Rajd Rzeszowski: Zawodnicy klasy N3 mówią po rajdzie

Na 19. Rajd Rzeszowski z czekali chyba wszyscy zawodnicy i kibice, wszak jego ubiegłoroczna edycja na długo zapadła w pamięci. Ci, którzy liczyli na świetne widowisko, z pewnością się nie zawiedli. Po raz kolejny na starcie zobaczyliśmy przeszło 140 załóg z RSMP, RPP i mistrzostw Słowacji. 70 zespołów rywalizowało w rundzie mistrzostw Polski, a aż 15 z nich walczyło o punkty i sekundy w klasie N3

Rafał Janczak: To był fantastyczny rajd! Mimo, że od OS4 (na którym na "twardym slicku" spotkaliśmy obfity deszcz) jechaliśmy 4-biegową Hondą (wtedy straciliśmy "czwórkę", a już na mecie OS1 "jedynkę"), to niemal cały czas mieliśmy ogromną radość z jazdy po tych pięknych trasach, wcale nie łatwiejszych niż na czeskim Rajdzie Bohemia! Na zapoznaniu nawet zastanawiałem się czy dam radę, widząc taką ilość "chytrych" miejsc, jednak okazało się, że bezpodstawnie i od początku do końca dyktowaliśmy tempo w klasie N3.

- W "generalce" rajdu uplasowaliśmy się na dziewiętnastym miejscu, co w obliczu obecności załóg zza granicy i naszych problemów uznajemy za spory sukces. Ogromnie cieszy nas to, że z rajdu na rajd jedziemy coraz szybciej, a nasz opis, mimo że "zakręcony" i nie dający chwil wytchnienia Tomkowi, prowadził nas po odcinkach względnie bezpiecznie (śmiech). W myśl maksymy "do trzech razy sztuka", tym razem wreszcie nie zbliżaliśmy się do drzew ani przydomowych ogródków i poza błotnikiem, porysowanym krzakami na pewnym cięciu, auto jest "czyste".

- Z powodu braku zawieszenia i opon szutrowych odpuszczamy Rajd Warszawski i czekamy na Rajd Koszyc, na którym również chcielibyśmy zwyciężyć w naszej klasie. W tym czasie mechanicy będą reanimować skrzynię biegów i dopieszczać naszego Type-R'a, a po trzech rajdach z ekipą pod przewodnictwem Wieśka Bąka wiemy, że angażują się bez reszty i o topowe przygotowanie auta do boju możemy być spokojni.

Piotr Rudzki: Przede wszystkim gratulacje dla Rafała Janczaka za zwycięstwo oraz dla Tomka Ratajczyka, który mimo nieukończonego rajdu pokazał, że jest również szybki. My generalnie z wyniku jesteśmy zadowoleni, tym bardziej, że synchronizator 2 biegu był uszkodzony i w sumie na dohamowaniach był problem, co niejednokrotnie powodowało, że musiałem wrzucać trójkę, co z kolei odbijało się na przyspieszeniu. Dodatkowo pierwszego dnia sprawę utrudniał uciekający na hamowaniu tył. Na szczęście okazało się, że to tylko tylne amortyzatory były ustawione na różnych twardościach, ale sekundy uciekały.

- Po wyregulowaniu i ustawieniu prowadzenie auta się poprawiło, choć pierwsza pętla drugiego dnia była trochę asekuracyjna. Ile na tym traciliśmy, trudno powiedzieć, ale na pewno jakby wszystko grało, to pierwszego dnia moglibyśmy skoczyć o jedno oczko w górę, przed Mikołaja Kempę, bo do niego brakło 14 sekund. Jak się później okazało, nasz problem to nie problem, przy tym jak Mikołajowi drugiego dnia całkiem rozpadła się skrzynia. Rafał nas dogonił i jesteśmy prawie na zero w punktacji łącznej.

Piotr Stryjek: O ile przygotowania do rajdu były dosyć nerwowe, obarczone sporą ilością przygód, to sama rywalizacja naszego zespołu, przebiegała pomyślnie. Auto jak zawsze sprawowało się znakomicie. Problemem było tylko przyzwyczajenie się do amortyzatorów o nowej charakterystyce. Nasze małe Clio stało się sztywniejsze, bardziej nerwowe i w kilku miejscach przysporzyło nam sporo dodatkowych "emocji".

- Dodatkowych emocji nie brakowało również na drugim przejeździe odcinka Handzlówka, gdzie zarówno nas, jak i kilka innych załóg z dalszymi numerami w klasie N3 "ubranych" w twarde slicki, zastał ulewny deszcz. Niestety ponieśliśmy także w tym miejscu spore straty czasowe. Udało się jednak doprowadzić Clio do mety w jednym "kawałku", kolejny raz na podium w bardzo silnie obsadzonej N3. Aby zaatakować czołowe lokaty w N3 konieczne są jednak testy, o które jednak w okolicach Kutna i Łodzi trudno. To powoduje, że do rajdówki pomiędzy rajdami wsiadamy ostatnio dopiero w momencie oficjalnego odcinka testowego.

Mikołaj Kempa: Jesteśmy szczęśliwi i jednocześnie bardzo smutni. Rajd rozpoczęliśmy bardzo dobrze. Czasy uzyskiwane na odcinkach świadczą o tym, że zaczynamy lepiej rozumieć asfalty. Szczęście jednak opuściło nas drugiego dnia, kiedy chwilę przed startem w aucie pozostał nam tylko drugi bieg, na którym przejechaliśmy cały odcinek i niestety musieliśmy poddać się po awarii skrzyni biegów. Podsumowując w skrócie: wspaniałe odcinki, super organizacja i oczywiście cieszące oko piękne dziewczyny, których w Rzeszowie nie brakuje. Pod tym względem Podkarpacie rządzi (śmiech).

Sławomir Kurdyś: Tegoroczny Rajd Rzeszowski nie był dla nas zbyt szczęśliwy. Szczególnie odcinek Lubenia. Już na pierwszym jego przejeździe straciliśmy kilka sekund do czołówki klasy przez załogi, które przed nami wypadły i zwalniały nas dla bezpieczeństwa. Na drugim odcinku udało się odrobić kilka sekund i gdy drugie miejsce było w naszym zasięgu, przyszedł oes Lubenia 2. Znowu zostaliśmy zhamowani i w efekcie zatrzymani. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. Na dobicie rozpadało się przed naszym startem do OS4 i musieliśmy jechać w deszczu na slicku. Czaru goryczy dopełnił kolejny przejazd Lubeni, gdzie 4 zakręty przed metą wylecieliśmy z trasy. Na naszej drodze pojawił się betonowy przepust.

- Cóż, pozostaje nam się cieszyć z już całkiem dobrego tempa, które myślę, że przy odrobinie szczęścia pozwoli zajmować wysokie pozycje. Ogromne podziękowania dla całej ekipy z Ingram Garaż za fantastyczne przygotowanie auta.

Mateusz Mańko: Jednomyślnie całym zespołem stwierdziliśmy, iż Rajd Rzeszowski to najpiękniejszy, ale zarazem najtrudniejszy rajd w kalendarzu. W tym roku niestety nie dane nam było stanąć na mecie z konkurentami. Ale się nie poddajemy, już myślimy o rewanżu w przyszłym roku. Jeśli chodzi o naszą jazdę, to nie mamy się czym pochwalić. Po długiej przerwie od ostatniej imprezy asfaltowej widać było potężne braki w rozjeżdżeniu , dodatkowo cały czas wspominaliśmy mocnego dzwona z Elmotu, który gdzieś pozostał w naszej psychice.

- Pierwszy dzień zaczął się dużym stresem, już na pierwszym oesie długa wizyta poza drogą wyeliminowała nas z rywalizacji o dobrą pozycję. Dlatego potraktowaliśmy resztę dnia na rozjeżdżenie się i zabawę z ustawieniami auta. Do drugiego dnia przystąpiliśmy w bojowych nastrojach, a nasza Renóweczka dawała z siebie wszystko już od pierwszych kilometrów. Na drugiej pętli postanowiliśmy zaatakować i niestety skończyło się to wizytą w rowie, z którego już nie udało się wyjechać. Pozostało nam tylko dopingowanie konkurentów i kolegów z RPP. Teraz czeka nas krótka odbudowa auta i przygotowania do kolejnych imprez, bo tanio skory nie sprzedamy!

Maciej Longota: Niestety po raz kolejny Rajd Rzeszowski nie był dla nas łaskawy. Na trzecim oesie na słynnym fragmencie wypadliśmy z trasy, uderzając przodem w drzewo. O tym, że ten feralny zakręt jest miejscem owianym złą sławą, dowiedziałem się dopiero po wypadku. Maćka profilaktycznie pogotowie zabrało na badania, a po kilku godzinach został zwolniony do domu. Teraz czeka nas przeprawa z ubezpieczalnią i naprawa samochodu. Juz wiem jednak, że do końca sezonu nie pojawimy sie z Maćkiem na trasach. Być może wystartujemy jedynie w Barbórce Warszawskiej, żeby na koniec sezonu pokazać się kibicom w domowym rajdzie. Z tego miejsca chciałem podziękować wszystkim, którzy udzielili nam pomocy po wypadku i wspierali ciepłymi słowami, moim rodzicom, dzięki którym ten start był możliwy i ekipie serwisowej za świetnie przygotowane auto. A Maćka przepraszam za to, że napędziłem mu stracha (śmiech).

ZOBACZ TAKŻE:

Wspomnienia z grupy B - ZOBACZ TUTAJ

Kibicuj bezpiecznie - ZOBACZ TUTAJ

Rusza polska edycja Pucharu ClioCup - ZOBACZ TUTAJ

Samochody: Subaru Impreza - ogłoszenia

Więcej o:
Copyright © Agora SA