W tym roku mam szczególne szczęście. Albo i pecha. Zależy jak na to spojrzeć. Już przestałem liczyć, ile razy utknąłem w sporych korkach na autostradach w Niemczech i w Polsce. Nie jest to przyjemne doświadczenie, szczególnie gdy służby nie otwierają bram technicznych i trzeba cierpliwie czekać na udrożnienie drogi. Czasem do usunięcia jest tylko kilka aut osobowych po drobnej stłuczce albo zepsuty ciągnik siodłowy z naczepą. Niekiedy jak w przypadku mojej październikowej podróży w okolicach Monachium musiałem bardzo długo czekać na ugaszenie pożaru wielkiej ciężarówki, a następnie na odholowanie wypalonego wraku.
Długi postój to okazja do obserwacji zachowań innych kierowców. Niestety w tej mierze to zmotoryzowani w Niemczech mogą nas uczyć, jak należy zachować się podczas dojazdu do zatoru. Przykro to stwierdzić, ale wciąż dzieli nas przepaść od zachodniego sąsiada. Dlaczego? Rozejrzyj się dookoła, jak sama lub sam utkniesz w korku na autostradzie czy drodze ekspresowej.
Nie zamierzam tworzyć laurki dla kierujących w Niemczech, ale różnicę łatwo dostrzec. Za granicą nikogo nie dziwi powolne dojeżdżanie do korka z włączonym światłami awaryjnymi i zachowaniem większego odstępu, by zwiększyć szanse na uniknięcie karambolu. Zazwyczaj kierowcy od razu ustawiają się tak, by stworzyć korytarz życia. Jedziesz lewym pasem? Zjedź jak najbliżej lewej krawędzi. Podróżujesz z prawej strony? Zjedź w prawo tak, by zachować wolne pobocze dla uszkodzonych pojazdów. Jak to wygląda w praktyce możesz zobaczyć na poniższym filmie, który nagrałem w okolicach Monachium.
Niestety na podobne obrazki w Polsce wciąż trudno liczyć. O korytarzu życia kierowcy zwykle (na szczęście coraz łatwiej o dobre wyjątki) przypominają sobie dopiero wówczas, gdy zbliża się pojazd uprzywilejowany. A to oznacza desperackie próby manewrowania, by utworzyć trochę wolnej przestrzeni. Z perspektywy służb zwykle w takiej sytuacji łatwiej sprawnie przejechać ambulansem czy radiowozem niż ciężkim wozem strażackim albo ciężarówką pomocy drogowej.
Wciąż pamiętam miny innych kierowców, gdy w korku na autostradzie A1 na południu Polski od razu zjechałem do lewej krawędzi. Zwykle było to zdziwienie. Część z nich była chwilę potem przerażona, gdy manewrowali, aby przepuścić nadjeżdżający uprzywilejowany wóz strażacki. Szybko okazało się, kto już opanował zasady zachowania na autostradzie, a kto wciąż ma lekcje do odrobienia. Na tym nie koniec.
Z przykrością i niedowierzaniem spoglądam na drogowych cwaniaków, którzy wykorzystują korytarz do tego, by zawrócić i jechać pod prąd do najbliższego zjazdu. Nie dość, że narażają siebie i innych na groźne w skutkach zderzenie, to jeszcze utrudniają przejazd służbom ratowniczym. Zwykle wówczas zastanawiam się, jak zareagują w sytuacji, gdy sami będą potrzebowali pomocy, która utknie gdzieś po drodze przez kilku drogowych idiotów. A granica bywa krucha. Czasem sekundy dzielą nas od tego, czy zdążymy uratować ludzkie życie. Sekundy!
Utknęłaś? Utknąłeś? Ustaw od razu samochód tak, by zrobić przejście. Ten jakże cenny korytarz, którym pomoc dotrze tak szybko jak to możliwe na zablokowanej ekspresówce, autostradzie czy innej drodze. To takie proste. I niestety wciąż tak nieoczywiste dla wielu.