To chyba jakaś zmowa, bo ostatnio dostaję do wypróbowania wyłącznie samochody, o których trudno napisać cokolwiek złego. Zwłaszcza jeśli ktoś nie próbuje szukać wad na siłę. W odświeżonej Fieście na pewno znajdzie się kilka, ale bardzo łatwo je wybaczyć już po chwili spędzonej za kierownicą tego niedużego samochodu.
Pod długą nazwą Fiesty schował się napęd z benzynowym trzycylindrowym silnikiem pojemności zaledwie jednego litra oraz trzech cylindrach. Taka charakterystyka brzmi mało imponująco, ale trzeba dodać, że ten silnik rozwija moc 155 KM, a dodatkowo jest wspomagany dodatkowym niewielkim silnikiem elektrycznym. To bardzo udana jednostka napędowa.
Motor elektryczny to tak zwany rozrusznik-generator, dzięki któremu napęd Fiesty można określić mianem hybrydowego. Nie jest to jednak pełna hybryda tylko jej "miękka" wersja nazywana również mikrohybrydą. Silniczek elektryczny pracuje przy napięciu 48 V i osiąga moment obrotowy o wartości 24 Nm, który pozwala na dłuższe przerwy w pracy głównej jednostki napędowej, na przykład w czasie postoju na światłach.
Dodatkowo samochód jest w stanie odzyskiwać energię kinetyczną przy hamowaniu i magazynować ją w niedużym akumulatorze litowo-jonowym. Zebrany prąd jest później wykorzystywany do zasilania silnika elektrycznego. Właśnie dzięki temu może służyć również do wspomagania spalinowego przy dynamicznym ruszaniu i rozpędzaniu samochodu.
Raptem 24 niutonometry brzmią skromnie, ale dzięki temu można było zastosować w silniku benzynowym turbosprężarkę o większej inercji, która uzyskuje ciśnienie robocze przy nieco wyższych obrotach niż zazwyczaj. W najniższym zakresie prędkości obrotowych spalinowy silnik jest częściowo wyręczany przez silnik elektryczny.
To pomysł stosowany przez niektórych producentów, bo jest genialny w swej prostocie. Żaden z silników bez pomocy drugiego nie działałby idealnie, ale wspaniale się uzupełniają. Najlepszy w takim rozwiązaniu jest fakt, że system działa właściwie niezauważalnie dla kierowcy, który odczuwa tylko efekty tej współpracy: imponujące przyspieszenie i elastyczność.
Dodatkowe wyposażenie nie ogranicza przestrzeni na bagaż ani we wnętrzu. Bagażnik ma nominalną pojemność 311 litrów, co w samochodzie o długości czterech metrów trzeba uznać za przyzwoitą wartość. Samochód ma nadwozie klasycznego miejskiego hatchbacka i powszechny w tej klasie przedni napęd i przekazywany przez manualną przekładnię.
Podstawowa różnica między Fiestą Ecoboost Hybrid i większością miejskich aut jest taka, że Ford rozpędza się nadzwyczaj chętnie. Mała Fiesta jest dynamiczna i prowadzi się znakomicie. Robi tak znakomite wrażenie podczas jazdy, że przestaję tęsknić za fantastycznym sportowym modelem Fiesta ST. Oprócz tego coraz lepiej rozumiem, dlaczego jest aż tak dobry.
Przy udanej konstrukcji bazowej Fiesty znacznie łatwiej stworzyć z niej idealne auto klasy GTI. Testowany model Fiesty ma w sobie tyle werwy, że może sprawić większą frajdę z jazdy niż niejeden prawdziwy hot hatch. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje nieco więcej czasu niż sportowemu modelowi - 8,9 sekundy.
Najszybsza Fiesta ST przyspiesza do takiej prędkości w 6,5 sekundy. Różnica w teorii wydaje się duża, ale w codziennym ruchu jest niemal nieistotna. Głównie z powodu znakomitej elastyczności jednostki napędowej, która przyspiesza bardzo skutecznie już przy niskich obrotach.
Tradycyjna sześciobiegowa skrzynia również działa fantastycznie. To samo dotyczy precyzyjnego układu kierowniczego i zawieszenia, którego możliwości nie są w stanie ukryć nawet nieco za duże zimowe koła. Nawet układ hamulcowy jest wyjątkowo dobrze skalibrowany. Precyzyjne dozowanie siły hamowania to łatwizna i nie osłabiło jej zastosowanie mechanizmu odzyskiwania energii przez rekuperację.
Bardzo lubię charakterystykę pracy niedużych trzycylindrowe silników Forda nowej generacji. Mają atrakcyjne brzmienie i niskie opory mechaniczne. Chętnie wkręcają się na wysokie obroty i nie tracą przy nich dynamiki. To znakomite jednostki napędowe, które są stosowane w całej rodzinie mniejszych samochodów tej marki.
Jednolitrowy silnik testowanego modelu potrafi nawet wyłączyć jeden z trzech cylindrów przy niskim obciążeniu. Razem z mikrohybrydowym układem zdaniem Forda powinno to oszczędzić do 5 proc. benzyny w porównaniu z tradycyjnym silnikiem benzynowym o podobnej mocy. Testowe zużycie uzyskane w trakcie tygodniowych jazd po mieście było wyższe od oczekiwanego. Potrafiło osiągnąć nawet 9 l/100 km, ale biorąc pod uwagę inne zalety silnika i samochodu, łatwo to wybaczyć.
Te same pozytywne cechy sprawiają, że równie szybko przymykam oko na nieidealne tworzywa sztuczne użyte do wykończenia wnętrza oraz kilka innych drobiazgów. Nawet wyższe od oczekiwanego zużycie paliwa to pewnie moja, chociaż to Fiesta bez przerwy prowokuje do mocniejszego wciskania pedału gazu.
Trzeba zaznaczyć, że Ford Fiesta Ecoboost Hybrid nie jest futurystycznym miejskim autem z napędem, który żyje własnym życiem. Fani najnowszych technologii motoryzacyjnych będą rozczarowani i wybiorą jakiś samochód z rosnącej oferty konkurencji. Na rynku jest coraz więcej miejskich aut z pełnym hybrydowym napędem, a nawet elektrycznych.
Fiesta jest inna i przeznaczona dla bardziej tradycyjnego klienta. To proste miejskie auto, ale wyjątkowo urokliwe i z duszą prawdziwego GTI. Jeśli ktoś nie ma bardzo wygórowanych wymagań w kwestii osiągów z powodzeniem zastąpi flagowy model Fiesta ST. Testowana odmiana ST Line jest mniej więcej 18 tys. zł tańsza, od bazowej Fiesty ST. Oczywiście sportowy model ST został przez Forda znacznie lepiej wyposażony do szybkiej jazdy, ale jednocześnie jest zdecydowanie bardziej bezkompromisowy. Model ST Line z 155-konnym silnikiem stanowi idealny złoty środek.
To zaleta, ale jednocześnie największa wada tej wersji Fiesty. Trudno określić jej nabywcę. Człowiek szukający normalnego miejskiego auta nie będzie chciał zapłacić aż tak dużo, a fana klasy GTI może odstraszyć brak sportowego wyglądu. Amatorzy najbardziej ekonomicznych w eksploatacji rozwiązań wybiorą coś z modeli hybrydowych. Poza tym wprawdzie Fiesta Ecoboost Hybrid w wersji ST Line ma trochę sportowych akcentów, ale do prawdziwego hot hatcha pod tym względem jej sporo brakuje.
Za Forda Fiestę Ecoboost Hybrid ST Line trzeba zapłacić około 74 tys. złotych. Są oczywiście tańsze modele Fiesty z silnikami o mocy od 75 KM i cenami zaczynających się od niecałych 53 tys. zł, ale w takiej konfiguracji trudno będzie wykorzystać potencjał tkwiący w zawieszeniu miejskiego samochodu.
Już wiem. Fiesta Ecoboost Hybrid jest idealnym autem dla osoby, która z jakiegoś powodu nie chce albo nie może jeździć prawdziwym GTI, a nie chce rezygnować z zadziornego charakteru auta. I bardzo dobrze, że powstają takie samochody. Dzięki nim oferta rynkowa staje się bogatsza i każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedno. Kontakt z nietypową wersją najnowszego wydania Fiesty przypomniał mi za co najbardziej lubię europejskie samochody marki z niebieskim owalnym logo. Ich konstruktorzy wciąż pamiętają do czego przede wszystkim służą nawet najtańsze i najprostsze auta. Do jazdy, dlatego wszystkie powinny wykonywać tę czynność dobrze. Nawet jeśli większość kierowców nie doceni ich starań.