Od stycznia 2025 roku zaczną obowiązywać w Europie nowe unijne regulacje, które mają na celu poprawę jakości powietrza i redukcję emisji CO2 w ramach pakietu CAFE (Clean Air For Europe), czyli czystego powietrza dla Europy, który od kilku lat jest sukcesywnie wprowadzany i zaostrzany. Zmiany uderzą w producentów samochodów spalinowych, ale eksperci nie mają wątpliwości, że najbardziej odbije się to na kupujących, bo ceny samochodów spalinowych gwałtownie wzrosną, a niektóre modele aut, zwłaszcza tych najbardziej przystępnych cenowo mogą w ogóle zostać wycofane z rynku. Co dokładnie oznaczają te zmiany i dlaczego to właśnie klienci najbardziej na nich ucierpią?
Dyrektywa CAFE sztywno wyznacza maksymalny poziom dwutlenku węgla, jaki powinny generować wprowadzane na rynek samochody spalinowe. Obecnie normy wynoszą średnio 95 g CO2/km. Jeśli dany model samochodu nie spełnia tych ograniczeń, to na producenta nakładana jest wysoka kara. Od stycznia 2025 roku limit zostanie obniżony do 93,6 gramów CO2/km, a za każdy przekroczony gram emisji CO2 producent auta będzie musiał zapłacić nawet 95 euro.
Warto zaznaczyć, że obowiązujący obecnie limit emisji spalin wprowadzono, gdy zużycie paliwa mierzono w ramach testowej procedury NEDC. Aktualnie obowiązuje procedura WLTP, którą wprowadzono w 2017 roku. Jest to bardziej realistyczna i rygorystyczna procedura testowa stosowana do pomiaru zużycia paliwa i emisji spalin. Zgodnie z aktualnie panującą procedurą styczniowa zmiana zmniejszy obecny limit aż o 26 gramów CO2/km. Jak przekłada się to bezpośrednio na koszty poniesione przez producenta? W przypadku samochodu rodzinnego, który emituje średnio 150 g CO2/km za każdy egzemplarz auta producent będzie musiał zapłacić około pięciu tysięcy euro, co w przeliczeniu wyniesie około 20 tysięcy złotych. A to najbardziej uderzy po kieszeni samych klientów.
Wprowadzenie nowych unijnych regulacji w związku z emisją CO2 najbardziej odbije się na klientach. Koncerny samochodowe będą miały duże problemy ze spełnieniem jeszcze bardziej zaostrzonych wymogów, a poniesione przez nie koszty odbiją się potem na cenach aut. Wniosek jest prosty i nie potrzeba do tego ekspertów. I tak wysokie już ceny samochodów spalinowych poszybują. W takiej sytuacji idealnym rozwiązaniem byłby zakup auta elektrycznego, który jest pojazdem bezemisyjnym, ale tego typu samochody nadal są w dużej mierze poza zasięgiem finansowym wielu klientów. Nie da się też pominąć faktu, że samochody elektryczne ostatnio tracą na popularności. Idealnym przykładem tego pikującego trendu są Niemcy, gdzie sprzedaż elektryków zaliczyła ostatnio poważny spadek, a frustracja klientów elektryków znacząco wzrosła.
Wpływ mają na to m.in. zawirowania na rynku energii i cięcia dotychczasowych dotacji. Nie wszystkie modele aut można też zastąpić ich elektrycznymi odpowiednikami, więc koncerny samochodowe mimo pracy nad obniżeniem emisji i wprowadzeniem do oferty modeli na baterie, nadal będą wytwarzać auta spalinowe. Problemy ze spełnieniem wyśrubowanych unijnych regulacji może spowodować także rezygnację koncernów z produkcji niektórych modeli aut. Najprawdopodobniej odbije się to na najtańszych modelach.