Opel Astra OPC - test | Pierwsza jazda

W segmencie kompaktowych hot hatchów robi się coraz ciekawiej. Mamy przecież m.in. gorącego Golfa GTI i sportowe Megane RS, przypakowaną Giuliettę QV i dziarską Mazdę 3 MPS. Niedawno do towarzystwa dołączył nowy Focus ST, a teraz Astra OPC i muszę przyznać, że jest to bardzo mocne wejście

Nie należę do ludzi, którzy na co dzień jeżdżą jakoś specjalnie szybko. Nie chodzi wcale o strach przed mandatami. Zwyczajnie nie czuję potrzeby udowadniać, ani sobie, ani innym, że potrafię do następnych świateł dojechać jako pierwszy. Nie znaczy to jednak, że gardzę sportowymi autami. Wręcz przeciwnie! Dlatego na wieść, iż będę miał okazję wypróbować nową Astrę OPC, cieszyłem się jak dziecko na wizytę Świętego Mikołaja.

Wygląd

Lądujemy we Frankfurcie, tobołki w dłoń i już chwilę później zjeżdżamy do podziemnego parkingu. Po krótkim spacerze w chłodnym labiryncie korytarzy, zza któregoś z kolei załomu wyłania się wreszcie twarz małej bestii. Samochody stoją w idealnym rządku, ustawione z największą niemiecką precyzją. Są spokojne, bo uśpione, ale wszystkie wyglądają jakby chciały skoczyć do gardeł Bogu ducha winnych gości. Przejeżdżając wzrokiem po autach, myślę sobie: "nie wiem jeszcze, jak to jeździ, ale wygląda świetnie".

Przedni zderzak z wielkimi wlotami powietrza, duża lotka nad tylną szybą, dwie, szeroko rozstawione końcówki wydechu i koła z 19-calowymi obręczami wypełniające nadkola nie pozostawiają wątpliwości, do czego te auta zostały stworzone. Przy całej swojej drapieżności, Astra OPC nie jest jednak przesadnie krzykliwa. I dobrze. Ostatnia generacja Focusa RS, z wielkimi chrapami i gigantycznym dyfuzorem, na ulicy wygląda, jakby jej kierowca się zgubił. Chciał poszaleć na torze w Poznaniu, ale przegapił zjazd z autostrady. Astra jest bardziej stonowana, elegancka. Wszystko to jest oczywiście kwestią gustu i żeby nie było niedomówień - uwielbiamy Focusa RS.

Na prostej

Poza tym, nie oszukujmy się, nie przyjechałem tu po to, by podziwiać auto z zewnątrz. Odbieramy kluczyki i czym prędzej wskakujemy do środka. Wielkiego zaskoczenia nie ma. Wnętrze to dobrze już znana Astra GTC z kilkoma dodatkami, które w każdej - mniej lub bardziej - usportowionej wersji znaleźć się powinny. Mamy zatem nieco mniejszą i spłaszczoną u dołu kierownicę, mocno wyprofilowane fotele oraz zegary, które po uruchomieniu silnika podświetlają się na czerwono. Wrzucam jedynkę, kolega siedzący na prawym foteli z wymownym uśmieszkiem zapina pas i ruszamy w drogę. Zanim dojedziemy do celu, czeka nas podróż autostradą. Niemiecką autostradą, co nie jest bez znaczenia w przypadku prezentacji auta o sportowej duszy.

Nowa Astra OPC, z 280-konnym silnikiem, nie jest rekordzistką wśród przednionapędowych hot hatchów. Ostatnia generacja Focusa RS oferuje kierowcy 305 KM (350 KM w limitowanej wersji RS500) i radzi sobie z tym potencjałem wyjątkowo dobrze. Focus RS500 | Test wideo

Już pierwsze, niewinne muśnięcia pedału gazu zwiastują, że Astra OPC lubi ostrą zabawę. Nie jesteśmy specjalnie zaskoczeni, pod maską pracuje przecież 2-litrowy benzyniak podkręcony do 280 koni mechanicznych. Turbina pomaga wycisnąć z niego okrągłe 400 Nm momentu obrotowego. To aż 200 Nm z jednego litra pojemności. W żadnym aucie oferowanym w Europie nie znajdziemy czterocylindrowego silnika o takim potencjale. Warto też dodać, że maksymalny moment dostępny jest w przedziale od 2500 do 4500 obrotów na minutę. Dynamiczna jazda nie wymaga więc częstego wachlowania biegami. To dobrze, bo choć kolejne przełożenia (a jest ich sześć) wskakują bez większych protestów, sam skok dźwigni mógłby być nieco krótszy. Jak na sportowe auto, Astra OPC jest całkiem nieźle wyciszona i nawet przy prędkościach bliskich 200 km/h można w niej całkiem swobodnie rozmawiać.

W zakrętach

Celem naszej podróży jest lotnisko wojskowe w Pferdsfeld, dziś służące Oplowi za poligon doświadczalny. Aby dojechać na miejsce, musimy na moment zjechać z autostrady. I świetnie, bo dopiero na wąskich, krętych drogach wijących się w dół i w górę po okolicznych pagórkach po raz pierwszy możemy naprawdę wypróbować zawieszenie i potencjał drzemiący pod maską.

Oczywiście do każdego silnika - szczególnie wyposażonego w turbinę - trzeba się na początku trochę przyzwyczaić. Nauczyć się go. Dopiero kiedy kierowca i maszyna nieco się dotrą, kiedy wyczujemy, w którym miejscu auto najmocniej napina mięśnie, zaczyna się prawdziwa zabawa. A ten samochód to zabawka z krwi i kości.

Producent chwali się, że w przypadku Astry OPC turbodziura nie istnieje. Fajnie by było. Tak naprawdę, auto dostaje "kopa" dopiero bliżej 2800 obr./min. Jednak kiedy wskazówka obrotomierza mija magiczną wartość, spod maski wydobywa się szalony - przypominający ryk silnika myśliwca - świst turbiny, rozmowy cichną, a wszyscy oprócz kierowcy dochodzą do wniosku, że chyba jednak lepiej było jechać autobusem. Do setki auto rozpędza się w sześć sekund. To naprawdę dobry wynik.

Słowa pochwały należą się również zawieszeniu. W porównaniu do zwykłej, trzydrzwiowej Astry, w OPC zostało ono obniżone o 10 mm. Zastosowano też twardsze o 30 procent sprężyny. Mimo to, nawet na wyboistej drodze, ani razu nie usłyszeliśmy żadnych niepokojących odgłosów. Jak na auto z 19-calowymi obręczami kół było też całkiem komfortowo, ale to akurat bardzo łatwo zmienić. Zawieszenie FlexRide pozwala wybrać jeden z trzech predefiniowanych trybów pracy. Oprócz normalnego, jest jeszcze Sport (utwardza się zawieszenie, a kierownica pracuje z nieco większym oporem) oraz OPC (dodatkowo wyostrza się reakcja silnika na wciśnięcie gazu). Chociaż Astra ma z tyłu belkę skrętną, zastosowane w niej drążki Watta znacznie poprawiają stabilność auta podczas szybkiego pokonywania zakrętów i dynamicznych zmian kierunku jazdy.

Zanim na rynek trafi kolejne auto z metką OPC, prototypy poddawane są morderczym próbom na torze Nurburgring. Astra musiała przejechać w Zielonym Piekle (na "pełnym gazie" i z pełnym obciążeniem) ponad 10 tysięcy kilometrów, co odpowiada 180 tysiącom kilometrów pokonanych w normalnych warunkach.

Urodzony sportowiec

Po kilkunastu minutach jazdy na horyzoncie pojawia się płyta lotniska. Na miejscu czeka na nas kilka zaimprowizowanych prób. Ciasne slalomy, próby łosia wykonywane przy niepokojąco dużych prędkościach, ostre dohamowania i szybkie nawroty mają z jednej strony zaprezentować zalety rozwiązań zastosowanych w nowej Astrze OPC, z drugiej zaś - dać gościom odrobinę frajdy, bez strachu przed zniszczeniem aut. Czego się dowiedzieliśmy?

Jedną z bardziej znanych przypadłości poprzedniej generacji modelu była wyrywająca się z rąk kierownica, problem znany z większości mocnych aut z napędem na przód. W nowej, dzięki zastosowaniu w przednim zawieszeniu kolumn typu HiPerStrut, problem ten właściwie nie występuje. Dynamiczną jazdę w zakrętach znacznie poprawia też mechanizm różnicowy, opracowany wspólnie z firmą Drexler. Dzięki mechanicznej szperze, nawet podczas bardzo dynamicznej jazdy w zakrętach, zamiast walczyć z podsterownością, mogę skupić się na zajęciu optymalnej pozycji do wejścia w kolejny łuk.

Jeśli już miałbym się do czegoś przyczepić, byłby to układ kierowniczy. Inżynierowie postawili co prawda na systemu dodatkowo wspomagany hydraulicznie, ale wciąż sygnały płynące z przednich kół wydają się być dziwnie stłumione. Pomaga wciśnięcie wspominanego wyżej guzika z napisem OPC, który czyni układ kierowniczy bardziej bezpośrednim.

Łobuz o gołębim sercu

Czas na małą zagadkę. Mamy najmocniejszą Astrę w historii z mocno wyżyłowanym czterocylindrowym silnikiem, serwującym 280 KM i 400 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Auto, które do prędkości maksymalnej rozpędza się z lekkością baleriny. Samochód stworzony z potrzeby niszczenia asfaltu i opon. Pytanie brzmi: jakie jest średnie zużycie paliwa? Jak byście obstawiali? Chwila na zastanowienie. Otóż po szybkim przelocie autostradą i ostrej jeździe po winklach wyświetlacz pokazał wynik 11,5 l/100 km. Wciąż zastanawiam się, czy to w ogóle możliwe. Znamy auta z silnikami o dwukrotnie mniejszym potencjale, które nawet przy "dziadkowej" jeździe wykazują większy apetyt na paliwo.

Ile to kosztuje?

No dobrze, wiemy już, że OPC nie zrujnuje portfela częstymi wizytami na stacji benzynowej, ale ile trzeba za samo auto zapłacić? Najmocniejszą wersję Astry producent wycenił na 127 950 zł. Czy to dużo? I tak, i nie. Z jednej strony, sporo zaoszczędzimy jeśli wybierzemy konkurencyjną Mazdę3 MPS (123 900 zł), Focusa ST (115 300 zł) czy Renault Megane RS (103 650 zł). Trzeba jednak pamiętać, że w tym towarzystwie kompaktowy Opel jest najmocniejszy. Pod tym względem, Astra nokautuje nawet oba hot hatche Volkswagena - Golfa R i Sirocco R. A jest od nich tańsza. Za topową odmianę Scirocco trzeba zapłacić co najmniej 128 290 zł, za najmocniejszego Golfa z napędem na cztery koła - 135 890 zł. Za to Mazda, Golf i Focus występują w bardziej praktycznym, pięciodrzwiowym nadwoziu (ten ostatni dostępny jest również jako kombi).

SUMMA SUMMARUM

Bez dwóch zdań, nowa Astra OPC to auto, które potrafi dostarczyć wielkich emocji. Jest piekielnie mocne, szybkie, świetnie się prowadzi i naprawdę dobrze wygląda. Jeśli ma wady, są to pojedyncze drobiazgi, które nie są w stanie zepsuć ogólnego, bardzo dobrego wrażenia. Dzięki zawieszeniu FlexRide świetnie auto sprawdzi się zarówno podczas codziennej jazdy po mieście, jak i pojeżdżawkach na torze, a dobrze wyciszone wnętrze nie wyklucza go jako środka transportu na dłuższe wypady.

GAZ: Bardzo mocny silnik, mechaniczna szpera, doskonałe osiągi, system FlexRide, atrakcyjny wygląd

HAMULEC: Długie przełożenia skrzyni biegów, nieco "sztuczny" układ wspomagania kierownicy

Kompendium | Opel Astra OPC

ZOBACZ TAKŻE:

Opel Astra GTC | Nowa galeria

Opel Astra sedan wyszpiegowana

Opel Astra - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Agora SA