Pewien czas temu przy okazji przypominania starych zwyczajów kierowców, zapytaliśmy się naszych czytelników, czy używają starych metod porozumiewania się na drodze, m.in. miganie światłami czy używania charakterystycznych gestów. Czy nadal się nimi posługują, czy już dawno zastąpili je aplikacjami mobilnymi, jak Yanosik. Okazuje się - co jest miłym zaskoczeniem - że ponad 52 proc. (w naszej ankiecie oznaczało to grubo ponad 5200 osób) zna je i nadal ich używa. Tym bardziej warto je przypomnieć, szczególnie że przed nami wyjazdy na Święta Bożego Narodzenia i zimowe ferie.
Jednym z najbardziej rozpoznawalnych gestów jest miganie długimi światłami. Może ono sygnalizować kilka rzeczy: ostrzeżenie przed patrolem policji, informację o niebezpieczeństwie na drodze (np. wypadku czy przeszkodzie) lub przypomnienie o włączeniu świateł. W niektórych przypadkach kierowcy wykorzystują ten sygnał, aby ustąpić pierwszeństwa lub poprosić o przepuszczenie.
Chcąc zwrócić uwagę na problem z oświetleniem, pokazuje się gest tzw. gadającej dłoni - otwartą dłoń, którą poruszano w górę i w dół. Był to skuteczny sposób przypomnienia o niewłączonych światłach lub przepalonej żarówce. Niestety, wraz z upowszechnieniem się nowoczesnych technologii gest ten jest już mniej powszechny, o czym sam się kilkukrotnie przekonałem. W kilku przypadkach ostrzegając w ten sposób kierowców, widziałem w zamian, jak... pukają się w czoło.
Kolejnym gestem, którym ostrzegano kiedyś kierowców o awarii był palec wskazujący skierowany do dołu. Tak machając przekazywano sobie informację o zbyt małej ilości powietrza w którejś z opon lub po prostu złapanym kapciu. Gest ten ma też złe skojarzenia, bo tak w latach 90. podstępem zmuszano kierowców do zatrzymania się, żeby potem ukraść ich samochód lub zawartość auta.
Od pewnego czasu dość popularnym gestem stał się niestety... środkowy palec. Tego gestu jednak nie polecamy. Za to na drodze warto używać dwóch innych. Pierwszy to już dość archaiczny i wychodzący z powszechnego użytku symbol trzech palców (rozłożone: kciuk, palec wskazujący i serdeczny). To symbol, który nie obraża, a przeprasza za np. nieumyślne zajechanie drogi.
Drugi to pokazanie całej dłoni. To zwykłe podziękowanie, za np. wpuszczeni z podporządkowanej drogi, czy ustąpienie miejsca na drodze. Takie proste gesty często potrafią rozładować złe emocje na drodze o ile, ktoś inny dobrze je zinterpretuje. Alternatywą jest szybkie włączenie i wyłączenie świateł awaryjnych.
Światła awaryjne w dzisiejszych czasach często pełnią funkcję uniwersalnego sygnału, choć ich pierwotne przeznaczenie to informowanie o sytuacji awaryjnej. Kierowcy osobówek coraz częściej wykorzystują je do podziękowania, co może wprowadzać w błąd. Lepszym i bardziej intuicyjnym sposobem jest naprzemienne włączanie kierunkowskazów, szczególnie popularne wśród kierowców ciężarówek.
Rozwój technologii i aplikacji takich jak Yanosik czy Google Maps sprawił, że dawne sposoby komunikacji między kierowcami tracą już nieco na znaczeniu. Niemniej jednak warto pamiętać o tych prostych gestach, szczególnie podczas dłuższych tras, gdy może zdarzyć się brak zasięgu lub awaria sprzętu. Umiejętność porozumiewania się za pomocą rąk i świateł świadczy o kulturze drogowej i wzajemnym szacunku między kierowcami, a co ważne, może szybko rozładować agresję, wynikającą z nieporozumień na drodze. Osobiście jestem fanem stosowanie starego kodu i gorąco zachęcam do jego stosowania.
Podróżuje się łatwiej, gdy uczestnicy ruchu drogowego potrafią się ze sobą komunikować. Stare gesty kierowców, choć częściowo zapomniane, nadal mogą być przydatne. Być może nadchodzący okres świątecznych wyjazdów to doskonała okazja, aby przypomnieć sobie o tym niepisanym języku, który przez lata pomagał się kierowcom komunikować i budować solidarność na drodze.