Bo zimą musi być zimno? Tak mawiał klasyk. Producenci motoryzacyjni są jednak przygotowani na scenariusze, w których temperatura otoczenia spada poniżej zera. Oni są przygotowani i przygotowują na mrozy także swoich klientów. Kluczowym elementem jest ten właśnie przycisk.
Praktycznie w każdym współczesnym samochodzie można znaleźć przycisk z prostokątem i zestawem falistych strzałek. Znajduje się na ogół na konsoli centralnej w okolicy sterowania nawiewami. Za co odpowiada? To za jego pomocą uruchamia się ogrzewanie tylnej szyby. Ono jest w stanie rozpuścić zarówno lód, jak i szron w ciągu kilku minut. Przywraca tym samym właściwą widoczność.
W tym punkcie warto jednak wiedzieć, że guzik ma też ukrytą funkcję. Bo producenci zazwyczaj sprzęgają funkcję ogrzewania tylnej szyby z ogrzewaniem lusterek bocznych. A to kolejny z mocno przydatnych gadżetów. Pozwala na pozbycie się szronu z lusterek o poranku i to bez skrobania. Kierowca kilka sekund po ruszeniu z miejsca otrzymuje pełną widoczność do tyłu. System przydaje się także wtedy, gdy kierowca wjeżdża do garażu i lusterka zaczynają parować. Ogrzewanie skutecznie minimalizuje efekt i pozwala na bezkolizyjne wykonanie manewru parkowania.
Piszę o ukryciu funkcji ogrzewania lusterek pod przyciskiem uruchamiającym ogrzewanie tylnej szyby. To jednak nie do końca ukrywanie. To raczej rozmyślne działanie. W ten sposób producent uzyskuje dwa cele. Po pierwsze poprawia ergonomię korzystania z auta – na konsoli znajduje się mniej przycisków. Po drugie obniża koszty produkcyjne.
Na koniec muszę wspomnieć o dwóch rzeczach. Nie zawsze jest tak, że ogrzewanie lusterek ukrywa się pod przyciskiem od ogrzewania tylnej szyby. Grupa Volkswagena lubi umieścić tę funkcję w pokrętle służącym do regulowania ustawienia lusterek. Jeżeli chodzi o same podgrzewane lusterka, dziś stanowią praktycznie rynkowy standard. W większości przypadków funkcję bez dopłaty otrzymują nawet modele segmentu A czy B. To nie jest zatem opcja mocno luksusowa.