Ten znak drogowy to istna zmora dla kierujących pojazdami. Choć jego znaczenie jest banalnie proste, niektórzy kierowcy nic sobie z tego nie robią. Ta "samowolka" kończy się zwykle wysokim mandatem i punktami karnymi. Co gorsza, ignorowanie przepisu może skutkować groźnym wypadkiem.
Mowa oczywiście o znaku drogowym B-20, czyli "STOP". To jeden z najbardziej czytelnych znaków na świecie, jego znaczenie znają nawet osoby, które nie zdawały egzaminu na prawo jazdy. Mimo to jest on nagminnie ignorowany. Kierowcy bardzo często traktują go jak znak A-7, który ostrzega przed ustąpieniem pierwszeństwa. Stawia się go na drodze podporządkowanej przed skrzyżowaniem z drogą z pierwszeństwem.
"Ustąp pierwszeństwa" to jednak nie to samo, co "Zatrzymaj się". Znak B-20 bezwzględnie nakazuje zatrzymać pojazd. Stawiany jest nie bez powodu na niebezpiecznych skrzyżowaniach, gdzie droga z pierwszeństwem przejazdu jest zwykle ruchliwa, a widoczność - niedostateczna. Policja bardzo często staje w takich miejscach i łapie nieposłusznych kierowców.
Złamanie prawa ruchu drogowego w tym przypadku kończy się mandatem w wysokości 300 zł oraz nawet ośmioma punktami karnymi. Grzywna finansowa to jednak nic w porównaniu z konsekwencjami, jakie zaistniałyby podczas potencjalnego wypadku. Media niejednokrotnie nagłaśniały sytuacje, w których doszło do tragicznego zdarzenia w wyniku niezatrzymania się jednego z kierowców na znaku "STOP".
Policjanci z ruchu drogowego, czyli tzw. drogówka, ustawiają się w pobliżu znaku B-20 i masowo wlepiają mandaty. Współczesna technologia pozwala również na obserwację niebezpiecznego skrzyżowania z oddali. Coraz częściej używa się w tym celu dronów policyjnych, które z góry "namierzają" kierowców łamiących przepisy. Uskutecznia to cały proces i ułatwia egzekwowanie przepisów prawa drogowego.