Chevrolet Orlando | Pierwsza jazda | Nowy magnes

Zanosi się na niezły przebój. W przyszłym roku do salonów Chevroleta trafi Orlando - auto, które w standardzie ma 7 miejsc, dobrze wygląda i co najważniejsze kusi atrakcyjną ceną. Czy równie dobrze sprawdza się na drodze?

Jak chce producent Orlando to crossover połączony z minivanem. Ciepłe przyjęcia wersji studyjnej w 2008 roku tylko przyspieszyło seryjną produkcję. Bez względu na terminologię, prawda jest taka, że w swojej klasie (nie licząc vanów), to jedyny na Polskim rynku samochód oferowany w standardzie w wersji siedmioosobowej. Żadnych dopłat, wersji silnika czy opcji wyposażenia. Dwa dodatkowe fotele schowane są w bagażniku na stałe. Czy to wystarczy jednak, by zawojować silnie obstawiony segment?

Na plus Orlando trzeba zaliczyć wygląd. Pudełkowy kształt nadwozia podkreślają mocne przetłoczenia i wyraźne linie prowadzone od maski po tylną klapę. Przód samochodu przypomina co prawda pozostałe auta koncernu (wielki grill przedzielony listwą z gigantycznym znaczkiem Chevroleta), jednak cała reszta to świeże pomysły amerykańskich i japońskich stylistów. Trudno się dziwić. Do tej pory Chevrolet nie miał auta w tym segmencie, a większe Uplunder, Venture i Lumina to domena amerykańskiego rynku.

Do budowy Orlando wykorzystano platformę Cruza. Rozstaw osi zwiększono jednak blisko o 10 cm, co wpłynęło także na zwiększenie długości auta (4,65 m) i szerokości (1,83 m). Miejsca jest w nim naprawdę sporo. Tym bardziej, że przednie fotele można odsunąć bardzo mocno do tyłu. Nawet wysocy kierowcy nie będą więc mieli problemów ze znalezieniem wygodnej pozycji za kierownicą. Układ siedzeń określany jest jako teatralny. Co to oznacza? Mimo opadającej linii dachu konstruktorzy zdołali podnieść siedzenia w drugim i trzecim rzędzie, dzięki czemu pasażerowie podróżujący z tyłu mają lepszy widok zarówno do przodu, jak i na boki, nie tracąc przy tym nic z przestrzeni nad głowami. Oczywiście trzeci rząd służy raczej do krótkich wypadów do kina niż wakacyjnych wojaży, ale w razie konieczności dzieci do wzrostu 1,5 metra zmieszczą się na nich wygodnie. Ważne, że miejsca na nogi nawet tam jest całkiem sporo.

Fotele drugiego i trzeciego rzędu mogą być rozkładane niezależnie lub wspólnie, pozwala to stworzyć całkowicie płaską podłogę części ładunkowej. Dodatkowo siedzenia drugiego rzędu przesuwają i odchylają się również do przodu, co ułatwia zajmowanie miejsc w ostatnim rzędzie. A jeśli zajdzie taka potrzeba auto można szybko zamienić w małą ciężarówkę. W wersji ze złożonymi dwoma rzędami foteli pojemność bagażnika to 856 litrów. W przyszłości szykuje się także niespodzianka. W 2013 roku fotel pasażera z przodu będzie rozkładany na płasko, tworząc stolik dla kierowcy.

Wystrój wnętrza przypomina to z Cruza. Plastiki są twarde, ale przyjemne w dotyku, montaż staranny, a spasowanie poszczególnych elementów dobre. Zegary są czytelne, a najważniejszym elementem jest bez wątpienia mocno pochylona i dość szeroka konsola środkowa. To centrum dowodzenia Orlando. Tutaj znajduje się panel sterowania, radio i nawigacja. Ciekawostką jest jednak to, że tablica przycisków kryje pokaźnych rozmiarów schowek. Telefon zmieści się bez problemów obok paczki chusteczek higienicznych i kilku innych drobiazgów. Schowek to także idealne miejsce na iPoda lub odtwarzacz MP3. Właśnie tam umieszczono standardowe gniazdo Aux-in oraz (opcjonalnie) port USB.

Do tego w kabinie auta nie brakuje różnego rodzaju schowków, miejsca na monety, uchwytów na napoje (w końcu to amerykańskie auto) czy specjalnych uchwytów w drzwiach na mapę i butelki. Styliści zadbali także o odpowiedni klimat we wnętrzu. Miły nastrój tworzą podświetlane klamki oraz listwa pod środkową częścią deski rozdzielczej rodem z aut klasy wyższej.

Pod maską do wyboru jest jeden benzynowy i dwa wysokoprężne silniki. Wszystkie ustawione są poprzecznie, mają 4 cylindry oraz dwa górne wałki rozrządu, 16 zaworów i wielopunktowy wtrysk paliwa. W przypadku Diesla to system Common Rail. W Polsce największym powodzeniem cieszyć się będzie z pewnością diesel i właśnie dlatego na pierwszy ogień wzięliśmy mocniejszą odmiana dwulitrowego silnika. 163 KM wydają się wystarczające do ważącego nieco ponad półtorej tony Orlando. Auto przyspiesza równo i dynamicznie. W połączeniu z automatyczną 6-biegową skrzynią silnik się nie męczy. Taki zestaw zdaje się być idealny na długie wakacyjne wypadu.

Zawieszenie i nadwozie podczas jazdy sprawiają wrażenie bardzo spójnych. Układ kierowniczy szybko reaguje na polecenia kierowcy, a karoseria nie przechyla się zbytnio nawet w ostrzejszych zakrętach. To dzięki ramie o tajemniczej nazwie BFI. Co to oznacza? Górna część nadwozia i rama podwozia stanowią jeden komponent, co zapewnia wyższą odporność na skręcanie.

Maksymalną moc silnik osiąga przy 3800 obrotach. Mimo wysokich obrotów do kabiny nie dociera nadmierny hałas. Jedyne co psuje radość z jazdy to głośna praca zawieszenia szczególnie na poprzecznych nierównościach. To charakterystyczne dla belki skrętnej montowanej z lubością przez wielu producentów. Tanie rozwiązanie niestety nie jest tak precyzyjne jak układ wielowahaczowy.

Słabszy, 130 konny Diesel, przy pełnym załadunku może dostawać zadyszki. Jeśli jednak planujemy wykorzystywać auto jedynie do jazdy w mieście lub w niepełnym składzie odwdzięczy się nieco mniejszym zużyciem paliwa. Pod warunkiem, że nie będziemy wyciskać z niego ostatnich potów. Fabryczne 7,9 na setkę w mieście nie jest wynikiem zaniżonym. Nam na krótkiej trasie udało się zejść do 8,2 litrów.

Z chwilą pojawienia się na rynku Orlando będzie dostępny w jednej z trzech wersji wyposażenia. I tu nowość: na całym świecie po raz pierwszy poszczególne wersje będą miały takie same oznaczenia. Symbole LS, LT i LTZ staną się w przyszłości normą dla różnych modeli marki Chevrolet w Europie, Stanach Zjednoczonych i Azji. Standard to LS czyli elektroniczny system stabilizacji toru jazdy, sześć poduszek powietrznych, elektryczne lusterka no i zestaw 7 foteli. Środkowa wersja LT wyposażona jest dodatkowo w czujniki parkowania i sterowanie radiem z koła kierownicy, zaś najwyższa opcja LTZ to np. większe, 17-calowe felgi z lekkich stopów, automatycznie przyciemniające się lusterko wewnętrzne i elektroniczny tempomat.

Produkcja Chevroleta Orlando ruszyła pełną parą w październiku w zakładach General Motors w Korei Południowej. W Polsce auto pojawi się na początku lutego. Podstawową wersję z silnikiem benzynowym 1,8 o mocy 141 KM wyceniono na 59 900 zł. Najtańszy Diesel kosztuje 71 900 zł, mocniejszy to wydatek kolejnych 10 tys. zł (81 900 zł).

Utytułowana konkurencja spod znaku Citroena nie dość, że ma nieco słabsze silniki to na dodatek jest droższa. Za C4 Picasso Grand (czyli wersja 7 osobowa) 1.6 122 KM trzeba zapłacić 78 300 zł, a wersje Diesla (160 KM) startują od 110 700 zł.

Chevrolet Orlando

Summa Summarum Orlando zdaje się wiec być niezłą alternatywą dla wszystkich, którzy szukają auta z trzema rzędami siedzeń. Jest dobrze zmontowany, nieźle wykończony a przy tym dobrze wygląda i równie dobrze jeździ. Z pewnością do salonów przyciągnie zupełnie nowych klientów.

Gaz Atrakcyjna cena, przestronne wnętrze, dynamiczny silnik Diesla (163 KM), 7 miejsc w standardzie

Hamulec Głośne zawieszenie, ospały silnik Diesla (130 KM)

Kompendium

Samochodem na narty - ZOBACZ TUTAJ

Citroen Xsara Picasso (1996 - 2006) - WIĘCEJ

Samochody: Chevrolet - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Agora SA