Zimny silnik to nie lada wyzwanie dla każdego kierowcy. Dotyczy to zarówno jednostek benzynowych, jak i diesla. Problem szczególnie zauważalny jest w okresie jesienno-zimowym. Niskie temperatury w połączeniu z nieodpowiednią eksploatacją mogą doprowadzić do kosztownych napraw i wizyt u mechanika.
Zimą wiele osób powtarza ten schemat. Zanim zaczną odśnieżać karoserię, odpalają samochód. Nie zdają sobie bowiem sprawy z konsekwencji. W końcu dłuższa praca zimnego silnika na postoju zwyczajnie mu nie służy. Jednym z sygnałów jest głośniejsza praca. Dzieje się tak z powodu większych luzów między metalowymi elementami. Co się stanie, jeśli notorycznie będziemy powtarzać ten błąd? Ograniczone smarowanie na zimno zwiększa tarcie, szczególnie w turbosprężarce, co może prowadzić do kosztownych napraw (jej regeneracja to koszt średnio 1200 zł).
Częstym błędem kierowców jest również przyspieszanie na zimnym silniku. Lepiej się tego wystrzegać, gdyż olej nie osiągnął jeszcze optymalnej temperatury, co zmniejsza jego skuteczność smarowania. Gwałtowne dodanie "gazu" może prowadzić do szybszego zużycia tłoków, cylindrów i wałków rozrządu, co w dłuższej perspektywie powoduje kosztowne uszkodzenia i drogi remont.
Nowoczesne silniki najlepiej nagrzewają się podczas spokojnej jazdy, a nie na biegu jałowym. Długotrwałe forsowanie samochodu w ten sposób nie tylko nie przyspiesza tego procesu, lecz także skutkuje wyższym zużyciem paliwa. Pamiętaj również, aby nie przeciążać silnika tuż po uruchomieniu pojazdu. Zamiast tego, upewnij się, że pracuje pod najmniejszym obciążeniem, zanim osiągnie odpowiednią temperaturę.
Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.