W najbliższy weekend pogoda ponownie wystrzeli w kierunku upałów. Dla sporej części kierowców to nie stanowi problemu. Przecież nacisną na konsoli przycisk z napisem AC i będą się cieszyć przyjemnym chłodem podczas jazdy. Co jednak mają zrobić ci prowadzący, który klimy w aucie nie mają lub ta jest zepsuta?
W tym punkcie należy się cofnąć w czasie. Wystarczy przestawić kalendarz już do barwnych lat 90. XX wieku. Wtedy klima w samochodzie była prawdziwym luksusem. A kierowcy z upałami potrafili sobie naprawdę dobrze radzić. Jaką wskazówkę będzie miał dla was dziadek lub ojciec? Pierwsza zawsze dotyczy sztuki parkowania. W tym przypadku warto pamiętać m.in. o tym, aby:
Drugi krok należy wykonać po dotarciu do zaparkowanego pojazdu i ewentualnie w początkowej fazie jazdy. Po odblokowaniu zamków należy otworzyć wszystkie drzwi w pojeździe. Tak, aby upuścić temperaturę "uwięzioną" w kabinie pasażerskiej. Gdy na dworze jest 30 stopni Celsjusza, we wnętrzu auta może panować temperatura przekraczająca 60 stopni. Różnica jest zatem potężna, a otwarcie drzwi z pewnością przyniesie ulgę.
Dobrym pomysłem jest także np. otwarcie wszystkich szyb elektrycznych w aucie pilotem przed dotarciem do pojazdu. W tym celu wystarczy nacisnąć i przytrzymać przycisk, który odpowiada za odblokowanie zamków.
Postój z otwartymi drzwiami powinien potrwać jakąś minutę. Po zajęciu miejsca za kierownicą i odpaleniu silnika kierowca powinien otworzyć z kolei szyby. Chociażby te przednie. Jednocześnie może włączyć nawiew na pracę z maksymalną siłą (ale bez obiegu zamkniętego!). Dzięki temu "resztki" upału wydostaną się z kabiny pasażerskiej. I choć nadal będzie w niej gorąco, temperatura wyraźnie spadnie, a przewiew okaże się kojący. Z przewiewem oczywiście nie należy przesadzać. Może prowadzić do przeziębienia. Dlatego po kilku pierwszych minutach jazdy najlepiej jest zostawić otwarte jedno z okien.
Jeżeli chodzi o akcesoria, porada ojców i dziadków będzie jedna. Dobrym pomysłem jest, ale piesek z bujającą się głową. Wentylatorek akcesoryjny wpinany do gniazda zapalniczki na niewiele się zda. Podczas jazdy będzie jedynie mielił gorące powietrze i denerwująco brzęczał. To wszystko. Nie przyniesie żadnej ulgi. Dlatego z tego wydatku lepiej jest zrezygnować. A zaoszczędzone w ten sposób pieniądze zawsze można zainwestować np. w wodę zabraną w podróż lub chłodzące napoje kupione na stacji benzynowej w przerwie jazdy.