Wywiad | Jerzy Dudek | "Nie byłoby dzisiaj Jerzego Dudka!"

Jeden z najlepszych polskich bramkarzy zmienił ostatnio bramkę na kierownicę. Jakie są wspólne mianowniki między piłką nożną a wyścigami samochodowymi i co ma z tym wspólnego gra w golfa opowiada nam Jerzy Dudek

moto.pl - Kim byłby Jerzy Dudek, gdyby dzisiaj zaczynał karierę sportowca: bramkarzem czy kierowcą wyścigowym?

Jerzy Dudek - Golfistą! (śmiech). A tak, całkiem serio, nie byłoby dzisiaj Jerzego Dudka! Współczesny sport jest tak skomercjalizowany, że moich rodziców nie byłoby stać na opłacanie treningów po 100-150 zł miesięcznie, wydanie 500 zł na sportowe ciuchy, żebym mógł występować na turniejach piłkarskich i kilkuset złotych dwa razy do roku na obozy szkoleniowe. To i tak nic w porównaniu z kosztami udziału w motorsporcie. Za moich czasów piłka nożna była jedną z najtańszych dyscyplin sportowych, którą można było trenować.

Wideo | Jerzy Dudek w akcji na torze

moto.pl - Piłka nożna to sport dość urazowy, ale wyścigi samochodowe są jeszcze bardziej niebezpieczne. Można sobie wyobrazić spokojniejszą formą spędzania weekendów

Jerzy Dudek - Zdecydowanie tak! Na przykład na polu golfowym (znowu śmiech). Od 5 lat bardzo często spędzam nie tylko weekendy na grze w golfa, ale samochody zawsze mnie pasjonowały. Jak ktoś zaprasza mnie na tor wyścigowy, zawsze jestem pierwszy, który się tam pojawia. Nie mówię, że zobaczę co da się zrobić, tylko wsiadam i przyjeżdżam. Wyścigi samochodowe fascynują mnie od lat, ale do tej pory miałem bardzo mało czasu na realizację tej pasji.

moto.pl - W ubiegłym roku w wyścigach Volkswagen Castrol Cup brałeś udział tylko okazjonalnie, ale wiemy, że już wtedy rozważałeś możliwość uczestnictwa w pełnym cyklu. Dlaczego się nie zdecydowałeś?

Jerzy Dudek - Pasja pasją, ale to są bardzo poważne zawody. Nie byłem pewien czy wystarczy mi umiejętności i wyobraźni, aby podołać wyzwaniu i zakwalifikować się do tak procesjonalnych wyścigów. Dlatego cieszyłem się, że mogę wystąpić jako gość. Pierwszy raz wystartowałem w rundzie na torze w Poznaniu i uzyskałem bardzo ciekawe rezultaty. Zasługa w tym m.in. tego, że kierowcy regularnie startujący w tych wyścigach wtedy nie byli jeszcze tak wjeżdżeni w samochody. Po tej próbie wiedziałem, że jakąś tam sportową wyobraźnię mam, co zawsze pomaga, ale kompletnie żadnej wiedzy.

moto.pl - Są jakieś wspólne mianowniki między piłką nożną a wyścigami samochodowymi?

Jerzy Dudek - Są dziesiątki wspólnych mianowników. Emocje przed takim finałem (rozmowa miała miejsce dzień po finale ligii mistrzów, na torze Lausitzring, podczas 2. rundy Volkswagen Castrol Cup) są identyczne jak przed wyścigiem. Wsiadasz do auta, tętno przyspiesza, robisz ostatnią analizę stylu jazdy i wyjeżdżasz na tor. Przejeżdżasz jedno okrążenie i potem jest już tylko automatyzm - starasz się jak najbardziej precyzyjnie odtworzyć to, czego się nauczyłeś podczas treningów i kwalifikacji. Bez przerwy musisz jednak podejmować szybkie decyzje. Na bramce jest to samo. Wychodzisz na boisko, pierwszy gwizdek sędziego, pierwsza interwencja i wszystko powinno iść tak, jak zostało zaplanowane. Z automatu podejmujesz decyzje. Podejmiesz złą, panikujesz. Ktoś Cię minął, musisz wrócić. Zaliczysz dobrą interwencję - jest dobrze, jesteś panem sytuacji.

moto.pl - Jerzy Dudek zostanie w wyścigach na dłużej?

Jerzy Dudek - Wszystko zależy od tego, czy znajdzie się dla mnie miejsce w zawodowej piłce nożnej, na przykład praca przy reprezentacji Polski. Piłka nożna to jest mój konik, w tym czuję się dobry, to była i jest moja największa pasja. Zrobię jednak wszystko, aby czasu na wyścigi też starczyło. Wciąż uczę się być lepszym kierowcą wyścigowym, widzę miejsce na progres i chciałbym w przyszłym roku znowu pojechać w pełnym cyklu wyścigów Volkswagen Castrol Cup.

moto.pl - Czy zamiast jak najwyższej pozycji na liście startowej do kolejnego wyścigu nie chodzi Ci po głowie jak najwyższa pozycja na liście wyborczej, na przykład do europarlamentu? (rozmawiamy w dniu wyborów)

Jerzy Dudek - mi nie chodzi, ale jedno popularne ugrupowanie proponowało mi miejsce na liście wyborczej. Mam co robić i mam mnóstwo projektów w głowie, których realizacją w końcu chciałbym się zająć. Na razie nie widzę się w roli polityka, ale wyznaję zasadę - nigdy nie mów nigdy. Obecność w europarlamencie daje ogromną możliwość poznania jak najlepiej i kiedy pozyskiwać środki unijne. Wszyscy korzystamy z tych pieniędzy. Prawda jest też taka, niestety, że u nas wszyscy sportowcy, aktorzy czy muzycy mają z polityką bardzo złe doświadczenia. Jestem pewien, że dzięki pieniądzom unijnym znakomicie można by w Polsce poprawić infrastrukturę sportową, także jeśli chodzi o uprawianie motorsportu. W Madrycie mieszkałem w dzielnicy, w której znajdował się tor wyścigowy. Zawsze w weekendy słyszałem odgłos silników i chodziłem z dziećmi oglądać jak jeżdżą amatorzy. Jeżdżą i w bezpiecznych warunkach dają upust nadmiarowi energii, poznają możliwości swoich maszyn i swoje. Później wyjeżdżają na zwykłe drogi i jak widzą podwójną ciągłą, nie mają potrzeby wyprzedzać właśnie wtedy. Często w ogóle nie wyprzedzają, tylko jadą 80 km/h. Jestem pewien, że miejsca, w których młodzi ludzie mogliby bezpiecznie "wyszaleć" się za kierownicą - jak inni na fitnesie czy joggingu - i brutalna, ale przemawiająca do wyobraźni, kampania reklamowa o skutkach wypadków przyniosłyby lepsze efekty edukacyjne niż kolejne zakazy i ograniczenia na drogach.

ZOBACZ TAKŻE:

Volkswagen Polo R WRC | Test | Być jak Sebastien Ogier

Więcej o:
Copyright © Agora SA