Infiniti FX Vettel Edition - test | Za kierownicą

Pewnie znacie ten dowcip, w którym pada pytanie jakie auto jest najlepsze, a w odpowiedzi słyszymy: służbowe. Wiem, stare i już nie śmieszne. Jednak w tym przypadku żart może mieć pokrycie z rzeczywistością. Mieliśmy bowiem okazję sprawdzić, ile wart jest służbowy samochód mistrza świata F1. Zapraszamy na test Infiniti FX Vettel Edition

I nfiniti Q50

W polskim oddziale Infiniti zapanował niemal stan wyjątkowy. I w sumie nie ma się co dziwić. Nie co dzień sprzedaje się najdroższy samochód jaki kiedykolwiek Infiniti miało w swojej ofercie. Auto sprowadzono do jazdy próbnej dla przyszłego, i póki co - ewentualnego, klienta aż z Genewy. Dzięki tym staraniom rarytasowy FX Vettel Edition trafił do Warszawy, a my nie mogliśmy przepuścić okazji, żeby się nim nie przejechać.

Cały tydzień świeciło słońce, a dzisiaj pada deszcz. Pocieszając się, próbuje sobie przypomnieć czy może Vettel jest jednym z tych kierowców, którzy kochają jazdę w deszczu. Trochę ratowałoby to sytuację. Jednak tego nie wiem. Nie jestem, aż tak zagorzałym fanem F1. Sebastian Vettel nie jest lubianym kierowcą, szczególnie u nas w kraju. Za to jego wizerunek pokazywany w niemieckiej telewizji i prasie jest skrajnie inny. To młody, miły i uśmiechnięty chłopak. Prawda pewnie leży po środku. Tak czy inaczej, jeździ piekielnie szybko, a ten model Infiniti powstał pod jego dyktando. Powinno więc być ciekawie.

Pomysł na zbudowanie takiej wersji zrodził się w marcu 2011 roku, po spotkaniu mistrza z dyrektorem kreatywnym japońskiej marki. Kilka miesięcy później FX Vettel Edition został zaprezentowany na salonie we Frankfurcie, a od początku marca 2013 roku auto trafia do pierwszych klientów. Wersja jest ściśle limitowana. Powstanie tylko 150 egzemplarzy, z tego 50 trafi  do Europy (właściwie to 49, bo pierwszy trafił do Vettela), wśród nich jest 15 sztuk z kierownicą po prawej stronie przeznaczonych na rynek angielski. Z europejskich sprzedano do tej pory 23 egzemplarze.

Mikołaj Sokół o Vettelu: Osoba Vettela wzbudza w świecie Formuły 1 wyłącznie skrajne emocje. Część kibiców podziwia jego sukcesy i kolejne rekordy, uznając go za jednego z najwybitniejszych kierowców wszech czasów. Inni są zdania, że najmłodszy w historii potrójny mistrz świata swoje osiągnięcia zawdzięcza przede wszystkim doskonałym samochodom, projektowanym przez technicznego guru F1 Adriana Neweya. Do tych ostatnich zaliczają się też jego rywale z toru - jak Fernando Alonso, który w zeszłym sezonie lubił podkreślać, że w walce o tytuł jego przeciwnikiem nie jest Vettel, tylko konstrukcja Neweya.

Dlaczego Infiniti jest służbowym autem Vettela? To proste. Red Bull Racing wykorzystuje w swoich bolidach silniki Renault. Francuzi są udziałowcem Nissana, a ten z kolei jest właścicielem Infiniti. Co ciekawe limitowana wersja przebudowywana jest w niemieckiej firmie tuningowej Brabus. Tak, tak - specjalisty od Mercedesów. Infiniti dostarcza do Bottrop seryjne samochody i tam montowane są ręcznie wszystkie nowe komponenty.

Na wstępie powiększono moc silnika o dodatkowe 30 KM. Teraz pięciolitrowy V8 osiąga 420 KM. Nie modyfikowano jednak elektroniki tylko zamontowano nowy układ wydechowy, który przy okazji ma nadać autu brutalny dźwięk. Żeby mistrz świata mógł zbliżyć się do prędkości osiąganych w F1, wydłużono przełożenia 7-biegowej, automatycznej skrzyni. Teraz ten SUV rozpędza się do 300 km/h. Przyspieszenie do setki z 5,8 sekundy spadło do 5,6 sekundy. Zawsze coś. Zawieszenie obniżono o 20 mm, co w połączeniu z nowym ospojlerowaniem  poprawiło o 5% aerodynamikę auta. Przez zastosowanie elementów wykonanych z lekkiego włókna węglowego obniżono masę własną o 46 kg. Dało to niewiele, bo ten kolos nadal waży nieco ponad dwie tony (2074 kg). Obudowy lusterek, wlot powietrza, przedni pofalowany niczym w bolidzie F1 płat i tylny dyfuzor z centralnie zabudowanym światłem przeciwmgłowym, wzorowanym również na F1, zbudowano z karbonu. 21-calowe obręcze kół mają specjalny wzór zarezerwowany wyłącznie dla tej wersji. Z tymi wszystkimi dodatkami FX wygląda naprawdę dobrze - muskularnie i sportowo. Jest klimat.

Mikołaj Sokół o Vettelu: Prawda leży pośrodku: bez świetnego samochodu Vettel nie osiągnąłby takich sukcesów, a z drugiej strony takim samym autem dysponuje też jego zespołowy partner. Prawdą jest jednak też to, że Niemiec od początku kariery w F1 cieszył się uprzywilejowaną pozycją w imperium Red Bulla. Jako pupilek Helmuta Marko, doradcy Dietricha Mateschitza do spraw wyścigowych, Vettel jest pod specjalną ochroną w ekipie i nawet najgłupsze błędy - jak spowodowanie kolizji z Markiem Webberem w GP Turcji 2010 - zawsze uchodziły mu na sucho.

Dwie kawy, woda gazowana i nie gazowana, niemal rozładowany telefon. W końcu jazda testowa klienta dobiega końca. Gość nie mógł się odkleić od tego auta. To dobry znak dla Infiniti. Teraz nasza kolej. We wnętrzu też postarano się o wyjątkową atmosferę. Dominują tu duże, obszyte alcantarą, kubełkowe fotele i sporo karbonowych wkładek. Włókno węglowe jest na tunelu środkowym i boczkach drzwi. Sporo tu różnych drobiazgów: szwy na fotelach, kierownicy, skrzyni biegów i drzwiach są w fioletowym kolorze (to ulubiony kolor japońskiej marki), poza tym na oparciach foteli i centralnej konsoli jest logo limitowanej edycji z wypisanym nazwiskiem mistrza F1.

Fajnie się tu siedzi. Ten karbon, fotele, łopatki przy kierownicy i... prędkościomierz wyskalowany do 280 km/h. Ktoś tu chyba zapomniał, że ten potwór pędzi 300 km/h. Oprócz tego fajnie by było mieć "tacho" wyskalowane do 300 czy 320 km/h plus ta świadomość, że to realna prędkość, którą możemy osiągnąć. Jeśli zaczepi mnie jakiś dzieciak i zapyta ile to wyciąga to jak ja mu to wytłumaczę? Przyciskiem odpalam silnik i już rozumiem, dlaczego jazda testowa przeciągała się w czasie. To jeden z tych dźwięków, z którym mógłbyś zaczynać i kończyć dzień. Chrapliwy, basowy pomruk. Każde kopnięcie w gaz kwitowane jest groźnym warknięciem. Fajnie, że te dźwięki również docierają do środka i nie jesteśmy od nich odizolowani.

Mikołaj Sokół o Vettelu: Prywatnie jest bardzo miłym, lubiącym żartować chłopakiem z dużym poczuciem humoru. W kokpicie maska przyjaznego wesołka jednak znika: Vettel nienawidzi przegrywać, czego dowód mieliśmy niedawno, w GP Malezji - zignorował wyraźne instrukcje ekipy i wyprzedził zespołowego partnera, Webbera. Lubi się też skarżyć na innych kierowców, a także zwalać winę na Bogu ducha winnych rywali w sytuacjach, w których sam postąpił nieostrożnie - jak po zawinionej przez siebie kolizji z dublowanym Narainem Karthikeyanem, nazwanym potem przez mistrza idiotą i "ogórkiem".

Oczywiście, że są mocniejsze od tego FX SUV. Chociażby BMW X5/X6 w wersji M czy Mercedes ML 63 AMG. Jednak żaden z nich nie wyciąga 300 km/h. BMW maksymalnie rozpędza się do 275 km/h, a Mercedes do 280 km/h. Przy tych prędkościach, podobnie jak w prawdziwym wyścigu Vettel, ma jeszcze spory zapas pod gazem. Obniżone zawieszenie i większe koła dają o sobie znać podczas pokonywania zakrętów. W normalnych warunkach drogowych, nawet na mokrej nawierzchni, nasza bariera psychiczna mówi nam o wiele za wcześnie, że szybciej się nie da. Taki stan umysłu jest o wiele silniejszy niż faktyczne możliwości tego auta. Kubły mocno trzymają ciało, układ kierowniczy szybko i precyzyjnie przekazuje polecenia kierowcy do przednich kół, a skrzynia gładko i równo zmienia biegi.

Dojeżdżamy do zakrętu, zrzucamy lewą manetką bieg w dół, wrrrrrrr... ostre hamowanie, od połowy zakrętu wciskamy pedał gazu do podłogi, słyszymy przeciągłe wrrrrrrrr... i strzelamy do przodu. Gdybym nie jeździł wcześniej niemiecką konkurencją, mógłby popaść nawet w swego rodzaju zachwyt. Za każdym razem imponuje mi zwinność i możliwości takiego dwutonowego hipopotama. Infiniti FX Vettel Edition jest zwinniejszy od Range Rovera,  nie tak ostry jak Porsche GTS, bardziej sportowy od ML 63 AMG i prawie tak precyzyjny jak BMW X5. Jedna rzecz mi się nie podoba. Szkoda, że w aucie, które osiąga 300 km/h pozostawiono seryjny układ hamulcowy.

Mikołaj Sokół o Vettelu: Zbyt często prezentuje podejście w stylu "z drogi śledzie, bo mistrz jedzie", nie potrafi przyznawać się do błędów. Krytycy zarzucają mu także, że wszystkie sukcesy odniósł w jednym zespole, dysponując najszybszym samochodem - i przywołują statystyki, które niezbyt dobrze świadczą o jego skuteczności. Do GP Bahrajnu włącznie Vettel wygrał 28 wyścigów, ale aż 38 razy startował z pole position i 52 razy z pierwszego rzędu. Dla porównania, jego rywal Fernando Alonso zwyciężył w karierze 31 razy przy tylko 22 startach z pole position i 37 z pierwszego rzędu.

Opisując dodatki zewnętrzne umyślnie pominąłem jeden z elementów. Tylny spojler to jedyna rzecz widniejąca na liście dodatków. I tu dochodzimy do punktu "cena". Ten gadżet kosztuje bagatela niemal 30 000 złotych (29 330 zł). Ile w takim razie kosztuje cały samochód? Najdroższa wersja cywilnego Infiniti FX50 S kosztuje 342 310 złotych. Za FX Vettel Edition zapłacić trzeba niemal 100% więcej - 666 tysięcy 100 złotych i 42 grosze.

Dużo? Jasne, że tak jednak nikt nie każe wam go kupić. To auto dla wybranych. Każdy z klientów będzie mógł odwiedzić fabrykę w trakcie realizacji swojego zamówienia. Poza tym pewnie da się zaaranżować jakieś spotkanie z Sebastianem Vettelem. Dla fanów mega gratka. Sam się do nich nie zaliczam, ale tak sobie myślę czy byłbym skłonny dopłacić do wersji Walter Röhrl czy Adriana Lima Edition? Kto wie... A wy? Dla ułatwienia decyzji zdjęcia Adriany znajdziecie tu .

Summa Summarum

Jako auto służbowe Infiniti FX Vettel Edition sprawdza się znakomicie. Każdy z nas taką służbówkę chciałby mieć. To bezkompromisowy, szybki, widowiskowy i unikalny SUV. Cudów jednak nie ma. Prawdziwego sportowego ducha w dwutonowym aucie nie da się wyczarować. Mimo to i tak Infiniti zaskakuje zwinnością, precyzją prowadzenia no i fenomenalnym dźwiękiem. Prawdziwa gratka dla oddanych i bogatych fanów Vettela. Fajnie jeździć takim samym autem co mistrz. Dla całej reszty jest zbyt drogi. Zwykły FX50 S w zupełności im wystarczy.

Z racji, że nikt nie zna się na F1 tak jak Mikołaj Sokół , poprosiliśmy właśnie jego o kilka wypowiedzi na temat Sebastiana Vettela. Mikołaj jest od zawsze związany ze sportem motorowym, a w szczególności F1. Był obecny na prawie stu wyścigach z udziałem Roberta Kubicy i z bliska śledził długą, trudną drogę polskiego kierowcy na szczyt wyścigowych mistrzostw świata. Od sezonu 2006 regularny bywalec padoku, skąd czerpie najnowsze wiadomości o wydarzeniach w świecie Grand Prix. Jedyny polski dziennikarz ze stałą akredytacją prasową FIA. Stały współpracownik Rzeczpospolitej, Onet, TopGear i polskiej edycji F1 Racing, były komentator telewizyjny. Swego czasu komentował w studio Polsatu zawody F1 i w odróżnieniu do reszty prowadzących robił to naprawdę dobrze. Tu możecie poczytać jego blog Sokolim Okiem

Infiniti FX Vettel Edition| Kompendium

 
Więcej o:
Copyright © Agora SA