Jeśli przy zakupie samochodu liczy się pierwsze wrażenie, to Clio Grandtour GT powinien budzić spore zainteresowanie. Linie nadwozia są więcej niż atrakcyjne i podkreślają sportowy styl samochodu. Z zewnątrz auto wyróżnia się agresywnymi zderzakami, zarezerwowanymi dla wersji GT, czy dużymi 17-calowymi kołami w ciemnoszarym odcieniu. Clio GT zachęca, by wsiąść do środka i przyjrzeć mu się bliżej.
Nie ma tu, jak w Clio RS, czerwonych szwów i akcentów wykończenia wnętrza, a zamiast literek oznaczających w skrócie Renault Sport są oznaczenia GT. Kierownica, przełączniki, panel centralny, czy materiały użyte do wykończenia wnętrza są identyczne dla wszystkich droższych specyfikacjach Clio i równie dobrze spasowane. Są też dodatkowe elementy: duże logo GT na dole kierownicy, manetki pod kierownicą, przycisk RS Drive na tunelu centralnym oraz aktywna kontrolka Renault Sport, zapalająca się po wciśnięciu wspomnianego guziczka. Silnik benzynowy 1.2 TCe można zamówić w innych specyfikacjach Clio, czemu zatem mielibyśmy dopłacać ok. 10 tys. zł do wersji GT?
Odpowiedź na to pytanie jest oczywista dla kierowców chcących pogodzić niskie spalanie w trakcie codziennej jazdy ze sportowymi odczuciami oferowanymi przez wersję GT. Wypełnia ona lukę pomiędzy "rodzinnymi" Clio a RS-em, który, nota bene nie jest oferowany w nadwoziu Grandtour.
Gadżeciarzy może przekonać system RS Monitor , wyjęty niczym z gry komputerowej. Pozwala w czasie rzeczywistym obserwować i analizować wszelkie parametry dotyczące pracy silnika, skrzyni, układu hamulcowego oraz samej jazdy.
Uruchomienie silnika niczego specjalnego nie zwiastuje, ale różnicę czuć już od pierwszych przejechanych metrów. Zawieszenie jest twarde, ale w pozytywnym znaczeniu. Kierowca nie ma wątpliwości, że podoła ono pełnej mocy silnika. W jej uwolnieniu pomaga przycisk RS Drive . Zmiana jest natychmiastowa, zmienia się sposób w jaki skrzynia reaguje na pedał gazu, który także jest teraz bardziej wyczulony. Dynamika Clio GT jest adekwatna do mocy 120-konnego silnika. Setkę można osiągnąć w 9,4 sekundy po starcie. Imponujące? Nie bardzo. Wystarczające? W zupełności.
Pomijając hałas pojawiający się przy wyższych prędkościach, auto pozostawia pozytywne wrażenia z jazdy. Sztywny układ kierowniczy o zmiennej sile wspomagania, zaprojektowany specjalnie z myślą o tym modelu, jest świetny. Precyzyjny i stawiający wyraźny opór, ale nie męczący nawet podczas dłuższych pobytów w miejskich korkach.
Niezbyt przypadła mi do gustu sześciobiegowa skrzynia dwusprzęgłowa EDC, której zachowanie można porównać do niesfornego kota leżącego dostojnie na kanapie lub przewracającego dom do góry nogami. Podczas codziennej jazdy w trybie "spokojnym" można podziwiać szybkość skrzyni, patrząc jak szybko wskazówka obrotomierza skacze pomiędzy kolejnymi biegami, ale w trybie sportowym już nie jest tak różowo. Zmiany stają się nerwowe, co nie jest uzasadnione ani mocą, ani charakterem auta. W końcu nie mamy do czynienia z RS-em, tylko z miejskim łobuziakiem. Czasem też korci, by pomóc skrzyni w wyborze kolejnego biegu łopatką pod kierownicą.
Zdaniem producenta Grandtour GT jest bardzo oszczędny. Mieści się w emisji 120 g CO2 na 100 km, co w wielu krajach oznacza specjalne ulgi przy zakupie, bądź niskie podatki drogowe oraz przekłada się na średnie spalanie katalogowe na poziomie 5,2 l/100 km. W praktyce nie jest już tak świetnie. Na naszej trasie testowej wyniosło ono 7,8 l/100 km. To aż o połowę więcej, niż deklaruje Renault.
Z Clio Grandtour mieliśmy już do czynienia wcześniej, wiemy zatem, że przestronność wnętrza nie budzi zastrzeżeń. Bagażnik ma standardową pojemność 443 litrów. W porównaniu do 530 litrów oferowanych przez Fabię Combi nikogo na kolana nie powali, ale przy układzie 2+1 jest w zupełności wystarczający i ma regularne kształty.
Za nowe Clio Grandtour GT trzeba zapłacić równe 70 tys. zł. Dużo. Oprócz sportowego podwozia z wyborem trybu jazdy w standardzie otrzymamy głównie automatyczną klimatyzację oraz topowy system multimedialny R-Link z nawigacją i wspomnianym RS Monitor . Na tym luksusy się kończą. Problem w tym, że ciężko odnieść się do konkurencji, gdyż jej brak. Szukając czystej przyjemności z jazdy można rozważyć mocnego Forda Fiestę ST (185 KM) za 75 000 zł, ale w tej klasie kombiaka oferuje jeszcze tylko Skoda, a sportowej wersji próżno szukać w katalogu rodzinnej Fabii.
Summa Summarum
Clio Grandtour GT to udany kompromis. Rodzinne nadwozie o atrakcyjnym kształcie wyróżniono unikalnymi dodatkami, podwozie daje sporo przyjemności z jazdy, choć spalanie przy tej mocy mogłoby być nieco niższe. Moim zdaniem przy tak wysokiej cenie wyposażenie powinno bardziej rozpieszczać kierowcę, by ten miał poczucie że dobrze wybrał, a nie przepłacił.
Gaz
Świetny układ kierowniczy dający dobre czucie kierowcy, solidne sztywne podwozie, wszelkie zalety małego nadwozia kombi
Hamulec
Skromne wyposażenie w stosunku do ceny, skrzynia EDC pracuje nerwowo w trybie sportowym, trochę zbyt wysokie spalanie
Renault Clio Grandtour GT 1.2 TCe 120 EDC | Kompendium
ZOBACZ TAKŻE:
Renault Clio (2005 - 2012) - test | Opinie Moto.pl
Materiały partnerów
zobacz wybrane produkty