Opel Ampera - test | Pierwsza jazda

Jest hybrydą, ale silnik spalinowy to w jedynie generator prądu. Na pełnych akumulatorach potrafi pokonać dystans 80 kilometrów. Czy Ampera odmieni niekorzystny wizerunek wtyczkowozów?

Wiele wskazuje na to, że samochody napędzane silnikami elektrycznymi to przyszłość motoryzacji. Uniezależnienie od paliw kopalnych i znacząca redukcja emisji CO2 do atmosfery to tylko niektóre z zalet nowego kierunku. Mimo to, większość kierowców nie jest gotowa do zmiany auta na wtyczkowóz. I trudno im się dziwić. Dzisiaj nadal przesiadka do auta elektrycznego wiąże się z gruntowną zmianą nawyków. Wielogodzinne ładowanie baterii i uciążliwy kaganiec w postaci mocno ograniczonego zasięgu potrafią odebrać frajdę z ekologicznej jazdy. Wsiadając do auta kierowcy chcą dostać się z punktu A do punktu B, nie zastanawiając się za każdym razem czy w ogóle dojadą do celu. Nie mówiąc już o tym, że - poza Nissanem Leafem - współczesne "elektryki" to z reguły typowe maluchy do miasta, a nie uniwersalne auta, którymi można pojechać z rodziną na wakacje.

Nissan Leaf | Pierwsza jazda

Opel chce zmienić ten niekorzystny wizerunek wtyczkowozów. Ampera (bliźniaczka Chevroleta Volta) nie dość, że jest pierwszym europejskim, masowo produkowany samochodem na prąd, to na dodatek pozwala przejechać 80 km bez uruchomienia silnika spalinowego. Tak tak, w przeciwieństwie do Nissana Leaf Ampera to hybryda. W razie wyczerpania baterii zawsze pozostaje tradycyjne źródło "napędu".

W trakcie prac nad Amperą inżynierowie zapytali europejskich kierowców ile kilometrów pokonują średnio w swoich autach. Okazało się, że przeciętny dzienny dystans to 60 km. Przygotowali więc silnik elektryczny oraz odpowiednio pojemny zestaw akumulatorów, które podołałyby temu zadaniu. Dokładnie od 40 do 80 km - tyle można pokonać na prądzie w zależności od sposobu obchodzenia się z pedałem przyspieszenia. No dobrze, ale Nissan Leaf na jednym ładowaniu potrafi przejechać dwa razy więcej, więc co to za sukces? Sęk w tym, że po przejechaniu 160 km kompaktowy Nissan, mówiąc brzydko zdycha, a jedynym ratunkiem jest dopchanie go do najbliższego punktu ładowania. Planowanie dłuższych wycieczek wymaga więc sporej gimnastyki logistycznej.

Kierowca Ampery ma z głowy tego typu rozterki. Gdy poziom naładowania baterii spadnie do 20 proc. uruchomi się silnik spalinowy, w tym przypadku benzynowe 1.4 o mocy 86 KM. Nie służy on jednak, jak w nowej Toyocie Prius z wtyczką, do napędzania auta. Za to wciąż odpowiedzialny będzie silnik elektryczny. Benzyniak będzie pełnić funkcję generatora prądu, z pomocą prądnicy na bieżąco dostarczającego odpowiednią dawkę energii do akumulatorów. Przy baku zatankowanym pod korek (35 litrów) będzie można bezstresowo pokonać dodatkowe 500 kilometrów. Nie ma więc strachu, że z powodu błędnych kalkulacji przed podróżą utkniemy w szczerym polu. Naładować akumulatory można przy pierwszej dogodnej okazji, w gniazdku 230 V. Potrzeba na to zaledwie czterech godzin.

Dlaczego inżynierowie postawili na takie rozwiązanie? Okazuje się, że przy normalnej jeździe wystarczy, by silnik spalinowy pracował stale na niewielkich obrotach, zużywając przy tym średnio 1,6 l/100 km (przy naładowanych akumulatorach, potem około 6 litrów). W zwykłej hybrydzie, gdzie spalinowiec zabiera się za napędzanie kół o takim wyniku można tylko pomarzyć. Zresztą filigranowy benzyniak w aucie ważącym ponad 1700 kg mógłby nie podołać zadaniu. Co innego jednostka elektryczna o mocy 150 KM i dostępnym od zera momencie obrotowym równym 370 Nm.

No właśnie, a jak się jeździ Amperą? Przede wszystkim bardzo cicho. Po wciśnięciu przycisku Start na desce rozdzielczej, oprócz podświetlenia elektronicznych zegarów i ekranu nawigacji nie dzieje się kompletnie nic. Auto jest jednak gotowe do jazdy, wystarczy przełożyć dźwignię automatycznej (przekładnia planetarna) skrzyni biegów w pozycję D i w drogę. Moment radzi sobie z objuczonym akumulatorami Oplem naprawdę dobrze. By rozpędzić się do setki potrzeba tylko 9 sekund. Biorąc pod uwagę, że auto plasuje się wśród kompaktowych "spaślaków" jest to naprawdę niezły wynik. Warto zaznaczyć, że problemów z dynamiką auto nie ma również przy większych prędkościach.

Amperę z pewnością docenią wielbiciele komfortu. Zawieszenie zestrojone jest bardzo miękko. W połączeniu z niemal bezgłośnym działaniem układu napędowego można odnieść wrażenie, że auto lewituje nad asfaltem. Na wysokości zadania stanęli również projektanci nadwozia. Nawet przy prędkościach znacznie przekraczających 100 km/h trudno wyłapać jakiekolwiek denerwujące odgłosy. Jedynym hałasem jaki słyszymy to szum opon i przejeżdżające obok samochody. Nawet gdy do gry wkracza spalinowy generator prądu jest dużo ciszej niż w zwykłym aucie. A to dlatego, że benzyniak nie musi wkręcać się na obroty, by dostarczyć odpowiednią dawkę prądu do akumulatorów.

Toyota Prius PHV | Pierwsza jazda

Wystrój? Nowoczesny. Podobnie jak w przypadku nadwozia, również stylistom kabiny udało się zaprojektować zwykłe auto (duch Astry i Insigni jest tu wyraźnie obecny) ze szczyptą stylistyki rodem z serialu "Star Trek". Stąd między innymi wielofunkcyjny, elektroniczny wyświetlacz w miejscu klasycznych zegarów, duży panel nawigacji połączonej z komputerem pokładowym oraz rozbudowany panel dotykowy w konsoli centralnej (przy pierwszym kontakcie niezbyt czytelny). Jednak jak na futurystyczne ambicje jest naprawdę przytulnie. Wygodne, dobrze wyprofilowane fotele z przodu i z tyłu (tam tylko dwa z powodu biegnącego pod podłogą wzdłuż kabiny zestawu akumulatorów), przyjemne materiały oraz akceptowalnej pojemności bagażnik (310 l) pozwalają używać Ampery nie tylko jako auta na co dzień, ale także pojazdu do komfortowych wypadów za miasto całą rodziną.

I właśnie te walory mogą pomóc hybrydowemu Oplowi odciąć dla siebie spory kawałek ekologicznego tortu. Gdyby nie jeden szkopuł. Cena. Ta wynosi 45 600. Ale nie złotych, a euro. Przy kursie oscylującym w okolicy 4 złotych to astronomiczne 180 tys. zł. Nawet nieco ponad. W polskich warunkach może to być wyjątkowo skuteczny hamulec do zakupu Ampery. W Wielkiej Brytanii, Holandii czy Niemczech państwo zachęca klientów do zakupu ekologicznych aut dzięki specjalnym ulgom, tańszym ubezpieczeniom lub innym przywilejom. Właściciele aut eko zwolnieni są z opłat za parkowanie albo mogą wjeżdżać zakazanych dla zwykłych aut stref. W Polsce pozostaje jedynie frajdą z jazdy ekologicznym autem.

SUMMA SUMMARUM

Niewielu kierowców jest skłonnych już dziś przesiąść się do typowego auta elektrycznego. Przede wszystkim cena, po za tym za dużo zachodu, planowania i niepewności. Ampera pozwala cieszyć się jazdą na prądzie bez większych zmartwień. Jest do tego autem komfortowym i ładnym, co w przypadku samochodu elektrycznego jest nie lada komplementem. W wybranych krajach, gdzie w gniazdkach płynie czysta energia, jest także samochodem naprawdę ekologicznym - zasięg oscylujący w granicach 40-80 km pozwala na codzienne użytkowanie Ampery bez potrzeby zaglądania na stację benzynową. Trzeba "jedynie" wyłożyć 180 tys. zł.

GAZ

Ciekawa stylistyka, komfortowe zwieszenie, niemal bezgłośna jazda, pełnowymiarowe, kompaktowe auto, wystarczający zasięg na bateriach i nieograniczony zasięg z wykorzystaniem generatora prądu

HAMULEC

Zaporowa cena na naszym rynku, nieczytelna "klawiszologia" na konsoli centralnej, tylko dwa miejsca z tyłu

Opel Ampera | Kompendium

Bartosz Sińczuk

ZOBACZ TAKŻE:

>> Mitsubishi i-MIEV | Test WIDEO

>> Peugeot iOn | Test WIDEO

Opel Astra - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Agora SA