Chevrolet Captiva 2.0D LT - test | Za kierownicą

Spark pokazał, że małym autkiem można spokojnie wyjechać na weekend. Nawet długi. Jednak wyprawa na spływ kajakowy wymaga znacznie poważniejszego sprzętu. W europejskiej stajni Chevroleta nie ma lepszego kandydata niż Captiva

Czy SUV-y powstały z potrzeby rynku? Marketingowcy wmawiają nam, że sportowo-użytkowy charakter auta to coś idealnego dla aktywnych, młodych, dynamicznych. Rzeczywistość jednak jest taka, że większość z tych aut nigdy nie zjeżdża z asfaltu, a przestrzeń bagażowa najczęściej służy za schowek na wózek dziecięcy lub duże zakupy. Oczywiście większy prześwit pozwala zaatakować wysokie krawężniki, a napęd na cztery koła pokonać kałuże. Najważniejsze jednak, że właściciel ma świadomość, że gdyby akurat zapałali miłością do spływów kajakowych jego auto byłoby w stanie przewieźć dwie dżonki i bez obaw o niskie zawieszenie zwodować je na pierwszej lepszej plaży. Tak na wszelki wypadek.

A jak Captiva spisze się w rękach kogoś, kto nagle zapałał miłością do sportów wodnych? Spakowanie na wyjazd dwóch osób nie stanowi najmniejszego problemu. Bagażnik ma jednak przeciętną pojemność 465 litrów ( Hyundai Santa Fe oferuje 774 l) i przy zapełnionych pierwszych dwóch rzędach siedzeń może okazać się niewystarczający. Prawdziwe problemy przy wyjazdach na aktywny wypoczynek pojawiają się gdy planujemy zabrać ze sobą deskę surfingową, sprzęt do wspinaczki, czy wspomniane canoe. Deski można jeszcze upchać do środka, w czym pomoże składane oparcie przedniego prawego fotela, ale kajaki? Bez specjalnego bagażnika dachowego się nie obędzie. Nośność relingów jest wystarczająca i wynosi 100 kg. Dzięki temu nawet cztery osoby mogą wybrać się jednym autem na aktywny weekend blisko natury.

Aby zorganizować spływ kajakowy potrzebne są kajaki. Oczywiście zamiast wieźć je z domu na specjalnym bagażniku, taniej jest je wynająć na miejscu. Koszt wynajęcia dwuosobowego kajaka za jeden dzień wynosi około 40 zł.

Dwulitrowy silnik diesla o mocy 150 KM i automatyczna skrzynia biegów to wymarzony duet na dłuższe trasy. Tym bardziej, że przed nami weekend wiosłowania. Za tą wygodę niestety trzeba słono płacić. Na pierwszej stacji benzynowej okazało się, że z dwoma osobami na pokładzie Captiva żąda w mieście nawet 14 litrów na każde 100 km. Mam nadzieję, że w trasie będzie... taniej.

A tam Captiva rozpieszcza sennym nastrojem, co dobrze pasuje do charakteru auta. Auto nie wyrywa się do ostrej jazdy, nie prowokuje do cięcia zakrętów. Zresztą ten silnik nie jest do tego stworzony, podobnie jak skrzynia, która na wyprzedzenie smrodzącej ciężarówki rezerwuje sobie sporo czasu. Z czasem można się do tego przyzwyczaić, czy raczej nauczyć się z nią jeździć. Wtedy Captiva okazuje się komfortowym kompanem na długie trasy.

Duże auto i jazda bez przejmowania się spalaniem zaowocowały wynikiem poniżej 10 l/100km poza miastem. Niestety jeśli weźmie się pod uwagę różnicę w spalaniu pomiędzy skrzynią automatyczną i ręczną (około 1,5 litra) wyraźnie widać, że hydraulika pożera spore ilości paliwa, a więc i nasze pieniądze.

Dojazd na miejsce zrzutu kajaków w okolicach Węgorzewa wymagał podróży nieutwardzonymi drogami. Wreszcie. Szuter nie zrobił na Chevrolecie najmniejszego wrażenia, jedynie odgłos uciekających spod kół kamieni i burza piaskowa we wstecznym lusterku sugerowały, że należałoby zdjąć nogę z gazu. Leśne dukty Captiva pokonuje swobodnie dbając o komfort podróżnych. Jedynie lawirowanie na wąskich dróżkach może okazać się kłopotliwe. Zwrotność nie jest specjalnością tego auta, co skutecznie utrudnia ciasne manewry.

Wreszcie plaża. Zrzut kajaków i dalej w drogę. Tym razem bez silnika i skrzyni biegów. Jak przystało na młodych, dynamicznych ostro bierzemy się do wiosłowania. Szum wiatru, spokój i cisza sprzyjają przemyśleniom. Czy Captiva spełniła pokładane w niej nadzieje? Owszem. Jak na SUV-a średniej klasy oferuje wystarczająco dużo przestrzeni dla pięciu pasażerów, a jak trzeba to i kolejna dwójka też się zmieści. Dodatkową zaletą jest dobra cena wynosząca 122 490 zł. Hyundai w tej klasie proponuje model Santa Fe, ale jedynie z mocniejszym 193-konnym silnikiem diesla, za którego trzeba zapłacić 50 tys. zł więcej. Kolejną alternatywą jest nieco tańszy Nissan Qashqai +2 , jednak wyrasta on z klasy kompaktowych SUV-ów i przegrywa z Captivą ilością miejsca i jakością wykończenia.

Gaz

Wygodne zawieszenie, dużo miejsca dla pasażerów pierwszych dwóch rzędów

Hamulec

Spore zużycie paliwa w stosunku do wersji z ręczną skrzynią biegów, mała zwrotność

Summa Summarum

Chevrolet Captiva na rynku ma już swoje lata. Jednak płacąc nieco ponad 120 tys. zł, a w promocji 8 tys. mniej (114 490 zł) otrzymuje się przestronnego siedmiomiejscowego SUV-a z silnikiem diesla, napędem obu osi i automatyczną skrzynią biegów. Tylko nad tą ostatnią należy się dobrze zastanowić, bo za wygodę lewej nogi będziemy słono płacić na stacjach benzynowych.

Kompendium

ZOBACZ TAKŻE INNE TESTY:

Ford S-Max i Galaxy po liftingu z nowymi silnikami - pierwsza jazda

Mazda CX-7 | za kierownicą - TEST WIDEO, ZOBACZ TUTAJ

Dodge Journey | za kierownicą - TEST + WIDEO, ZOBACZ TUTAJ

Więcej o:
Copyright © Agora SA