Chodzi o znowelizowany kodeks wykroczeń, który obowiązuje od tego roku. Nowe przepisy miały ukrócić proceder nagminnie spotykany w Polsce, czyli tzw. polowanie z fotoradarem na kierowców. I wszystko byłoby tak jak to założyli posłowie gdyby resort infrastruktury na czas wydał odpowiednie rozporządzenie. Tymczasem mija trzeci miesiąc, a rozporządzenia jak nie było tak niema. Jest za to bałagan i zamieszanie.
Rozporządzenie, na które czekają strażnicy w całym kraju ma określić jak należy oznakować miejsce, w którym jest dokonywany pomiar prędkości. Większość jednostek w kraju czeka na nowe przepisy i przyznaje, że opieszałość resortu paraliżuje ich pracę. Warszawscy mundurowi od 1 stycznia nie korzystają z fotoradarów.
Czekamy na rozporządzenie, bo chcemy mieć pewność, że czynności, które prowadzimy będą wykonywane zgodnie z prawem, a kierujący, który jest sprawcą wykroczenia nie będzie miał wątpliwości, co do naszych czynności. Nie chcemy dopuścić do takiej sytuacji, że ktoś w pewnym momencie zarzuci nam działanie poza prawem - mówi Monika Niżniak z warszawskiej straży miejskiej.
Są jednak straże gminne, które nic sobie nie robią z braku rozporządzenia. Strażnicy pracują jak dawniej fotografują kierowców i wystawianiu im mandatów za nadmierną prędkość.
Mamy interpretację prawniczą potwierdzoną przez Komendę Powiatową Policji o tym, że w momencie, kiedy niema rozporządzenia do ustawy działamy na starym oznakowaniu. Zamówiliśmy już oznakowanie i czekamy tylko na uzgodnienia z zarządcami dróg. Po ustawieniu znaków będziemy normalnie przeprowadzać kontrolę - mówi Radosław Januszewski wójt gminy Kęsowo (woj. kujawsko-pomorskie).
Podobnie uważa Paweł Mikołajewski, zastępca burmistrza Białego Boru (woj. zachodniopomorskie).
Nasze fotoradary funkcjonują. Stoją w oznakowanych miejscach i wydaje mi się, że mieszkańcy są zadowoleni z fotoradarów. Kierowcy oczywiście nie, ale nikt im nie każe jechać 120 tam gdzie jest 40.
Pytanie czy zdecydowały kwestie prawne czy finansowe? Ponieważ właśnie Biały Bór i Kęsowo to jedne z kilku gmin, które do tej pory osiągały bardzo duże dochody z tytułu mandatów z fotoradarów. Biały Bór to miasto, które co roku zarabia najwięcej, na fotoradarach. W 2009 roku zakładano, że gmina zarobi na mandatach, z fotoradarów 3,5 miliona zł. Udało się zarobić 6,2 miliona zł. Plan na 2010 zakładał już 7 milionów. Gmina Kęsowo w 2009 roku zarobiła na fotoradarach 2,7 mln zł, co stanowiło aż 57 proc. dochodów własnych gminy.
Projekt rozporządzenia, które ma rozwiązać sporne kwestie po trzech miesiącach został w końcu wysłany do konsultacji społecznych. Problem jednak w tym, że zdaniem strażników miejskich nadaje się on jedynie do kosza. - Projekt uzyskał miażdżąco negatywne opinie praktycznie wszystkich gremiów, które takie opinie przygotowywały - czytamy w oficjalnym stanowisku Krajowej Rady Komendantów Straży Miejskich i Gminnych RP. Zdaniem strażników proponowane zapisy są m.in nieprecyzyjne i nie rozwiązują wielu codziennych problemów. - Projekt nie daje np. odpowiedzi na pytanie jak traktować fotoradary, które można przenosić, ale i montować na maszcie, mam je traktować jak przenośne czy jak stacjonarne, co o tym decyduje? - pyta jeden z komendantów. - Zgodnie z zapisami skrzynki z fotoradarami mają być pomalowane w pomarańczowo-żółte pasy. To zbyt ogólne określenie. Farby są różne i mają różne odcienie. Tymczasem kierowca, który jedzie przez Polskę wszędzie powinien zobaczyć dokładnie tak samo oznakowane urządzenia - dodaje. Wszystko wskazuje więc na to, że dyskusja wokół projektowanych przepisów jeszcze trochę potrwa, a razem z nią niestety też fotoradarowy bałagan.
Rzecznik Ministra Infrastruktury do momentu ukazania się tej publikacji nie znalazł czasu na spotkanie z nami. Resort nie był też w stanie określić, kiedy prace nad rozporządzeniem mogą się zakończyć.
Warszawiacy spędzają w korku 17 dób w roku!