Mały Citroen, choć w porównaniu z pierwszą generacją urósł i zmienił się diametralnie, wciąż ma w sobie coś kobiecego. To delikatność? A może, tylko kwestia koloru nadwozia? Do redakcji trafił z lakierem "Blue Botticelli". Poczucie piękna nieobce jest jednak wielu mężczyznom. Francuzi ciągle jeszcze mają dobrą rękę do estetyki i w nowym C3 po prostu to widać.
Nadwozie nie jest już tak "bąblowate" jak kiedyś i wygląda bardziej dynamicznie, ale wcale nie pogorszyło to jego funkcjonalności. Miejsca nie brakuje, bagażnik ma pojemność aż 300 l. We wnętrzu można poczuć się naprawdę miło. Ciekawa stylistyka deski rozdzielczej, dobre materiały i nienaganne wykończenie to atuty przedziału pasażerskiego. Dopracowane detale cieszą oko, przyjemność z jazdy potęguje dobre wyciszenie silnika i podwozia. Przednia szyba, wyprowadzona niemal do połowy dachu (standard w wersji Exclusive), spodoba się tym, którzy zamiast smutnej szarej tapicerki nad głową, wolą widok niebo. Oczywiście można ją szybko zmniejszyć do typowego rozmiaru. Uwaga wyżsi kierowcy, by nie zawadzić o czoło, na czas przesuwania gigantycznej rolety, warto schylić głowę.
Nie za dużo laurek? Francuzi tak mocno postawili na design, że zapomnieli o funkcjonalności. Przynajmniej jeśli chodzi o czytelność wskaźników przed kierowcą. Wyglądają banalnie.
Niewątpliwym plusem C3 1.6 e-HDI w wersji Exclusive jest wyposażenie. Oprócz wspomnianej, panoramicznej szyby przedniej oraz czołowych, bocznych przednich i kurtynowych poduszek powietrznych standardowy zestaw elementów obejmuje między innymi automatyczną klimatyzację, radio z CD i MP3, elektrycznie sterowane szyby w przednich drzwiach, centralny zamek z pilotem i 16-calowe obręcze kół ze stopu lekkiego. Sporo tego. Kłopot w tym, że za taką odmianę C3 trzeba zapłacić przynajmniej 65 350 zł.
Zawieszenia C3 od pierwszego metra nie pozostawiają wątpliwości, że mamy do czynienia z autem francuskim. Nie są przesadnie miękkie, ale zapewniają naprawdę dobry komfort jazdy. Wcale nie cierpi na tym prowadzenie, w każdych warunkach można liczyć na dobrą stabilność "cytrynki". Zastrzeżenie można mieć tylko do wspomagania układu kierowniczego, który działa ze zbyt dużą siłą wspomagania. Na parkingach owszem, może się sprawdzić. Jednak brak pełnej precyzji trochę przeszkadza przy większych prędkościach.
To drobna wada, bo przecież C3 z turbodieslem 1.6 o mocy 92 KM nikt nie będzie jeździł sportowo. Dynamika silnika w sam raz sprawdza się w zwykłej, codziennej eksploatacji. Cenna jest również jego elastyczność, nie trzeba raz po raz sięgać do dźwigni zmiany biegów. I najważniejsze - technologia e-HDI zwana przez producenta "mikrohybrydą". W C3 kierowca odczuwa jej obecność jedynie poprzez system start-stop, który wyłącza silnik na każdym postoju i uruchamia go ponownie po wciśnięciu sprzęgła. Działa bez zarzutu, a przede wszystkim bardzo szybko. Niektórzy mogli by się uczyć od koncernu PSA odpowiednio sprawnego włączania silnika. Trzeba też dodać, że przerwa w pracy jednostki napędowej może trwać naprawdę długo, mimo włączonego oświetlenia czy grającego radia. Zastanawia także fakt, że w wydaniu francuskim, silnik potrafi się wyłączyć jeszcze kiedy auto toczy (ok. 2 km/h) np. dojeżdżając do świateł.
A co z ekonomią ? Co w praktyce daje "mikrohybryda" ? To zależy. Jeśli nie jeździmy w krokach, efekty są mizerne. W takich warunkach system start-stop działa sporadycznie, wyłączenia silnika następują z rzadka. A silnik 1.6 e-HDI mimo wszystko bardzo oszczędnie obchodzi się z paliwem. Przeciętnie zużywa 5 l/100 km - 4 l/100 km w trasie i 6 l/100 km w mieście. Jeśli zmagamy się z gęstym ruchem ulicznym i nie tylko paryskimi korkami to na automatycznym zatrzymywaniu silnika można zaoszczędzić 0,2 - 0,4 l/100 km. Taki jest ekonomiczny, a przy okazji również ekologiczny wymiar nowej technologii. Przyszli nabywcy niech ocenią, czy gra jest warta świeczki i czy wydatek na wspomagającą kieszeń i środowisko naturalne technologię naprawdę się opłaca.
Jedno jest pewne - C3 jest przyjemny nawet bez technicznych fajerwerków. Dlatego równie dobrze można sobie sprawić wersję 1.6 HDI Sedution za 59 900 zł, tracąc mikrohybrydowe cacko i automatyczną klimatyzację na rzecz manualnej, ale zostawiając w kieszeni prawie 5500 zł. Trzeba by przejechać mikrohybrydą ponad 200 000 km, zaoszczędzając 0,4 l paliwa na każdych 100 km, by wyrównać tę różnicę. Cóż, ekologia nie po raz pierwszy okazuje się kosztowna.
Dynamiczny i oszczędny silnik, szybki system start-stop, stabilne podwozie, atrakcyjne nadwozie i wnętrze, wysoki komfort jazdy, nienaganne wykończenie, bardzo dobre wyposażenie, relatywnie duży bagażnik.
Zbyt mocne wspomaganie układu kierowniczego, mała efektywność technologii mikrohybrydowej, wysoka cena.
C3 w testowanej wersji to prawdziwe, choć kosztowne cacko. Ale trzeba sobie zdać sprawę, że każde auto z czołówki klasy miejskiej z podobnym silnikiem i podobnym wyposażeniem po prostu słono kosztuje. Choć może nie zawsze aż tak słono. Kogo nie stać - musi celować w skromniejsze wyposażenie albo w modele z niższej półki. Nie można jednak zapominać, że C3 ma do zaproponowania coś więcej, niż rynkowi rywale - własny, niepowtarzalny styl poparty wysoką jakością, nowoczesną technologią i dbałością o estetykę.
Dariusz Dobosz
ZOBACZ TAKŻE: