Jesienna pogoda w ostatnich dniach nie oszczędzała kierowców. Intensywne opady deszczu mocno pogarszają warunki drogowe. Wpływają na złą widoczność i sprawiają, że słowa "szczególna ostrożność" nabierają dużego znaczenia. Choć nie tylko. Bo zagrożeniem jest też woda zebrana na jezdni. Czasami naprawdę poważnie może uszkodzić pojazd.
Podczas przejazdu przez głęboką kałużę w pierwszej kolejności należy uważać na tarcze hamulcowe. Elementy cierne rozgrzane podczas hamowania są w takim przypadku zlewane zimną wodą. To prowadzi do ich hartowania i zmiany kształtu. Na działanie efektu są szczególnie podatne tarcze mocno zużyte. Skrzywione tarcze powodują bicie wyczuwalne na kole kierownicy. Nie da się ich jednak już przywrócić do pierwotnego kształtu. Konieczna jest wymiana.
Na podobnej zasadzie uszkodzić się mogą klosze reflektorów. Głównie tych, które korzystają z żarówek halogenowych. Rozgrzane "plastiki" pod wpływem kontaktu z zimną wodą potrafią pęknąć. A to nadal nie koniec. Bo szoku termicznego połączonego z pęknięciem może doznać także rozgrzany katalizator, filtr cząstek stałych czy turbosprężarka. Tu koszty naprawy będą liczone w tysiącach złotych. Dlatego głęboką kałużę lepiej jest w miarę możliwości ominąć. Zwolnić przed nią i ją ominąć.
Po wjechaniu w głęboką kałużę woda wystrzeli spod kół pojazdu pod dużym ciśnieniem. Może zatem wypłukać plastiki w nadkolu, naruszoną lub nie do końca przykręconą osłonę silnika, elementy ozdobne nadwozia, kołpaki z kół czy... tablice rejestracyjne. Po intensywnych opadach deszczu fora internetowe są dosłownie zasypane ogłoszeniami, które mówią o znalezieniu kolejnych oznaczeń samochodowych. Tak jest za każdym razem.
Choć scenariusz z wypłukaną tablicą rejestracyjną za 40 zł i tak jest mocno optymistyczny. Bo warto pamiętać o tym, że ciśnienie wody może zadecydować o pojawieniu się efektu aquaplaningu. Poślizg wodny często oznacza z kolei kolizję. Naprawa przodu pojazdu będzie dużo droższa od opłaty za nową tablicę rejestracyjną czy nowy plastik w nadkolu.
Jednym z najtragiczniejszych scenariuszy jest zniszczenie silnika. Do tego może dojść w sytuacji, w której woda przez układ dolotowy, zostanie zaciągnięta z kałuży wprost do komory spalania. Młot wodny polega na tym, że woda, w przeciwieństwie do powietrza, nie poddaje się kompresji tłoka. Powstają w ten sposób przeciążenia, które prowadzą do uszkodzenia tłoków czy wału korbowego. I scenariusz wcale nie jest mało realny. Warto bowiem wiedzieć o tym, że współcześnie większość pojazdu ma wlot układu dolotowego zlokalizowany w dolnej części zderzaka.
Woda może się także dostać przez odpowietrzniki do skrzyni biegów czy dyferencjału. W ten sposób rozrzedza znajdujący się w tych mechanizmach olej, osłabia smarowanie i powoduje procesy korozyjne.
Przejazd przez głęboką kałużę, nawet ten powolny, może się zakończyć zalaniem układu elektrycznego. Woda potrafi uszkodzić świece i kable zapłonowe, czujniki, słabo zaizolowane przewody, a nawet sterowniki. Czasami skutkiem usterki stanie się pojawienie się kontrolek na tablicy zegarów lub informacja o usterce na komputerze pokładowym. Poza tym silnik może zacząć nierówno pracować lub jego rozruch nie będzie możliwy.