde. Na tle Polo GTI wręcz bardzo twarde. Specjaliści z działu Ford Performance nie brali jeńców. Wyrzucili pojęcie komfortu ze swojego słownika tworząc nieco upierdliwe auto w codziennej jeździe, ale za to bardzo skuteczne podczas sportowych harcy. Zestrojenie układu napędowego oraz zawieszenia w Fieście ST dla wielu osób jest wzorem do naśladowania. Chociaż z drugiej strony…

Najnowsze wcielenie usportowionego Forda napędzane jest przez relatywnie niewielki silnik 1.5 z trzema cylindrami. Trzy cylindry w hot hatchu? Brzmi mało pobudzająco? Wystarczy jednak przejechać się Fiestą ST, aby wszelkie uprzedzenia porzucić w kąt. Samochód ma równe 200 KM mocy i zapewnia sprint do 100 km/h w czasie identyczny jak Polo GTI (6,5 sekundy). Wydobywa przy tym bardziej rasowe dźwięki od swojego konkurenta z Niemiec. Chociaż fani "wydechowego popcornu" w obu przypadkach nie mają czego szukać.

Jako jedyna z całej czwórki Fiesta ST dostępną jest w nadwoziu 3- lub 5-drzwiowym. W każdym wariancie wygląda atrakcyjnie, ale podobnie jak Polo GTI nie narzuca się przesadnie. Sportowe, stylistyczne detale są raczej dyskretne (podwójna końcówka układu wydechowego, inny zderzak oraz grill). Podobnie jak wnętrze, które z wyjątkiem wspomnianych wcześniej foteli Recaro praktycznie nie różni się od wnętrz standardowych i zdecydowanie mniej pobudzających odmian Fiesty.

Cena? Od 98 050 zł. Najtaniej z całego zestawienia. Taniej nawet od Hyundaia. I właśnie teraz przesiadam się do Hyundaia…

Ford Fiesta STFord Fiesta ST fot. Paweł Kaczor

Uczeń przerósł mistrza?

Koreańczycy już od dobrych kilku lat depczą bardziej szanowanym i znanym motoryzacyjnym producentom po piętach. W wielu przypadkach koreański uczeń przerósł już mistrza z Niemiec, Japonii czy Ameryki. Czy tak samo jest w przypadku Hyundaia i20 N?

Ostry zawodnik z Korei jest prawdziwym nowicjuszem w tym zestawieniu. Pomimo niewielkiego stażu oraz doświadczenia nie zamierza składać broni. Wręcz przeciwnie! Hyundai i20 N ma ambitne plany i nie patrzy się za siebie!

Już sam wygląd sugeruje, że model, na którym wiele osób uczyło się jeździć, w wydaniu N ma niewiele wspólnego z grzecznymi samochodami Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego. Pokaźny spojler dachowy nie jest fantazją domorosłego tunera. Uwydatniony dyfuzor oraz olbrzymia, owalna końcówka układu wydechowego budzą niepokój u innych kierowców. Czerwone wstawki w zderzakach oraz listwach bocznych, dedykowane felgi, zaciski hamulcowe lakierowane na czerwono oraz agresywniej stylizowany przedni zderzak budują napięcie. Gorący miejski Hyundai wygląda naprawdę smakowicie!

Nieco mniej emocji odkryłem we wnętrzu. Tutaj także wiele elementów zapożyczono z seryjnego i mało pobudzającego i20. Chociaż fotele z mocno uwydatnionymi boczkami, pojawiające się tu i ówdzie logo N oraz kierownica z dodatkowymi przyciskami wywołującymi ostre tryby jazdy oraz uaktywniającym automatyczne wyrównywanie obrotów silnika robią swoje.

Dodatkowymi, sportowymi akcentami jest specjalny motyw graficzny cyfrowych zegarów oraz specjalne menu systemu multimedialnego pokazujące wiele sportowych parametrów jazdy. i20 N został wyposażony w seryjny system kontroli startu, w którym można ustawiać limit obrotów jaki ma być osiągnięty po wciśnięciu gazu do oporu na postoju. Konfigurować można także dane dotyczące obrotów silnika, które wywołują zmianę kolorystyki zegarów oraz dźwięk "brzęczyka", informujący o konieczności zmiany biegu. Wow! Takie elementy naprawdę robią wrażenie.

Silnik 1.6 T-GDI legitymuje się mocą 204 KM. Taki sam motor można spotkać m. in. w Kii Ceed GT. W przypadku Hyundaia zapewnia on sprint do pierwszej "setki" w 6,2 sekundy. To wynik lepszy zarówno od Polo GTI jak i od Fiesty ST. Oprócz świetnych osiągów oraz angażującego prowadzenia i20 N ma jeszcze jednego asa w rękawie. Jest nim dźwięk jednostki napędowej. Dzięki aktywnemu wydechowi odgłos wydobywający się z owalnej końcówki jest głęboki i wulgarny. To zdecydowanie najlepiej brzmiące auto z całej prezentowanej czwórki.

Cena? 100 900 zł. Drożej od Fiesty ST, ale taniej od Polo GTI. Zdecydowanie taniej także od GR Yarisa…

Hyundai i20 NHyundai i20 N fot. Paweł Kaczor

Bez konkurencji!

Toyota dość jednoznacznie kojarzy się z hybrydami. Oszczędnymi, ekologicznymi i przemyślanymi. Nierozsądne samochody podszyte sportem? Dla Japończyków nie jest to oczywistość. I właśnie wtedy, na przekór wszystkim pojawia się GR Yaris. Auto, które gra we własnej lidze łamiąc jakiekolwiek znane schematy!

GR Yaris z tradycyjnym i mało pobudzającym Yarisem wspólną ma tylko … nazwę. Niemalże każdy inny element jest … zupełnie inny. Wystarczy wspomnieć, że płyta podłogowa jest mocno niepowtarzalnym tworem łączącym elementy z Yarisa i Corolli, aby dojść do wniosku, że hot hatch z Japonii jest wyjątkowym samochodem.

Na tle trzech konkurentów nadwozie GR Yarisa najbardziej rzuca się w oczy. Poszerzone nadkola, szeroko rozstawione koła, dwie końcówki układu napędowego oraz obszerny przedni zderzak z olbrzymimi wlotami powietrza po bokach zdradzają wiele. To auto zostało stworzone do dynamicznej jazdy, a nie do mozolnego dostarczania kebabów.

Mieszane uczucia budzi wnętrze. Z jednej strony mamy tu do czynienia z dość archaicznymi elementami stosowanymi przez Toyotę od lat. Z drugiej zaś wyraźnie czuć, że to auto jest podszyte sportem i nie uznaje kompromisów. Tylna kanapa mogłaby nie istnieć. I tak nikt dorosły na niej nie usiądzie. Przednie fotele są świetne. Chociaż siedzi się na nich dość wysoko. Za wysoko jak na usportowione auto. Problemem okazuje się także … wewnętrzne lusterko, które w zestawieniu z ekranem systemu multimedialnego znacznie ogranicza widoczność przez przednią szybę. Jednak wszystkie te niedostatki schodzą na dalszy plan w chwili odpalenia silnika oraz pokonania pierwszych kilku kilometrów.

Pod maską GR Yarisa drzemie 1,6-litrowy silnik z trzema cylindrami. Brzmi niezbyt pobudzająco? Wystarczy jednak spojrzeć na maksymalną moc wynoszącą 261 KM, aby przekonać się, że rozmiar nie ma znaczenia. Dodatkowym plusem jest napęd 4x4 będący ewenementem w tej klasie aut. Głównie dzięki napędowi na wszystkie koła, pierwsze 100 km/h pojawia się na prędkościomierzu znacznie poniżej 6 sekund (dokładnie po upływie 5,5 sekundy). To najlepszy wynik w klasie. Jednak układ napędowy GR Yarisa ma jeszcze innego asa w rękawie.

Dzięki zaawansowanemu systemowi sterowania napędem istnieje możliwość rozdziału dostępnej mocy oraz momentu obrotowego między osiami. Tylko i wyłącznie od kierowcy zależy czy samochód ma być neutralny w prowadzeniu, czy ma ochoczo zamiatać tyłem. W skrajnym ustawieniu 70% mocy może trafiać na koła tylnej osi. Jazda zamaszystymi slajdami? Tak, w GR Yarisie to możliwe. Szkoda tylko, że Toyota nie zadbała o odpowiednie brzmienie swojego gorącego modelu. Pomimo najlepszych osiągów oraz najbardziej sportowego nastawienia GR Yaris brzmi najbardziej bezpłciowo z całej czwórki.

Swoista bezkompromisowość, świetne osiągi oraz nieposkromiony charakter mają swoją cenę. Hot Hatch Toyoty jest najdroższym autem z prezentowanej czwórki. Ceny starują z poziomu około 150 000 zł. Drogo? Nie do końca. Klientów na GR Yarisa nie brakuje, a popyt zdecydowanie przewyższył podaż. Początkowo usportowiona Toyota miała być autem mocno limitowanym. Jednak ze względu na olbrzymi zainteresowanie Japończycy postanowili zwiększyć dostępny wolumen. Ostatecznie GR Yarisa nadal można zamawiać, chociaż kolejka chętnych jest naprawdę długa.

Toyota GR YarisToyota GR Yaris fot. Paweł Kaczor

Zwycięzca może być tylko jeden!

Które z prezentowanych aut jest najlepsze? Ostateczny wynik będzie mocno subiektywny ponieważ każdy z widocznych na zdjęciach samochodów oferuje coś ekstra, coś w czym jest najbardziej kompetentny. Polo GTI w najlepszy sposób łączy sportowe osiągi z codzienną praktycznością. Auto jest dobrym towarzyszem każdej podróży, nie męczy, ale brakuje w nim ikry. Fiesta ST już kilka lat temu wyrobiła sobie opinię miejskiego rozrabiaki. Ostry Ford nie boi się wyzwań, jest żywiołowy i ma twarde zawieszenie, które nie lubi kompromisów. Hyundai i20 N to nowicjusz, który walczy jak równy z równym z bardziej doświadczonymi rywalami. Jest twardy i wręcz zaskakująco szybki. Nie lubi miękkiej gry. GR Yaris? To klasa sama dla siebie. Zdecydowanie wyróżnia się na tle konkurentów. Ma najmocniejszy silnik, najlepsze osiągi, najbardziej zaawansowany napęd 4x4, ale także najwyższą cenę. Jest bezkompromisowy i zdecydowanie najmniej praktyczny z całej prezentowanej czwórki. Czy jest najlepszy? Na pewno zapewnia najwięcej emocji zza kierownicy.

Prawdziwym zwycięzcą tego porównania jest każdy, kto kupi którekolwiek z tych aut. To ostatni dzwonek, aby poczuć magię i emocję jakie zapewniają hot hatche segmentu B. Już wkrótce takich samochodów zabraknie …

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.