Formuła 1 | W hołdzie tragicznie zmarłemu kierowcy FIA zastrzega jego numer

Niedawno wstrząsnęła nami tragiczna wieść, że po długiej dziewięciomiesięcznej walce o życie zmarł Jules Bianchi. Pamięć o francuskim kierowcy postanowili uczcić nie tylko koledzy z toru, ale także najwyższe władze motorsportu

Następca Ferrari LaFerrari pokona barierę 500 km/h

Jules Bianchi uległ wypadkowi podczas ubiegłorocznego wyścigu F1 na japońskim torze Suzuka. Francuz wypadł z toru i z prędkością 200 km/h uderzył w dźwig kołowy, który zabierał z toru bolid Adriana Sutila. Nieprzytomny Bianchi został przewieziony do szpitala z rozległymi obrażeniami głowy i mózgu. Desperacka walka o życie trwała 9 miesięcy i niestety zakończyła się porażką lekarzy. Jules Bianchi to pierwsza ofiara wypadku w Formule 1 od czasu wypadku Ayrtona Senny w 1994 roku.

Straszna wieść wstrząsnęła całym padokiem Formuły 1. Wszyscy koledzy Julesa z toru wypowiadali się o nim w bardzo ciepłych słowach i składali rodzinie kondolencje, a większość stawki zjawiła się również na pogrzebie Francuza. Nie tylko kierowcy królowej sportów motorowych pożegnali godnie Bianchiego.

Jean Todt, prezydent FIA, ogłosił, że organizacja zastrzega numer z jakim Jules Bianchi jeździł w poprzednim sezonie. Już żaden kierowca F1 nigdy nie pojawi się na torze z numerem "17".

ZOBACZ TAKŻE:

Ferrari 488 GTB | Turbometamorfoza

Więcej o: