Praktyczne porady eksploatacyjne publikujemy również w serwisie Gazeta.pl.
Mrozy oznaczają spore wyzwanie dla kierowcy. Wyzwanie z drogowego i eksploatacyjnego punktu widzenia. Dziś skupimy się na tym drugim. Szczególnie w kontekście odpalania silnika. Choć tu przypadek przekręcania kluczyka do połowy i czekania należy podzielić na dwie sytuacje.
Na początek weźmy na warsztat silnik wysokoprężny. Ten do rozruchu potrzebuje wytworzenia w komorze spalania wysokiej temperatury. Bez tego olej napędowy nie ulegnie zapłonowi. Po przekręceniu kluczyka w dieslu na tablicy zegarów pokazuje się kontrolka w kształcie sprężynki. Oznacza ona nagrzewanie świec zapłonowych i komory spalania. Z przekręceniem kluczyka w pozycję start należy zatem poczekać do momentu, w którym kontrolka zgaśnie. To sygnalizuje, że przestrzeń w cylindrze osiągnęła temperaturę konieczną do rozruchu silnika.
Przy silnym mrozie i w celu ułatwienia rozruchu dieslowi, procedurę można nawet powtórzyć dwukrotnie. To nie zaszkodzi szczególnie w starszej jednostce, w której układ wtryskowy jest już zużyty w pewnym stopniu.
Całkowicie inaczej sprawa ma się w przypadku silników benzynowych. Bo tu nie ma konieczności nagrzewania komory spalania. W benzyniaku nie ma bowiem nawet świec żarowych, a są zapłonowe. Ta dają iskrę, a nie temperaturę. Tu przekręcenie kluczyka i poczekanie sprawia, że do układu wtryskowego i komory spalania napompowana zostanie odpowiednia ilość paliwa. Tylko w ten sposób powstanie mieszanka paliwowo-powietrzna, która bez większych trudności odpali się i tym samym zainicjuje pracę silnika.
Może się okazać, że przekręcenie kluczyka do połowy i odczekanie nic nie da. Na silnym mrozie silnik w samochodzie i tak nie odpali. Co to oznacza? Usterek może być tak naprawdę kilka. W takim przypadku realnym scenariuszem jest m.in.: