BMW 1 M Coupe | Test i wideo

Oto samochód, który narodził się z pasji i z tęsknoty. Z tęsknoty za przeszłością. Powstał dla tych, którzy przez lata zwyczajne "beemki" rasowali na sportowe bolidy. Pompowali błotniki, obniżali zawieszenie i montowali basowe wydechy. Teraz to wszystko jest w... standardzie

BMW M3BMW M3 BMW Poznaj historię BMW M3 (E30)

Ekipa z M GmbH ma już swoją gwiazdę - BMW M3. Po co jej nowa? Legenda wśród aut z silnikiem z przodu i napędem na tył w pierwszym wydaniu dysponowała rzędową "czwórką" i ważyła niespełna 1300 kg. Przez lata przybyło cylindrów, centymetrów i kilogramów. Dziś ten sam model ma 4-litrowy motor V8 i dobija do 1680 kg. Pęd za karierą sprawił, że w międzyczasie emblemat "M" nieco spowszedniał i trafił nawet na klapy SUV-ów. Szybkich, nawet bardzo, ale czy sportowych? Nadszedł więc czas, by wrócić do korzeni i wypełnić lukę po pierwszym M3. Nadszedł czas na BMW 1 M Coupe.

Mmmmm...

Pierwszy raz zobaczyłem ją w deszczowy, niedzielny poranek. Krople kreśliły na pomarańczowej karoserii ulotne tatuaże, spływając po napęczniałych do granic nadkolach. Z przytulnej C-czwórki dosłownie prześlizgnąłem się do ciasnego wnętrza M-ki i wcisnąłem guzik startera, myśląc raczej o uruchomieniu ogrzewania niż silnika. Z letargu wyrwało mnie basowe mruknięcie. Fotel, sprzęgło, jedynka, skręt kierownicą... Czas zapomnieć o gąbczastym Citroenie. Od pierwszej chwili jedynka daje do zrozumienia, że nie jest tylko zabawką z gatunku "przypnij się do silnika i w drogę".

Dodatkowe ospojlerowanie wywindowało współczynnik oporu powietrza BMW 1 M Coupe do 0,37.

A trochę na taką wygląda, przyznacie. Poszatkowany wlotami powietrza zderzak niemal ociera o asfalt i skutecznie maskuje proporcje "jedynki", zaburzone nieco przez nadmierny wzrost (142 cm). Największe wrażenie robią jednak 19-calowe obręcze, na które naciągnięto gumowe naleśniki (czytaj: opony) 245/35 z przodu i 265/35 z tyłu. Poszerzony o 71 mm z przodu i o 46 mm z tyłu rozstaw kół to efekt zastosowania zawieszenia wprost z M-trójki. Z większego modelu pochodzi też hydrauliczne wspomaganie i tylny dyferencjał ze szperą. Tak napakowane, nawet na żywo 1 M Coupe wygląda jak diabeł tasmański z kreskówek Looney Tunes.

Szybko zaczynamy doceniać ten typ urody... albo przynajmniej rozumieć intencje projektantów z M GmbH. W czasach, gdy producenci aut chcą malować trawniki na zielono, instynktowny charakter "jedynki" potrzebuje szczególnej oprawy. Instrumentarium kierowcy reprezentuje tu chirurgiczny kunszt. Fotel z długim siedziskiem zapewnia doskonałe podparcie boków i ud, mięsisty układ kierowniczy od lewej do prawej dzieli zaledwie 2,2 obrotu, a precyzyjny drążek skrzyni pracuje z charakterystycznym dla BMW oporem. I te hamulce. Tarcze o średnicy dużej pizzy (360 mm z przodu, 350 mm z tyłu) i zaciski wprost z M3 po rozgrzaniu potrafią zatrzymać ważący 1495 kilogramów wóz na dystansie niespełna 34 metrów.

Moment obrotowy zawsze z Tobą

Do tego wszystkiego przyzwyczaiły nas kolejne odsłony M-trójki. 1 M Coupe różni się od nich jednym istotnym drobiazgiem. A właściwie dwoma. 3-litrową, rzędową "szóstkę" R6 N54 wspomagają bowiem dwie turbosprężarki. Efekt? Obłędna siła napędowa, oddawana we władanie kierowcy już przy niskich obrotach. 450 Nm (500 Nm z 5-sekundowym overboostem) to o 50 Nm więcej niż generuje widlasta ósemka pod maską M3. BMW przyspiesza jak wystrzelone z bazooki, i to mimo stosunkowo długich przełożeń skrzyni. Silnik ochoczo kręci się do 7000 obr./min, ale nie protestuje, gdy kierowca ma ochotę pojechać na 6. biegu z prędkością 60 km/h. I cóż za nieprzyzwoitość, on nawet tego chce - przynajmniej jeśli wierzyć wskaźnikowi zmiany biegu między zegarami.

Ten ostatni milknie, gdy "jedynka" natrafi na kawałek krętej drogi. Z elektroniczną nianią pokonuje zakręty jak przyspawana do asfaltu, lekkim uślizgiem tylnych kół anonsując od czasu do czasu, że trochę się nudzi. Każde muśnięcie gazu kwituje subtelnym sykiem, doskonale skomponowanym ze ścieżką dźwiękową wydechu. Spuszczona ze smyczy, z łatwością wchodzi w kontrolowany poślizg, ale jakby nie traciła nic ze swego opanowania. Gruba, mała kierownica pozwala precyzyjnie odmierzać każdy ruch i podpowiada kierowcy, jaką kontrę założyć, a wskazówka obrotomierza rzadko zbliża się do czerwonego pola. Ani śladu słabości, tylko surowe wyrafinowanie. I uzależnienie. Po każdej takiej przejażdżce pragniesz więcej i więcej.

Sportowy wóz nie musi być niezdarny

Na liście opcji nie ma szyberdachu, który waży 16 kg, a jego montaż spowodowałby niepotrzebne podwyższenie środka ciężkości.

Podszyta pragnieniami codzienność za kierownicą 1 M Coupe nie wymaga specjalnych wyrzeczeń. Szczególnie, gdy już wyłożymy 238,9 tys. zł na nowy egzemplarz i dopłacimy m.in. za podłokietnik (700 zł) czy interfejs USB (1409 zł). Ascetyczna deska rozdzielcza jest logicznie rozplanowana, system iDrive działa intuicyjnie, a porządnie zmontowana całość sprawia wrażenie wykutej z jednego kawałka. Miejsca z tyłu wystarczy niższym pasażerom, bagażnik mieści przyzwoite 370 litrów.

Ekipa z M GmbH dodała od siebie kilka detali. Wstawki z alcantary przeszyte czerwoną nicią, kierownica i fotele jak ze snu, a do tego szczotkowane progowe listwy i odpustowe zegary to jednak zbyt mało, żeby rozpalić w smutnej kabinie "jedynki" sportowy żar. Na szczęście wystarczy jedynie wcisnąć guzik startera.

W drodze do pracy czy sklepu poznajemy uniwersalną twarz silnika i zawieszenia 1 M Coupe. Potężny zastrzyk momentu, dostępny już od niskich obrotów, pozwala jeździć benzyniakiem niczym turbodieslem i zmieniać biegi przy 2000 obr./min. Kierowcy o wyjątkowo silnej woli zdołają nawet otrzeć się o fabryczne dane dotyczące zużycia paliwa. Bez wycisku BMW zużywa w mieście około 15 l/100 km, a poza nim poniżej 10 l/100 km. I wcale nie trzeba toczyć się nim 30 km/h w obawie przed utratą ospojlerowania czy uszkodzeniem felgi. Napięte zawieszenie z klasą i w milczeniu rozprawia się z torowiskami bez wyrywania kierownicy z rąk. Sprężystość tłumienia dziur, skonfrontowana z oponami o symbolicznym profilu, w tyle zostawia tuzy z adaptacyjnymi zawieszeniami. Na szczęście, jak większość "emek" poza X5 i X6, "jedynka" ma zwyczajne opony, a nie run flaty.

GAZ bezkompromisowa stylizacja, dobra jakość wykończenia, potężny i niezbyt paliwożerny silnik, świetne wyważenie, genialne zawieszenie i hamulce

HAMULEC smutna kabina, spory poziom hałasu podczas jazdy za miastem, długa lista (drogich) opcji, puryści woleliby "emkę" z wolnossącym silnikiem

SUMMA SUMMARUM Można narzekać, że "jedynka" wygląda zbyt krzykliwie, ma już swoje lata, a pod jej maską nie uświadczymy orgii obrotów rodem z M-trójki. Można kupić Audi TT RS z 7-biegową, dwusprzęgłową skrzynią zautomatyzowaną i Haldexem albo zaoszczędzić i wybrać Nissana 370Z, który od BMW obrywa głównie za mniej taktowne i zwarte zawieszenie. Można wreszcie wpaść do salonu Porsche po Caymana S. Ten na drodze reaguje jeszcze bardziej dosłownie od 1 M Coupe, ale kosztuje krocie. Można, ale po co?

Nowe dziecko M GmbH to maszyna dopracowana w każdym calu, z charyzmą godną BMW M3. Może i nieco głośna podczas jazdy autostradą, ale z wiekiem ma szanse na coraz większe pożądanie. Swoim duchowym przodkiem tytułuje E30, jednak wymiarami bliżej jej do młodszej E36.

Na koniec takich testów wypada napisać, że chociaż samochód objeżdża Nurburgring szybciej niż zdążysz mrugnąć, możesz spokojnie jechać nim na zakupy i wybrać się na weekend za miasto. Tak, BMW 1 M Coupe takie właśnie jest. I uwaga, lubi prowokować.

BMW 1 M Coupe | Wideo

BMW 1 M Coupe | Kompendium

Marcin Sobolewski

ZOBACZ TAKŻE:

Wściekła "jedynka", czyli BMW 1 M Coupe

BMW 1 M Coupe - bokiem przez ścianę - WIDEO

BMW - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Agora SA