• Link został skopiowany

Opinie Moto.pl: Volvo C40 Recharge to elektryk dla młodych duchem. Jeździliśmy pierwszym szwedzkim SUV-em coupe

Jeśli ktoś miał kontakt z obecnym na rynku od pewnego czasu Volvo XC40, model C40 go nie zaskoczy. Oba samochody łączy konstrukcja, a dzieli głównie styl. Nowe C40 Recharge to Volvo dla tych, którzy nie lubią pudełek.
Volvo C40 Recharge
fot. ŁK

Śledzisz zmiany w świecie motoryzacji? Więcej informacji i testów znajdziesz na gazeta.pl

Z jakimi kształtami kojarzy się Volvo? Klasyczne kombi szwedzkiej marki mają pionową tylną klapę. To samo dotyczy nowych SUV-ów, włącznie z kompaktowym modelem XC40. Volvo C40 jest inne.

Wciąż nie brakuje w nim kantów, ale to pierwszy samochód tej marki od wielu lat (elegancki model C70 zniknął ze sprzedaży w 2005 r., a jego mniej urodziwy następca w 2013 r.) oraz jedyny SUV, który ma łagodnie opadającą linię dachu. Podobno to najmodniejsza kategoria samochodów, chociaż nie do końca wiadomo dlaczego.

To jednak nie ma znaczenia. Klienci je uwielbiają. Wkrótce zamiast skandynawskiego nowoczesnego pudełka XC40, będą mogli kupić czterodrzwiowe "coupe" C40. Za to wyłącznie w elektrycznej wersji.

Volvo ułatwia klientom wybór oferując tylko jedną odmianę silnikową C40. Tak samo jak XC40 zostało zbudowane na uniwersalnej platformie koncernu CMA, ale zabraknie w nim hybrydowych i spalinowych napędów. To część strategii koncernu, która ma wyeliminować ze sprzedaży spalinowe auta do 2030 roku.

Volvo C40 Recharge
Volvo C40 Recharge fot. ŁK

Volvo C40 Recharge – nadwozie, wymiary, wnętrze

C40 jest pierwszym autem Volvo dostępnym wyłącznie z napędem na prąd. Nowy model ma podobne wymiary do XC40, a długość nadwozia jest identyczna. Od zderzaka do zderzaka mierzy 444 cm, chociaż na żywo nowe C40 wydaje się nieco dłuższe. Pozostałe wymiary to: 187,3 cm (szerokość), 159,1 cm (wysokość) oraz 270,2 cm (rozstaw osi).

Pod względem ilości miejsca Volvo C40 typowy przedstawiciel kompaktowych SUV-ów na prąd. Jest w sam raz do jazdy po mieście i wystarczający do podróżowania w cztery osoby. Nadwozie w wersji coupe stało się nieco mniej praktyczne od klasycznego SUV-a XC40, ale różnice nie są wielkie.

Jestem przekonany, że o wyborze będą decydowały względy estetyczne. Zwykłe SUV-y nudzą się klientom, którzy lubią wyróżniać się z tłumu. W postaci C40 kupują szwedzką awangardę i to na prąd. Ja wciąż nie mogę się przyzwyczaić do wyglądu tylnej części nadwozia. Składa się z wielu równoległych linii, wolałbym, żeby był trochę prostszy. Za to wnętrze samochodu jest wyjątkowo minimalistyczne.

Znajdziemy w nim dwa duże ekrany, kilka pokręteł, efektownie wyglądający wybierak trybu jazdy i prawie nic więcej. Znamy to z pozostałych samochodów szwedzkiej marki, a deska rozdzielcza XC40 jest praktycznie identyczna.

Volvo C40 Recharge
Volvo C40 Recharge fot. Volvo/Stan Papior

Volvo C40 Recharge. Mimo wad wieku dziecięcego Android Automotive to jego atut

Tym, co różni spalinowe i hybrydowe modele, jest zastosowany system operacyjny. Volvo jest pierwszą firmą na świecie, która wprowadza do swoich nowych aut system opracowany do samochodów przez Google i nazwany Android Auto. Firma zaczyna software'ową rewolucję od elektryków. Ma to sens, bo zgodnie z obietnicą producenta innych aut wkrótce nie będzie.

To odważny i dobry ruch, zwłaszcza że oprogramowanie Google jest zaprojektowane w podobnie minimalistycznym stylu, co kabina szwedzkiego samochodu. Jest też prostsze w obsłudze od standardowego systemu Volvo i da się go używać bez pomocy armii przycisków i pokręteł.

Nie znajdziemy w nim gąszczu opcji, ale są niemal wszystkie funkcje, których może potrzebować większość klientów. Dodatkowe będzie można instalować w formie aplikacji tak jak w smartfonie. W podobny sposób są przeprowadzane systemowe aplikacje.

Takie programy mogą zwiększyć funkcjonalność systemu. Podam przykład: Volvo zrezygnowała z estymacji zasięgu na elektronicznych zegarach. Firma uważa, że to nieprecyzyjny wskaźnik, bo zależy od zbyt wielu czynników. Zamiast tego podaje, jak w smartfonie, stopień naładowania baterii w procentach. Jeśli jednak klient chce mieć dokładniejsze informacje, do zainstalowania jest dostępna cała aplikacja podająca najróżniejsze dane. Na przykład możliwe "widełki" zasięgu i jak się może zmieniać w zależności od stylu jazdy.

Dodatkowo nawigacja (oczywiście jest to Google Maps, chociaż w przyszłości być możę będą dostępne i inne) po ustaleniu trasy informuję kierowcę, ile procent naładowania akumulatora zostanie po dotarciu do celu. Poszczególne informacje bardzo sprytnie się uzupełniają i widać, że są przemyślane.

Wprawdzie system Android Auto w Volvo wciąż sprawia wrażenie, jakby był pomiędzy fazą testową a finalną, ale już widać, że za jakiś czas powinien działać znakomicie. Na razie nie zawsze jest idealnie, prędkość i płynność pracy różniła pomiędzy samochodami. Czasami mapa się buforowała zbyt długo, ale podobno, to minie. Na pewno jest na co czekać.

Volvo C40 Recharge
Volvo C40 Recharge fot. Volvo/Stan Papior

Volvo C40 Recharge – silnik, osiągi, zasięg

Podstawowe parametry dotyczące jazdy robią imponujące wrażenie. Volvo C40 jest oferowane w jednej wersji, ale za to jakiej! Dwa silniki elektryczne zapewniają napęd na obie osie oraz moc 408 KM. Maksymalny moment obrotowy to 660 Nm.

Pozwala na przyspieszenie do setki w 4,7 sekundy i rozpędzenie się do 180 km/h. Akumulatory o użytkowej pojemności 75 kWh zgodnie z normą WLTP powinny pozwolić na przejechanie do 444 km. Zużycie prądu w czasie testowych jazd po Belgii sugeruje, że w rzeczywistości ten dystans będzie krótszy, ale żeby się upewnić, trzeba zaczekać do dłuższego testu.

Energię można uzupełnić, ładując akumulatory z mocą do 150 kW. Lekkie zdziwienie budzi wyjątkowo wysoka masa własna auta, która wynosi ponad 2,2 tony. To dużo, jak na elektryka tej wielkości. Na szczęście nie czuć jej w czasie jazdy. Nowe Volvo jest zwartym autem, prowadzi się sportowo, a po dodaniu gazu potrafi zarzucić tyłem. Zawieszenie jest sztywne, a układ kierowniczy po zwiększeniu siły wspomagania w konfiguratorze również do niego pasuje, chociaż mógłby być trochę bardziej precyzyjny.

Za to ponad 400-konne Volvo C40 znakomicie przyspiesza i równie dobrze hamuje. Jedno i drugie można robić, używając wyłącznie pedału gazu. Wzorem innych producentów Szwedzi wprowadzili funkcję zwaną "one pedal". Tutaj działa wyjątkowo efektywnie.

W czasie jazdy miejskiej można w ogóle nie dotykać hamulca. Puszczają prawy pedał, hamujemy. Wciskają go mocniej, oczywiście przyspieszamy. Progresja w jedną i drugą stronę jest łatwa do wyczucia i szybko można się przyzwyczaić do takiego sposobu jazdy. Mnie się udało nie dotknąć hamulca przez prawie 100 km.

Co jeszcze trzeba wiedzieć o nowym samochodzie? Niektórzy narzekają na materiały do wykończenia wnętrza. Moim zdaniem są odpowiedniej jakości, w dodatku spora część pochodzi z recyklingu i nie znajdziemy w nim żadnych elementów pochodzenia zwierzęcego. Może nie świadczą o klasie premium, ale za to o nowoczesnym podejściu.

W drugim rzędzie siedzeń mogłoby być ciut więcej przestrzeni. Z powodu nieco krótszego od rywali rozstawu osi i opadającej linii dachu, malkontenci mogą na to trochę ponarzekać. Za to Volvo C40 ma dwa bagażniki. W przednim zmieści się 31 l zakupów, w tylnym 413-489 l w zależności od sposobu pomiaru.

Volvo C40 Recharge
Volvo C40 Recharge fot. Volvo/Stan Papior

Volvo C40 Recharge — cena i opinia Moto.pl

Volvo C40 w Polsce kosztuje nieco ponad 273 tys. zł (z obowiązkowym pakietem ubezpieczeniowym na 3 lata) i można je zamówić w jednej, opisanej tutaj wersji napędowej. Biorąc pod uwagę znakomite osiągi, cena jest uzasadniona. Pierwsze egzemplarze właśnie zjeżdżają z taśmy produkcyjnej belgijskiej fabryki koncernu w Gandawie. Dzięki uprzejmości firmy mogliśmy się o tym przekonać na własne oczy.

Podobno pierwsi klienci odbiorą pierwsze egzemplarze na początku 2022 roku. Warto czekać? Być może. Dzięki Volvo C40 zrozumiałem dwie rzeczy. Po pierwsze, że to model przeznaczony dla młodszych i mniej tradycyjnych klientów tej marki.

Ma nietypowy kształt nadwozia, ekologiczne wnętrze z systemem operacyjnym pochodzącym z telefonów, nie wspominając o elektrycznym napędzie. W dodatku będzie można go zamówić w jednej wersji z niewieloma dostępnymi opcjami i tylko przez internet. W proces odbioru wciąż są zaangażowani dealerzy, a jeśli ktoś nie potrafi kliknąć przeglądarce w domu, również pomogą mu to zrobić.

Volvo C40 uświadomiło mi jeszcze coś. W samochodach elektrycznych zacierają się granice pomiędzy samochodami popularnych marek i premium. Trudno wskazać jakieś elementy, które stawiają C40 ponad produktami konkurencji, nawet jeśli to wynika częściowo z platformy CMA, która ma już cztery lata.

Raczej łatwo byłoby mi zrobić odwrotnie: wskazać przewagi techniczne bardziej plebejskich firm. Co nie znaczy, że Volvo jest skazane na porażkę. Bynajmniej. Wciąż działa wizerunek marki, sportowy charakter tego modelu i unikalne wnętrze. A nawet jeśli wkrótce zniknie klasa premium, to nic nie szkodzi. I tak od wielu lat w jej kreowaniu jest coraz większy udział marketingu.

Volvo C40 Recharge
Volvo C40 Recharge fot. Volvo/Stan Papior
Więcej o: