Moje doświadczenia z amerykańską motoryzacją każą mi dość sceptycznie podchodzić do wszelkich wynalazków zza wielkiej wody. Tym razem mamy jednak do czynienia ze stricte japońską nowinką przetestowaną na Amerykanach, a doprawioną pod europejskie gusta. Poznajcie Nissana Murano. Samochód z dalekowschodnim paszportem i europejską nazwą. Tak, bo Murano to nazwa wyspy położonej niedaleko Wenecji, gdzie powstaje szkło Murano. Właściwości tego materiału pozwalają artystom na tworzenie niepowtarzalnych rzeźb i figur. Bryła nowego Nissana też jest niecodzienna. Zaprojektowany w Kalifornii, produkowany w Japonii. Wczesną wiosną pojawi się i w Polsce. Na pierwsze jazdy wybrałem się nad Lazurowe Wybrzeże. Świat się kurczy!
Grudzień, a tu bez klimatyzacji ani rusz. Nad Niceą bezchmurne niebo i 20 stopni w słońcu. Wiosna? Jedynie żółtobrązowe liście na drzewach psuły efekt. Za to pasowały do lakieru Murano. Ognista pomarańcz od razu przykuła mój wzrok. Po wrzuceniu torby do bagażnika z lekko zamykającą się klapą uruchomiłem silnik i włączyłem klimę.
Murano to przedstawiciel nowej klasy podniesionych samochodów z napędem 4x4, ale bez aspiracji terenowych. Jednym słowem - Crossover. To auto ma być połączeniem luksusowej limuzyny z pojemnym kombi i przestrzennym vanem. Brzmi obiecująco. Podobnie jak dane techniczne. Trzyipółlitrowy V6 to ten sam silnik, który montowany jest w 350Z. Tym razem trochę osłabiony (do 234 KM) i połączony z bezstopniową skrzynią CVT. Na dokładkę - napęd 4x4 (który tu jest standardem, a w wersji "for US" nie) ze sterowanym elektronicznie centralnym sprzęgłem lepkościowym. W normalnych warunkach moc przekazywana jest w proporcjach 91/9 (przód/ tył), a w ekstremalnych sytuacjach podział może wynosić 50/50. Trochę sceptycznie podszedłem do tych "ekstremalnych sytuacji", widząc laserowe słońce i 18-calowe felgi z oponami Dunlop ST20 Grandtrek. Co ciekawe, Murano występuje tylko w jednej wersji wyposażenia. Za to bardzo bogatej. Wspomniane felgi, skórzane fotele, nawigacja satelitarna, system Bose czy reflektory biksenonowe to standard. Do tego jeden silnik z jedną skrzynią biegów. Dobrze, że chociaż kolor można sobie wybrać.
Murano w amerykańskiej wersji nie różni się z zewnątrz od europejskiego odpowiednika. Te same opływowe kształty, jedne z oryginalniejszych w klasie. Trochę wątków stylistycznych z Micry (linia boczna) czy 350Z (światła) plus szeroki, błyszczący grill. Zapowiedź nadchodzącej zmiany wizerunku Nissana. Jedynie przedni zderzak pozbawiono halogenów, wprowadzając w tym miejscu dodatkowe kanały chłodzące hamulce. Dopiero pod karoserią widać istotniejsze poprawki. Nieco inaczej wykończona konsola i dopracowane rozwiązania techniczne. Nissan zdecydował się ulepszyć zawieszenie i wprowadzić do oprogramowania skrzyni CVT trzecią mapę ułatwiającą gwałtowniejsze przyspieszenia.
Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony efektem. Samochód o masie niemal 1900 kg prowadził się jak sportowe kombi z utwardzonym, ale bez przesady, zawieszeniem. Widlasty silnik mruczał cicho pod maską, a przy prędkościach powyżej 150 km/h słychać było jedynie szelest wiatru i szept opon. Zresztą bardzo dobrych na równe asfalty. Nawet mokre. Gdy drugiego dnia spadł deszcz, obawiałem się zachowania Murano na śliskich nawierzchniach. Zupełnie bez powodu. Seryjny system ESP+ zadziałał delikatnie i tylko raz. Kiedy zaskoczony neutralnością prowadzenia Nissana przycisnąłem gaz zbyt wcześnie na wyjściu z ciasnego zakrętu, przód zaczął minimalnie odpływać. Wystarczyło jednak zdjąć nogę z gazu, by samochód posłusznie powrócił na swój tor. Hamulce też bez zarzutu, podobnie jak układ kierowniczy o krótkim przełożeniu. Nie spodziewałem się, że jazda Murano krętymi drogami na północny zachód od Nicei może być tak satysfakcjonująca. Ciasne agrafki, następujące po nich długie proste, szerokie łuki i znów agrafki. Wszystko na perfekcyjnie gładkim asfalcie. Irytowało tylko słabe podparcie skórzanych foteli i brak możliwości osiowej regulacji kierownicy. Pojawiły się w zamian elektrycznie regulowane pedały. A co na nieutwardzonej drodze?
Układ napędowy Nissana podobny do szwedzkiego Haldeksu spisywał się bez zarzutu. Załączał się płynnie i szybko.
Gorzej z pracą podwozia. Gumowe mocowania ram pomocniczych, do których zostało zamontowane zawieszenie, powodowały nieprzyjemne hałasy na kamieniach i poprzecznych wybojach. Przy tak dużych felgach niemal czuć było wielkość i kształt przeszkody, którą atakowało dane koło. Nie ma się co łudzić - to samochód typowo szosowy dający możliwość zjazdu z twardej drogi. Kto jednak planuje odważniejsze wycieczki, musi sięgnąć po innego Nissana. A jest w czym wybierać.
Wielkość segmentu SUV/Crossover w Europie szacuje się na 180 tys. sztuk rocznie. W samych Stanach od debiutu (grudzień 2002 r.) sprzedano około 100 tys. Murano. Czy przyjmie się w Europie, gdzie 70 proc. tego typu pojazdów sprzedawanych jest z silnikiem Diesla? Chyba tak. Wystarczy spojrzeć na Subaru, któremu nowy Nissan ustępuje tylko układem napędowym. Jeśli dorzucić do tego ładne "opakowanie" i atrakcyjną cenę, za którą otrzymujemy kompletne wyposażenie, może się okazać, że potrzeby rynków po obu stronach oceanu uda się zaspokoić jednym i tym samym samochodem.
Elektryczna regulacja pedałów
Składanie tylnych foteli jedną dźwignią w bagażniku
Kolorowa kamera cofania
Reflektory biksenonowe z jednym źródłem światła
Bezstopniowa przekładnia CVT z możliwością manualnej zmiany 6 zaprogramowanych przełożeń
System audio BOSE z siedmioma głośnikami
Ciekawa stylistyka, przestronne wnętrze, mocny silnik o wysokiej kulturze pracy, dobry układ kierowniczy, wyjątkowo sprawne zawieszenie na gładkim asfalcie, dobre wykonanie, kompletne wyposażenie
Słabo trzymające fotele, głośna praca zawieszenia na nierównościach, brak osiowej regulacji kierownicy, tylko jeden poziom wyposażenia, wysoka cena w porównaniu z wersją USA
Przewidywana cena w Polsce
230 tys. zł
Cena porównywalnej wersji w USA
38 900 dol.
Komu Lexus RX300 wydaje się zbyt ostentacyjny, a BMW X5 za drogie, powinien rozważyć propozycję Nissana. Jest nią nieco futurystycznie wyglądające, ale wygodne i funkcjonalne auto. Mimo dość mocarnego wyglądu dużo lepiej sprawdza się na szosie niż w terenie. Mimo sporej wysokości wcale nie boi się zakrętów. Mimo amerykańskich korzeni jest nad wyraz europejski. Słowem - całkiem strawna mieszanka sprzeczności.