Porsche Supercup | Lukas na podium, Giermaziak na dziesiątym

Grand Prix Europy w Walencji było ciekawe dla startujących Polaków. Robert Lukas stanął na podium za to Verva Racing Team kolejny już występ może zaliczyć do nieudanych. Kuba Giermaziak dojechał do mety z karą na 10. miejscu. Patryk Szczerbiński uplasował się o 3 oczka niżej

Tegoroczne rundy Porsche Supercup odbywające się na Półwyspie Iberyjskim są wyjątkowo pechowe dla zespołu Verva Racing Team. W Barcelonie ekipa dzięki udanym kwalifikacjom miała szanse na podium, ale organizatorzy odwołali wyścig. Weekendu Grand Prix Europy w Walencji również nie może zaliczyć do szczęśliwych. Kuba Giermaziak dojechał do mety 5, ale sędziowie doliczyli mu 30 sekund (zbyt wczesny start) kary do końcowego wyniku, przez co Polak spadł na 10. miejsce.

Za to nareszcie za absolutnie udany może zaliczyć swój start Rober Lukas (Forch Racing). Już od początku sezonu błyszczał znakomitymi rezultatami podczas kwalifikacji. teraz, nareszcie dojechał do mety i co najlepsze skończył wyścig na 3 miejscu. Duma narodowa obroniona, na podium zmieniły się tylko nazwiska.

Słabo inny zawodnik Vervy - Patryk Szczerbiński. Miał kilka przygód i ostatecznie został sklasyfikowany na 13. pozycji.Swój debiut w pucharze Porsche Supercup zaliczył również kolejny Polak - Mateusz Lisowski. Póki poszło mu nie najlepiej - 18 pozycja - jednak znając talent Mateusza być może się rozkręci.

Z powodu nałożenia wielu kar, oficjalne wyniki rundy Porsche Supercup na Valencia Street Circiut zostały ogłoszone z opóźnieniem.

Decydujący był start. Zanim zgasły czerwone światła jeden z zawodników czołówki poruszył auto, co zmyliło kilku innych kierowców. Kuba był jednym z nich i lekko poruszył Porsche w barwach Vervy. Po zgaśnięciu czerwonych świateł, z szóstego pola, przebił się już prawie na czwarte miejsce, a z pierwszej, ciasnej, sekwencji zakrętów wyjechał jako piąty.

Giermaziak trzymał dobre tempo i dzięki błędom rywali walczących z przodu, awansował na trzecie miejsce. Niestety pod koniec morderczego wyścigu, po najechaniu na tarkę, samochód obrócił się. Polak błyskawicznie wrócił do stawki i dojechał do mety jako piąty.

Kuba Giermaziak:

Po problemach w piątek, piątą pozycję w wyścigu brałbym w ciemno, ale jak jechało się już na trzecim miejscu, to piąte musi być rozczarowaniem. A potem dostałem jeszcze karę za błąd na starcie. Wyścig ewidentnie nie ułożył się po mojej myśli. Starałem się jechać tak dobrze jak potrafię i do pewnego momentu szczęście było po naszej stronie, bo rywale z przodu eliminowali się sami. Byłem już trzeci i miałem sporą przewagę. Jechałem trochę szybciej od rywala za mną i ciut wolniej od Seana Edwardsa, który był przede mną. Jechałem na 95 procent, ale w pewnym momencie podbiło mnie na tarce, postawiło bokiem i nie dało się już wyratować auta. Co tu dużo mówić. Popełniłem błąd. Chyba pierwszy raz w życiu obróciłem się w samochodzie Porsche. Szczęście wciąż nam nie sprzyja. Po pechowym treningu mieliśmy przyzwoite kwalifikacje i szansę na bardzo dobry wynik w wyścigu, ale niestety nie udało się. Ale cóż. Takie są wyścigi. Do końca sezonu mamy jeszcze kilka rund. Presja będzie jeszcze większa. Regularnie jeździmy w pierwszej szóstce, ale to za mało. Musimy przyspieszyć.

Z tyłu ciężkie boje toczył Patryk Szczerbiński jadąc na 9. pozycji zaatakował Alessandro Zampedriego na moście. Niestety nie udało mu się zrównać z rywalem przed dojazdem do zakrętu, a Włoch - słynący z bezkompromisowej jazdy - uznał, że skręci nie zostawiając przeciwnikowi nawet odrobiny miejsca po wewnętrznej.

Szczerbiński znalazł się w sytuacji bez wyjścia, bo nie miał już gdzie uciec. Doszło do kolizji, w wyniku której samochód Zampedriego obrócił się.

Po tym incydencie polski debiutant dostał surową karę przejazdu przez aleję serwisową. Na domiar złego, tuż przed zjazdem, Patryk wpadł na leżący w poprzek toru fragment samochodu rywala.

Przez to stracił nakładkę na zderzak i przednie koła przestały się dobrze trzymać jezdni. Już do końca zamiast z rywalami, nasz zawodnik walczył z autem. W końcówce wyścigu Zampedri uderzył w tył jego maszyny, obracając ją. Po doliczeniu wszystkich kar, Szczerbiński został sklasyfikowany na 13. miejscu, przed Włochem.

Patryk Szczerbiński:

Był to bardzo ciekawy wyścig, w którym miałem sporo przygód. Start był bardzo dobry i obroniłem swoją pozycję. Co prawda przede mną znalazł się Nicki Thiim, ale mogłem to jakoś przeżyć, bo czułem, że mam lepsze tempo wyścigowe i będę miał szansę odzyskać lokatę. Doganiałem go, aż razem znaleźliśmy się za Alessanro Zampedrim. Oni się chyba lekko zderzyli, więc chciałem wykorzystać tę sytuację i zaatakowałem Włocha. Niestety na moście, gdy już się z nim zrównywałem, on przyciął zakręt, a ja - choć próbowałem zahamować ciut wcześniej - nie byłem w stanie uniknąć kontaktu, bo byłem po wewnętrznej. Jego obróciło, a ja jechałem dalej i samochód wciąż się dobrze sprawował. Doganiałem Thiima, ale dostałem karę przejazdu przez boksy. Poczekałem jedno okrążenie i zastosowałem się do kary. Niestety po drodze najechałem na kawałki splitera, który leżał na środku toru, bo odpadł od jednego z samochodów. To zerwało mój spliter, przez co znacznie zwolniłem. Samochód zrobił się bardzo podsterowny i nie chciał skręcać. Zrobiło się bardzo ciężko i traciłem dużo czasu szczególnie w szybkich zakrętach. Pod koniec zostałem niestety dwukrotnie uderzony przez Zampedriego. Raz mnie obróciło. Nie było to fair z jego strony, ale tak to już bywa w wyścigach.

Kolejny wyścig Porsche Supercup odbędzie się za dwa tygodnie na torze Silverstone.

ZOBACZ TAKŻE:

Małysz dostał Pajero Dakar

Zbigniew Łacisz najlepszy podczas II rundy Kia Lotos Race

Rajd Karkonoski | Kajetanowicz najszybszy pod Śnieżką

Więcej o: