Unia Europejska rozważa wprowadzenie nowej dyrektywy o systemie handlu emisjami gazów cieplarnianych. Chociaż ruch jest jak najbardziej słuszny, tak niestety, ma to z nawiązką uderzyć w samych kierowców, którzy będą zmuszeni wówczas do zapłacenia podatku od paliwa.
O zagrożeniach środowiskowych wie niemal każdy, jednak nie każdy słyszał o nowej dyrektywie na którą zdecydowała się Unia Europejska. Sprawa o numerze 2023/959 ma zostać wprowadzona w życie prawdopodobnie już w 2027 roku. Wówczas zmiany dotkną przede wszystkim kierowców, a ceny na stacjach paliw wzrosną najprawdopodobniej nawet o 50 groszy na litrze.
Dyrektywa zmusi więc państwa członkowskie do podjęcia decyzji, czy nałożą na składy węgla, stacje paliw i dostawców gazu obowiązki, jakie dziś mają fabryki i elektrociepłowni, czy wybiorą inną drogę i nałożą na składy węgla, stacje paliw i dostawców gazu cieplarnianego równoważny w skutkach podatek od paliw.
Eksperci ostrzegają i nie pozostawiaj złudzeń. Taki obrót sytuacji zmusiłby sprzedawców paliw, gazu czy węgla do podwyżek, a koniec końców, to i tak przeciętny obywatel zostałby obarczony dodatkową opłatą przy dystrybutorze. Warto też dodać, że wówczas wpływy budżetowe z tytułu daniny od paliw wyniosłyby 5 mld zł, 17 mld zł od węgla i 3 mld zł od gazu.
Polska jest opóźniona we wprowadzeniu dyrektywy, ale Ministerstwo Klimatu i Środowiska planuje przedstawić projekt odpowiedniej ustawy do czerwca tego roku. Przyjęcie ustawy jest planowane do końca 2024 roku. Ministerstwo potwierdza, że prowadzi konsultacje projektu z branżami sektorów paliw płynnych, stałych i gazowych, ale na razie nie informuje publicznie o fiskalnych aspektach dyrektyw ani przyszłej ustawy
- czytamy w "Rzeczpospolitej"
Z kolei jak dodaje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. dr hab. Konrad Raczkowski z Instytutu Ekonomii i Finansów UKSW wprowadzenie zmian będzie "mocnym ciosem" dla firm i gospodarstw domowych w Polsce, Europie, a także dla branży paliw płynnych.