Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Do przedstawionej powyżej sytuacji dochodzi najczęściej podczas zaparkowania auta na chodniku. Skoro nie trafiliśmy na żaden znak informujący o zakazie parkowania na chodniku i poboczu, to co mogło nam grozić? Okazuje się jednak, że nieznajomość pozostałych przepisów może nam mocno namieszać w domowym budżecie. Sprawdźmy, o jakich zasadach mowa.
Co do zasady znaki „zakaz zatrzymywania się" i „zakaz postoju" dotyczą tej strony drogi, przy której się znajdują. Mówiąc prościej — droga to nie tylko jezdnia, ale i pobocze, chodnik, etc. Jeśli trafimy więc na znak informujący o zakazie parkowania w tym miejscu, dotyczy on nie tylko części przejezdnej, ale też właśnie wyżej wymienionych elementów całej drogi. Jednocześnie warto pamiętać, że znak ten nie obowiązuje po drugiej stronie jezdni. Nie zapominajmy również o pozostawieniu min. 1.5 metra chodnika do użytku pieszych. Zagwozdek jest jednak więcej...
Wjazd choćby jednym kołem jest dozwolony, jeśli masa naszej „osobówki" nie przekracza DMC do 2,5 tony. Natomiast czterema kołami mogą wjeżdżać już wszystkie auta, ale również gdy ich masa nie przekracza tej samej wartości. To oznacza, że niektórzy z kierowców największych SUV-ów muszą pomyśleć dwa razy, zanim postanowią zatrzymać się w takim miejscu. Dotyczy to szczególnie tych z napędem hybrydowym lub elektrycznym.
Nie tyle parkowanie na trawie, co niszczenie terenów jest zabronione. Za złamanie art. 144 par.1 z Kodeksu Wykroczeń grozi nam bezdyskusyjny mandat. Gdy wyrządzona przez nas szkoda okaże się spora lub odmówimy przyjęcia kary, sprawa trafi do sądu — oprócz grzywny w wysokości 1000 zł organ sprawiedliwości może nałożyć na nas tzw. nawiązkę w wysokości do 500 zł, co ma pokryć zniszczenie zieleni. Parkujmy więc z rozsądkiem i zastanówmy się dwa razy przed postojem w danym miejscu.