Kierowcy starają się pamiętać o kulturze drogowej. Gdy ktoś ułatwi im wyprzedzanie, dziękują. Jeżeli ktoś pozwoli im włączyć się do ruchu w korku, również dziękują. I podobne zasady obowiązują także na autostradach. Sama kultura drogowa problemu nie stanowi. To dobre zjawisko. Problem odnosi się do innej kwestii. Chodzi o sposób dziękowania.
W opinii większości kierowców podziękowaniem jest włączenie świateł awaryjnych. Tak, żeby mignęły kierunkowskazami ze dwa, trzy razy. To jednak poważny błąd. Bo ten sygnał jest zarezerwowany dla innej sytuacji drogowej. Za pomocą świateł awaryjnych, kierujący jadący z przodu ma ostrzegać tych jadących z tyłu o wystąpieniu zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego lub np. poważnym spowolnieniu ruchu w danym punkcie. Widząc światła awaryjne, kierowca powinien instynktownie hamować, a nie uśmiechać się i podkreślać kulturę innego prowadzącego.
Zarezerwowanie świateł awaryjnych dla poważnego ostrzeżenia dotyczy w szczególności tras szybkiego ruchu. Im wcześniej kierowca jadący z prędkością np. 140 km/h dowie się, że przejazd został zakorkowany, tym szybciej zacznie hamować. Dzięki temu zredukuje prędkość do zera i nie wystąpi ryzyko kolizji. A warto pamiętać o tym, że kierowca jadący drogą szybkiego ruchu nie tak szybko dostrzeże zator drogowy. Po pierwsze z uwagi na prędkość. Po drugie z uwagi na złudzenie optyczne. Dla niego stojące auta mogą nadal znajdować się w ruchu. Dlatego sygnał ostrzegawczy jest tak ważny.
Przyjmując zatem ten schemat, może się okazać, że kierowca zacznie automatycznie hamować w odpowiedzi na podziękowanie. To tworzy realne zagrożenie. Osoby jadące z tyłu, mogą nie mieć bowiem czasu na reakcję.
No dobrze, a więc na koniec materiału nieco "normalizacji" zasad. W tym celu warto odpowiedzieć na dwa dodatkowe pytania.