Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Choć to w sezonie zimowym akumulator odmawia nam posłuszeństwa, to taka sytuacja jest jednak pokłosiem letnich zaniedbań. Winna wszystkiemu jest oczywiście pogoda. Jednak to od nas zależy, czy bateria zda egzamin w najzimniejsze dni roku.
Powoli kończące się lato obfituje we wciąż ekstremalnie wysokie temperatury. Na mocne promienie słońca narażone są zwłaszcza pojazdy garażowane pod gołym niebem. Poza karoserią i wnętrzem nagrzewaniu ulega także akumulator, w którym znacznie przyspieszają procesy chemiczne. Choć dzięki obfitemu słońcu jest on błyskawicznie gotowy do działania, to powiększa się zjawisko korodowania kratek akumulatora.
Niewielu kierowców o tym wie, ale akumulator może się sam rozładować również latem. Ogrom technologii zastosowanych w aucie pożera prąd także podczas postoju. Zimą potrzebuje on jednak więcej energii do rozruchu, stąd trudno zauważyć, że działa „na oparach".
Intensywne słońce zdążyło już zniszczyć wewnętrzne zwoje akumulatora, a właśnie nadeszła zima. Spowolnieniu ulegają zachodzące w nim reakcje chemiczne, a spadająca temperatura „zabiera" też część pojemności akumulatora. Ten potrzebuje również więcej energii do uruchomienia silnika. Może się zdarzyć, że nawet nie pomoże nam wtedy nawet naładowanie go.
Aby nie odczuć na własnej skórze sytuacji przedstawionej powyżej, wystarczy raz na daną porę roku podłączyć go do ładowania. W ten sposób szybko go zregenerujemy — warto to zrobić, nawet gdy problemy z odpaleniem auta nie występują.
Ładowanie akumulatora raz na kwartał podobnie jak kroplówka w przypadku osoby — szybko ustawi go do pionu i zapewni właściwe funkcjonowanie, ale już na cały rok. Niezależnie od jego wieku i stanu sprawdźmy co pewien czas jego stan. Aha, i nie zapominajmy o używaniu dobrych kabli ładujących. Chyba nie chcemy spięcia? Źródło: autokult.pl, autoexpert.pl