Przepisy są zawiłe i skomplikowane. Kierowcy podczas ich analizy często idą zatem na skróty. Czy jednak skróty myślowe zawsze są właściwe? No właśnie nie. Idealny przykład dotyczy linii ciągłej i zakazu wyprzedzania. To wbrew pozorom nie to samo.
Podstawą dla tego materiału powinno się stać przytoczenie definicji linii ciągłej i wyprzedzania. Przepisy mówią o tym, że:
Powyższe definicje wskazują na dwie rozbieżności. Po pierwsze definicja linii ciągłej nie wspomina nawet słowem o zakazie wyprzedzania. Po drugie, skoro na linii ciągłej zakazu wyprzedzania nie ma, pojazdy wyprzedzać nadal można. Trzeba jednak spełnić podstawowy warunek: nie można na nią najechać. Na linii ciągłej kierującemu nie uda się zatem wyprzedzić innego auta, autobusu czy ciągnika rolniczego. Z rowerem czy motocyklem będzie już jednak łatwiej. Takie wyprzedzanie nie oznacza wykroczenia.
W przypadku linii ciągłej zakaz wyprzedzania dotyczy tak naprawdę wyłącznie dojeżdżania do wierzchołka wzniesienia na zakręcie oznaczonym znakami ostrzegawczymi oraz na skrzyżowaniu - za wyjątkiem ronda. To jednak wynik działania art. 24 ust. 7 ustawy Prawo o ruchu drogowym, a nie samej definicji tego znaku poziomego. Co więcej, na ciągłą czasami kierowca może najechać. To nie dotyczy jednak wyprzedzania, a omijania np. pojazdu zatrzymanego na jezdni z uwagi na awarię czy zdarzenie drogowe.
Różnice widać także na polu... mandatowym. Przekroczenie linii ciągłej P-4 wiąże się dla kierowcy z mandatem wynoszącym 200 zł. Jednocześnie policjanci dopiszą do jego konta w CEPiK 5 punktów karnych. Natomiast naruszenie zakazu wyprzedzania oznacza 1000 zł grzywny i 10 punktów karnych. Przy czym 1000 zł to kwota bazowa. Naruszenie zakazu wyprzedzania oznacza poważne wykroczenie i jest objęte drogową recydywą. Dwa takie czyny popełnione przez kierującego w ciągu dwóch lat podwajają wysokość kary wpisanej na bloczku mandatowym.