Oczywiście producent tak a nie inaczej reklamując to auto, przede wszystkim chciał zwrócić uwagę na to, że nowe C5 będzie tak niezawodne i bezawaryjne jak legendarne już pod tym względem niemieckie marki. Może się to wydawać nieco dziwne, ale w naszym, pełnym stereotypów i przyzwyczajeń kraju taka reklama miała jednak sens. Zwłaszcza, jeśli przypomnimy sobie poprzednią, nie grzeszącą bezawaryjnością generację C-piątki (choć znam takich, którzy ją mają i wcale nie chcą z niej rezygnować, bo... nic się nie dzieje).
Zostawmy jednak marketingową papkę i skupmy się na tym, co jest najważniejsze, czyli na samochodzie. A jest się na czym skupiać. Nowa C-piątka zdecydowanie odcina się od tego, co prezentowała poprzednia, trochę zwalista i w sumie nijaka generacja. Citroen wreszcie ma charakter. Nie sposób nie zwrócić uwagi choćby na wklęsłą tylną szybę. W autach klasy średniej takie nietypowe rozwiązanie to zwyczajnie ewenement. Mimo naszpikowania nadwozia srebrnymi dodatkami, całość wreszcie nie razi oka, jak miało to miejsce w poprzednim modelu. Jest całkiem monumentalnie, ale też stylowo i ze smakiem.
Wygląd zewnętrzny jest tylko zapowiedzią tego, co znajdziecie w środku "cytryny". Początkowo elegancja, świetna stylizacja, dobór barw, jakość materiałów i ich dokładne spasowanie aż przeraża. I skłania do zadumy, czy naprawdę warto pchać się w koszty i na siłę szukać czegoś mniejszego, gorzej wyposażonego, ale z segmentu premium. Po to, żeby tylko i wyłącznie mieć się czym pochwalić przed znajomymi? Nie ma sensu. Po pierwszym szoku, czas na drugi. Liczba przycisków, pokręteł i przełączników jest wręcz ogromna. Na samym początku trudno się połapać o co w tym wszystkim chodzi. Na szczęście rdzeń kierownicy najeżonej guzikami jest nieruchomy (wbrew pozorom podczas jazdy dziwnie jest tylko przez pierwszy kilometr) - przynajmniej podczas manewrów cała ta klawiatura pozostaje w tym samym położeniu. Natomiast to, co denerwuje to brak uchwytu czy choćby wnęki na napój. Właściwie to jeden jest, ale został skrzętnie ukryty w schowku pod podłokietnikiem. Rozwiązanie kompletnie bez sensu. Kiedy jednak wreszcie usiądziecie w wygodnym fotelu z ogromnym zakresem regulacji (włącznie z nachyleniem górnej części oparcia), odpalicie silnik i ruszycie, wszystkie odnalezione wcześniej niedociągnięcia szybko odejdą w zapomnienie...
Jazda Citroenem C5 jest jak rejs statkiem po spokojnym morzu. Pozwalające na regulację prześwitu (tylko do prędkości 40 km/h) hydropneumatyczne zawieszenie Hydractive III+ połączone z układem wielowahaczowym na przedniej i tylnej osi zaadoptowane z flagowego C6 połyka dosłownie wszystkie niedoskonałości nawierzchni, na jakie jesteśmy narażeni na każdym kroku w naszym kraju. To niesamowite, że odcinki, które w innym aucie pokonywalibyśmy przeklinając dzień, w którym urodził się zarządca danej drogi, Citroenem C5 przejeżdżamy, nie wiedząc nawet o istnieniu dziur. Jedyną odczuwalną oznaką jest tak lekkie bujanie karoserii. I nawet 17-calowe felgi z oponami o dość niskim profilu i załączony utwardzający lekko zawieszenie "tryb sportowy" nie są w stanie popsuć błogiego nastroju ciszy i spokoju.
Co istotne, do środka nie przedostają się praktycznie żadne hałasy z zewnątrz. Odpowiednie kształty nadwozia w połączeniu z dodatkowymi uszczelkami w drzwiach, wielowarstwową szybą przednią, dźwiękoszczelnymi oknami bocznymi (tylko w wersji Exclusive), matami wygłuszającymi silnik czy hydrosprężystymi podkładkami w tylnym zawieszeniu powodują, że jazda Citroenem jest jak podróż przez krainę ciszy. Ciszy, której nie jest w stanie zakłócić absolutnie nic. Brawo. Na szczęście komfort nie odbija się w aż tak wielkim stopniu na prowadzeniu samochodu, jak można się było spodziewać. Układ kierowniczy, wyposażony w zmienne wspomaganie (podczas szybszej jazdy słabnie, gdy jedziemy wolniej, jego siła jest zwiększana), pracuje bardzo precyzyjnie. Odnoszę wrażenie, że pod tym względem jest nawet bardziej bezpośrednio niż w Citroenie C6, choć oczywiście kierowca jest mocno izolowany od tego, co się dzieje z przednimi kołami. Przesadzając w zakrętach wcześniej dowiemy się, że straciliśmy przyczepność przez załączenie układu ESP niż odczujemy to na kierownicy. Z drugiej strony, chyba nikt o zdrowych zmysłach nie będzie tego typu samochodem szalał po ciasnych łukach...
Pod maską testowanego egzemplarza znalazł się turbodoładowany, benzynowy motor o pojemności 1,6 litra i mocy 155 KM (240 Nm maksymalnego momentu obrotowego). Jednostkę zestawiono z sześciobiegową przekładnią manualną. Mimo sporej masy własnej auta, przekraczającej półtorej tony, taki zestaw pozwala na dynamiczną jazdę zarówno w mieście, jak i poza nim. Podczas testu nigdy nie przytrafił się moment, w którym odczuwalne byłyby niedostatki mocy. A jak ze spalaniem? Nie jest źle - co prawda w mieście auto potrafi skonsumować ponad 11 litrów na "setkę", ale w trasie spokojnie da się zejść poniżej 8 litrów.
GAZ Elegancki wygląd zewnętrzny, jakość wykonania wnętrza, niesamowity komfort podróży
HAMULEC Cup-holder umieszczony w dziwnym miejscu, układ kierowniczy izolujący kierowcę od nawierzchni, spore spalanie w mieście testowanego egzemplarza
SUMMA SUMMARUM Niemiec z niego taki, jak gwiazda z Paris Hilton. Wbrew temu, co twierdziły reklamy, Citroen pozostał francuski z krwi i kości. C5 jest wreszcie elegancki, dobrze wykonany i wyposażony przekonuje przede wszystkim niesamowitym komfortem. A jak będzie z bezawaryjnością? Oby w tym przypadku było "po niemiecku".
Citroen C5 1.6 THP Exclusive | Kompendium
* dane fabryczne
ZOBACZ TAKŻE: