Kandydaci na kierowców już w pierwszych godzinach kursu nauki jazdy dowiadują się o tym, że znaki B-25, B-26, B-29, B-33, B-35, B-36, B-37 i B-38 są odwoływane przez skrzyżowanie. Warto jednak w tym punkcie postawić gwiazdkę. A właściwie to dwie. Bo nie zawsze droga poprzeczna odwoła zakaz.
Pierwsze z wyłączeń można znaleźć już w samym rozporządzeniu mówiącym o znakach i sygnałach drogowych. Stwierdza ono w par. 32 ust. 2, że zakazu nie odwołuje "skrzyżowanie na drodze dwujezdniowej, na którym wlot drogi poprzecznej znajduje się tylko z lewej strony i nie ma połączenia z prawą jezdnią". Taka właśnie sytuacja ma miejsce np. w przypadku drogi wjazdowej na autostradę czy drogę ekspresową. Wlot lub wylot nigdy nie ma połączenia między jezdniami. Nie odwołuje zatem znaków zakazu. Ograniczenie prędkości nadal jest aktualne po minięciu wyjazdu.
Drugie z wyłączeń odnosi się do stwierdzenia, że znak zakazu obowiązuje do najbliższego skrzyżowania. Ale przecież nie zawsze połączenie z drogą poprzeczną ma charakter skrzyżowania. W sytuacji, w której będzie się ona łączyła z drogą o nawierzchni gruntowej lub z drogą wewnętrzną, strefą ruchu, strefą zamieszkania czy dojazdem do posesji, będziemy mówić o połączeniu dróg. To nie kasuje ograniczeń wyrażonych znakiem zakazu.
W sytuacji, w której kierowca przyjmie błędną interpretację skrzyżowania i na tej podstawie uzna, że zakaz już nie obowiązuje, ryzykuje mandatem karnym. A wysokość grzywny zależy przede wszystkim od rodzaju znaku, do którego kierujący się nie zastosuje. Policjanci wlepią mu:
Zasady w tym przypadku są nieubłagane. Kierowca powinien znać podstawowe definicje drogowe i przede wszystkim powinien wiedzieć, jak stosować się do znaków ustawianych przy jezdni. Wynegocjowanie od policjantów pouczenia zamiast mandatu będzie zatem w tym przypadku ekstremalnie trudne.