W sezonie jesienno-zimowym jest pewne słowo, które staje się dosłownie magiczne. I tym słowem jest ogrzewanie. To ono sprawia, że gdy na zewnątrz temperatura zapędzi się poniżej zera stopni, pasażerowie podczas jazdy autem mogą cieszyć się ciepłymi podmuchami. Ogrzewanie przydaje się jednak w większej liczbie sytuacji drogowych.
Dziś skupię się na przycisku uruchamiającym ogrzewanie tylnej szyby. Wiecie o tym, że ma on również często ukrytą funkcję? Naciskając ten guzik, kierowca uruchamia druciki grzejące w tylnej szybie, ale też zazwyczaj ogrzewanie lusterek. Te rzadko dostają oddzielny sterownik. Chyba że mówimy o samochodach Grupy Volkswagena, w których sterowanie funkcją odbywa się z panelu pozwalającego na regulację usterek.
Bardzo ważne jest to, że ogrzewanie lusterek dziś wcale nie jest opcją luksusową. Powoli wchodzi na listę wyposażenia standardowego także w lepszych wersjach samochodów popularnych. A to o tyle dobra informacja, że funkcja przynosi kilka potężnych zalet.
Skąd pomysł, aby uruchamianie ogrzewania lusterek inżynierowie ukrywali w przycisku aktywującym ogrzewanie tylnej szyby? Połączenie obu funkcji w jednym guziku przynosi szereg korzyści. Ogranicza koszt produkcyjny - co oczywiste. A do tego poprawia ergonomię - jest mniej przycisków z dziwnymi oznaczeniami, które kierowca musi poznać.