Sezon na używanie klimatyzacji w aucie wystartował w tym roku w pełni, co nie powinno dziwić. Do Polski ponownie zawitały prawdziwe upały. W cieniu potrafi być nawet 30 stopni Celsjusza. A w tej perspektywie kierowca powinien pamiętać nie tylko o włączeniu klimy w czasie jazdy. Równie kluczowa jest zasada pięciu minut.
To dość proste. Na jakieś pięciu minut przed dotarciem do celu i zgaszeniem silnika, warto schładzacz w samochodzie wyłączyć. Należy dezaktywować przycisk z napisem AC, a nie nawiewy. Nawiewy powinny dalej pracować. W ten sposób kierujący osiągnie trzy ważne skutki. Pozwala kierowcy:
Parownik klimatyzacji to część przypominająca swoim wyglądem chłodniczkę. Jest zresztą obok niej zamontowana. Jej zadanie jest proste. Do parownika trafia schłodzony i rozpylony czynnik chłodniczy o małym ciśnieniu. To w nim dochodzi do wymiany cieplnej. Powietrze wtłaczane do kabiny pasażerskiej jest chłodzone i osuszane. Czynnik natomiast odbierając ciepło, skrapla się i rośnie jego ciśnienie. W takiej formie trafia do skraplacza. Skutkiem zmiany stanu fizycznego jest powstawanie skroplin. To właśnie one gromadzą się pod samochodem podczas postoju.
W kabinie pojazdu zaparkowanego na słońcu dochodzi do kumulacji ciepła. Decyduje o tym metalowa karoseria, ale i szyby, które potęgują działanie promieni słonecznych. W efekcie już po półgodzinnym parkowaniu w aucie może być nawet 60 stopni Celsjusza. Z takim żarem szybko nie poradzi sobie nawet klima. Dlatego kierowca powinien: