Zima nie jest łaskawa dla samochodu. Może ujawnić np. problem z niedoładowanym akumulatorem. Co wtedy? Takie scenariusze opisywaliśmy już w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl. Konieczne jest ładowanie baterii. Na ogół wykonanie procedury nie nastręcza kierowcom większych problemów. Szczególnie w czasach, w których prostowniki są sterowane za pomocą obwodów elektronicznych.
Ładowarka dobiera parametry przepływającego prądu i to ona decyduje o tym ile trwa ładowanie. Kierowca musi jedynie podłączyć ją do kontaktu, a następnie połączyć ją z biegunami w baterii.
Powyższy opis brzmi bardzo prosto. Przyznajemy. Tyle że jest kilka rzeczy, które nadal mogą pójść nie tak. Bo podczas ładowania akumulatora prostownikiem, niezwykle ważny jest wybór odpowiedniego pomieszczenia. Wcale nie chodzi o dostęp do gniazdka, a raczej fakt czy pokój, garaż lub piwnica są wyposażone w dobrą wentylację. Cyrkulacja powietrza jest ważniejsza niż mogłoby się wydawać. Akumulator podczas ładowania wydziela bowiem wodór. O ile nie jest on trujący dla człowieka, o tyle oznacza inny problem. Wodór jest silnie wybuchowy.
W tym punkcie nie jest trudno wyobrazić sobie pewien scenariusz. Kierowca podłączył akumulator do prostownika w piwnicy. W piwnicy, która nie ma żadnej wentylacji. Po dwóch czy trzech godzinach poszedł sprawdzić jak idzie ładowanie baterii i nachylając się nad nią zapalił papierosa. Jak już wspominaliśmy, wodór jest silnie wybuchowy. Iskra doprowadza zatem do eksplozji. Tyle że nie eksplozji samego akumulatora, a oparów. Baterie samochodowe podczas ładowania raczej same z siebie nie wybuchają. Bo nawet przeładowanie sprawia, że bateria się uszkodzi, ale nie eksploduje.
Planując ładowanie akumulatora warto pamiętać też o samym prostowniku. Najlepiej aby było to nowoczesne, elektronicznie sterowane urządzenie. Powód? Taki prostownik sam dobierze wartość prądu ładującego oraz czas ładowania, a do tego zakończy uzupełnianie zapasów energii zanim dojdzie do groźnego przeładowania. Po drugie nowoczesne urządzenie posiada serię bezpieczników. Te zadziałają w razie zwarcia, przegrzania czy innej sytuacji kryzysowej. W efekcie nie zostanie uszkodzony ani akumulator, ani instalacja elektryczna w domu.
Ładowanie baterii zakończyło się. Mogę zatem odłączyć ją od akumulatora i iść z nią do samochodu? No właśnie nie tak szybko. Po zakończeniu ładowania warto chwilę odczekać. Lepiej wyłączyć prostownik i zostawić go podłączonego do baterii. Niech "odpoczną" godzinę do dwóch. W tym czasie bateria zostanie skutecznie odgazowana. Dopiero wtedy można rozłączyć ją z prostownikiem i zanieść do samochodu.
Powyższe wskazówki mogą sprawić, że kierowca przestraszy się samodzielnego ładowania baterii. Tyle że strach trochę na wyrost. Rzeczywiście są błędy, których lepiej uniknąć. A zdecydowanie największym jest ciągła jazda na niedoładowanej baterii. Nic tak mocno nie odbija się na jej stanie i nic tak bardzo nie przyspiesza nadejścia momentu, w którym bateria odmówi posłuszeństwa i będzie wymagać wymiany.