W poprzednich latach zawodnicy ścigali się na Red Bull Ringu na pełnej długości toru. Tym razem rywalizowali na jej skróconej do 2338 m trasie. Spowodowane to było wymogami głównej serii tego weekendu - FIA ETRC, Mistrzostwom Europy w wyścigach ciężarówek. Krótszy tor nie oznaczał wcale mniejszego wyzwania dla kierowców Kia Picanto. W każdym z dwóch wyścigów rundy mieli do pokonania 20 okrążeń, a szybka trasa wymagała maksimum koncentracji, mimo sporego upału jaki panował w Styrii.
W pierwszym wyścigu z pole position ruszał Michał Śmigiel, ale sopocianin nie zdołał obronić swej pozycji po starcie. Doskonałym refleksem popisał się za to "gość" i już na pierwszym okrążeniu Basz objął prowadzenie stawki. Zawodnicy Kia Lotos Race postanowili mu jednak udowodnić, że nie jest z nimi tak łatwo wygrać i rozpoczęła się pasjonująca walka czołowej czwórki - Basz, Śmigiel, Karol Lubas i Karol Urbaniak. Roszady między tymi kierowcami trwały do ostatnich metrów wyścigu i dostarczyły nie lada emocji 26 tysiącom widzów, jacy przybyli na "Truck Race Trophy 2014". Ostatecznie doświadczony kartingowiec ograł swych konkurentów na finiszu i jako pierwszy przekroczył linię mety. Pozostałe miejsca na podium przypadły Śmiglowi i liderowi klasyfikacji generalnej, Lubasowi.
W dalszej części stawki także nie brakowało emocji i zaciętej rywalizacji, ale zgodnej z zasadami fair play. Świetny wyścig pojechali także Stanisław Kostrzak, Piotr Parys, Rafał Berdys i Paweł Malczak, którzy rywalizowali o piąte miejsce, ostatecznie zdobyte przez Berdysa.
Pozycje startowe pierwszej dziesiątki z pierwszego biegu, do drugiego wyścigu są odwrócone. Pole position przypadło zatem Dominikowi Morawskiemu. Obok niego swoje Picanto ustawił Oskar Kałuża, z drugiej linii ruszali Malczak i Kostrzak. Start i pierwszy, prawy zakręt Red Bull Ringu nie spowodowały zbytniego zamieszania w stawce. Morawski starał się bronić pozycji lidera, ale po kilku okrążeniach oddał pozycję, a stawkę poprowadził Malczak.
Systematycznie w przód przebijała się czołówka z poprzedniego wyścigu. Lubas, Śmigiel, Kostrzak i Parys usiłowali zyskać kolejne pozycje kosztem konkurentów, ale także walczyli ze sobą. Bezwzględnie wykorzystał to Basz, którego doświadczenie w tego typu manewrach okazało się bezcenne. Krakowianin, startujący na co dzień w kartingowych mistrzostwach świata oraz Europy i mający na swym koncie liczne wygrane, w samochodowym wyścigu zaliczał swój debiut (brał już udział w testach, ale nie startował w zawodach). Nie przeszkodziło mu to wcale w skorzystaniu ze swych umiejętności i wiedzy.
Czekał na kolejne błędy konkurentów i stopniowo awansował w klasyfikacji. Ostatecznie dotarł do drugiego miejsca i przez większą część dystansu trzymał się za zderzakiem samochodu Urbaniaka, który mocno bronił zdobytej pozycji lidera wyścigu.
Na siedem okrążeń przed finiszem doszło jednak do wypadku Marcina Jarosa. Jego samochód zahaczył o auto Jędrzeja Szczęśniaka, wypadł z toru i uderzył w bandę, koziołkując. Na tor wyjechał Safety Car, a kierowca choć wysiadł o własnych siłach ze zniszczonego Picanto, został zabrany do centrum medycznego na obserwację. Na szczęście obyło się bez kontuzji.
Wyścig został wznowiony na dwa okrążenia przed końcem i można się było domyślać, że swoją szansę spróbuje wykorzystać Basz. Zaatakował Urbaniaka po prostej startowej i objął prowadzenie, ostatecznie utrzymując je do mety. Jest zatem drugim gościem w historii KLR, który wygrał wyścig, ale pierwszym któremu ta sztuka udała się dwukrotnie. W ubiegłym roku, także na Red Bull Ringu, triumfował były zawodnik Kia Lotos Cup i późniejszy zwycięzca niemieckiego pucharu VW Polo - Maciej Steinhof.
Po trzech rundach liderem klasyfikacji mistrzostw pozostaje Karol Lubas, na drugie miejsce awansował Karol Urbaniak, a o oczko spadł Piotr Parys. Różnice punktowe pomiędzy kierowcami KLR są jednak minimalne, więc kwestia tegorocznego mistrzostwa pozostaje otwarta.
Kolejną odsłoną Kia Lotos Race będzie jedyna w kalendarzu, krajowa runda, która naturalnie odbędzie się na torze w Poznaniu, w drugi weekend sierpnia.