Dodge Journey - Przyjazny podróżnik

Dodge Journey zrobił niezłe wrażenie podczas prezentacji zagranicznej, a teraz wjeżdża do naszych salonów. Przy okazji polskiej premiery sprawdziliśmy, jak się sprawdza na (pod)warszawskich drogach

Jak na rasowego crossovera przystało, w dodatku obdarzonego taką nazwą (journey - z ang. podróż, wyjazd, przejażdżka), dwubryłowy Dodge łączy pojemność vana, poczucie bezpieczeństwa i komfort SUV-a z pakownością kombi. Wszyscy, którzy pod długą maską spodziewają się wielkiego silnika typowego dla aut zza oceanu, będą zawiedzeni. W amerykańskim ciele bije europejskie serce -dwulitrowy, doładowany common-rail Volkswagena. Na rodzimym rynku jest to podstawowa jednostka napędowa. Na naszym na razie jedyna. V6 o pojemności 2,7 l i mocy 186 KM ma być dostępny na zamówienie. Pozostałe silniki benzynowe - "światowy" 2.4 oraz 3.5 V6 Nissana na razie nie trafią pod maski sprzedawanych w Polsce aut.

Napęd z 140-konnego diesla trafia na przednie koła poprzez ręczną bądź automatyczną skrzynię biegów. Obie mają po sześć przełożeń. Automatyczna dwusprzęgłowa przekładnia Getrag, bardziej znana jako DSG, zmienia biegi łagodnie i miękko zarazem. Dość miękkie, choć sztywniejsze niż w wersjach amerykańskich jest zawieszenie. Jeśli dodamy do tego wysoko umieszczony środek ciężkości, to Otóż nie. Journey prowadzi się bardzo pewnie. Trudno wytrącić go z równowagi, chyba że kierowca mocno się o to postara. A i na taką okoliczność jest przygotowany. Elektroniczne układy dbają o stabilność auta (ESP) i przyczepy (Trailey Sway Control). Nie ma też powodów do narzekania na hamulce wyposażone w ABS i BAS.

Ilość schowków w tym aucie może przyprawić o zawrót głowy. Są niemal wszędzie - nawet pod fotelami i w podłodze. W upalny dzień najbardziej docenimy te między rzędami siedzeń - można w nich bez problemu zmieścić pokaźny zapas napojów chłodzących się w towarzystwie kostek lodu. Wnętrze schowków można bez problemu zdemontować i umyć. Za dopłatą Journey może być bardzo multimedialnym autem -wówczas cieszy nie tylko dźwiękiem z sześciu głośników, ale i obrazem. Ciekłokrystaliczny ekran o przekątnej 7 cali służy do obsługi audio, a podczas cofania pokazuje obraz z szerokokątnej. Dodatkowy ekran o przekątnej 20 cali dla pasażerów tylnych siedzeń wysuwa się jak w samolocie, z panelu pod sufitem. Ukłonem w stronę najmłodszych jest też Child Booster Seats oferowane w opcji podnoszone siedzisko pozwalające bez fotelika przewozić dzieci ważące między 22 a 39 kg.

Wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa zadowala niezależnie od wersji. Nawet najtańsza odmiana SE (92/97 tys. zł - skrzynia manualna/automat) ma czołowe i boczne poduszki powietrzne dla kierowcy i pasażera oraz kurtyny na trzech rzędach siedzeń. Wyposażenie dodatkowe poprawia komfort. Wzbogacona odmiana SXT (103/110 tys. zł) ma więcej schowków i automatyczną klimatyzację. Najbogatsza odmiana R/T (121 tys. zł, tylko z automatem) rozpieszcza nas nie tylko wyposażeniem, ale i wyglądem. Chromowane klamki i relingi dachowe to typowo amerykańskie akcenty. Tak samo jak dostępne w opcji chromowane felgi o średnicy 19 cali. Ale 121 tys. zł to nie koniec wydatków. Za kolejne 10 tys. zł można podróżować w siedem osób. Dostępna w pakiecie trzystrefowa klimatyzacja świadczy o tym, że dodatkowa dwójka pasażerów nie jest traktowana po macoszemu. Tylne drzwi otwierane pod kątem prostym i przesuwane fotele środkowego rzędu ułatwiają zajęcie miejsc w trzecim rzędzie. Kto zaś chce się cieszyć cichym silnikiem benzynowym dostępnym w najbogatszej wersji R/T z automatem, musi liczyć się z wydaniem 131 tys.

Jeżdżąc po Warszawie i okolicach, Journey dowiódł, że jak inne SUV-y świetnie odnajduje się w miejskich zaułkach i na podmiejskich dziurach. Spora uniwersalność i niezły komfort to jego najsilniejsze atuty. Nawet parkowanie nie jest tak trudne, jakby wskazywało jego pięciometrowe nadwozie. To zasługa niezłej widoczności i kamery ułatwiającej cofanie. Ci, którzy przymierzali się do Forda S-Max, mogą mieć ciężki orzech do zgryzienia.

* - dane producenta

Więcej o:
Copyright © Agora SA