Ekologia i emisja spalin. To ostatnio najmodniejsze słowa w motoryzacji. Działając na ich fali, władza postanowiła unormować dane zapisane w CEPiK. Chodziło o uzupełnienie rekordów dotyczących pojazdów normą emisji spalin. Jej wpisywanie do bazy było obowiązkowe od 2018 r. Wcześniej dane nie były zbierane.
Ministerstwo cyfryzacji ogłosiło sukces. W CEPiK udało się dopisać aż 15 mln informacji o emisyjności pojazdów. Lista jest zatem kompletna. Jak urzędnicy dokonali tego cudu? Głównym wyznacznikiem dla wskazania normy Euro pewnie stał się rodzaj napędu i rocznik produkcji pojazdu. Kierunek prac został obrany w dość dobry sposób. Przy czym słowo dość trzeba podkreślić szczególnie. Bo w przypadku auta, które w roku 2005 przeszło lifting, istnieje możliwość przypisania np. jednej z trzech norm.
Pośpiech i mało precyzyjny mechanizm działania sprawiają, że w bazie pojawiają się pierwsze błędy. Internauci piszą bowiem o tym, że choć ich samochód spełnia wymogi normy Euro 4, w CEPiK pojawia się informacja mówiąca o normie Euro 2. To błąd i to zasadniczy. Jak kierowca może go wykryć? Na kilka sposobów. Albo w aplikacji mObywatel w sekcji mój samochód, albo na rządowej stronie historiapojazdu.gov.pl. Co z wykrytymi błędami? Droga jest jedna. Kierowca musi postarać się o zmianę wpisu w CEPiK, udając się do wydziału komunikacji, który dany pojazd zarejestrował.
Ciekawostka w tym punkcie jest taka, że administrator systemu CEPiK nadając normę emisji spalin autu, może zrobić to metodą na chybił trafił. Kierowca, aby skorygować błędne informacje, musi z kolei już dostarczyć dokumenty potwierdzające fakt istnienia błędu. Konkretne dokumenty. Mowa o:
Kierowca może poszukiwać tych dokumentów w domu. Prawda jest jednak taka, że w 90 proc. przypadków ich nie będzie miał. W praktyce oznacza to mniej więcej tyle, że do skorygowania danych zawartych w CEPiK kierowca musi napisać do importera danej marki. Musi w piśmie zawrzeć prośbę o wydanie świadectwa zgodności WE, a właściwie to wtórnika dokumentu. I nawet w tym punkcie sprawa nie jest prosta. Bo importer wcale dokumentu wydawać nie musi. Nie ma takiego obowiązku. Może zatem odmówić lub poprosić o wniesienie opłaty za przesłanie druku.
Pewnie nie zabraknie kierowców, którzy rodzaj normy emisji spalin ich samochodu zapisanej w bazie CEPiK zignorują. To z czasem może się jednak okazać potężnym błędem. I sytuacje takie w przyszłości pojawią się aż trzy.