Seat Toledo, Dodge Caliber - Pojedynek

Pierwszy obiecuje "wszystko prócz pokory"; drugi zachwalany jest jako "przestrzenny sedan ze sportowym charakterem". Oba budzą sprzeczne uczucia

Ugrzecznione hatchbacki, które z zewnątrz różnią się od siebie jedynie znaczkami i detalami wykończenia, znudziły się już nawet producentom. Poza sprawdzonymi propozycjami Forda, Opla czy Volkswagena w klasie kompaktów można znaleźć coraz więcej samochodów nietuzinkowych. Jeden z ostatnich debiutantów - Dodge Caliber - to świetny przykład na to, jak efektownie opakować funkcjonalne wnętrze hatchbacka, dorzucając parę niespotykanych dotąd gadżetów. Nasz długodystansowy Seat Toledo również stawia na stylizację, nie zapominając o wyciśnięciu z kompaktowej bryły jak największej przestrzeni dla pasażerów i bagażu. Poza tym oba testowane egzemplarze mają jeszcze coś wspólnego...

Kochaj albo rzuć

Amerykanie już kilka lat temu znaleźli sposób na zerwanie ze stylizacyjną nudą. PT Cruiser, 300 C, nowy Mustang to samochody, obok których nie da się przejść obojętnie. Jedni je uwielbiają, inni krzywią się na samo wspomnienie, ale każdy zwraca na nie uwagę. Podobnie jest z Caliberem. Muskularna sylwetka z napompowanymi błotnikami wyraźnie wybija się na tle kompaktowych rywali. Potężny wlot powietrza dominuje w przedniej części nadwozia, nosząc dumnie logo marki. Rozczarowuje nieco tył karoserii, który wygląda jak zaprojektowany w pośpiechu, bez mocnego akcentu na zakończenie.

Pomimo sporych rozmiarów auta wnętrze nie jest zbyt obszerne. O ile z przodu jest sporo miejsca, o tyle już w drugim rzędzie za sprawą wąskiego siedziska kanapy robi się ciasno, a pojemność bagażnika jest już poniżej przeciętnej w klasie. Wielkie nadkola mieszczące koła z osiemnastocalowymi felgami oraz wielowahaczowa konstrukcja zawieszenia zabrały cenne litry. Najgorsze w Caliberze jest jednak wykonanie wnętrza. Plastiki są marnej jakości i w kilku miejscach kiepsko spasowane. Szare połacie twardego tworzywa ledwie ożywia kolorowa wstawka w konsoli środkowej. Być może nie przeszkadza to Amerykanom, ale nas, Europejczyków, przyzwyczajono do innych standardów za porównywalne pieniądze. Najwyraźniej zespół konstruktorów skupił się na innych kwestiach - podświetlanych uchwytach na kubki pomiędzy fotelami, głośnikach opuszczanych z otwartej pokrywy bagażnika (świetny "przewoźny" sprzęt grający) czy lampce w podsufitce, która po wyjęciu służy jako latarka. Tymi gadżetami Caliber przebija nudnawą europejską konkurencję. To, co go z nią łączy, to silnik kupiony u Volkswagena. Dwulitrowy turbodiesel o mocy 140 KM ma nieco inną charakterystykę (mniejsza wartość momentu przy wyższych obrotach) i dopasowaną do niej sześciobiegową, manualną skrzynkę o skróconych przełożeniach. Pierwsze dwa biegi wydają się nieco zbyt krótkie, ale za to pozwalają osiągnąć przyzwoite przyspieszenia. Przy większych prędkościach we wnętrzu robi się głośno za sprawą szumu szerokich opon i opływającego nadwozie powietrza. Hamulce są zaskakująco skuteczne, ale od wielowahaczowego zawieszenia można by oczekiwać lepszego prowadzenia. Podczas dynamicznej jazdy podwozie nie do końca radzi sobie ze sporą masą samochodu i podniesionym środkiem ciężkości. Poza tym tłumienie amortyzatorów okazuje się zbyt miękkie jak na europejskie warunki.

Koniec testu

Pod względem właściwości jezdnych Toledo mogłoby być wzorem dla Dodge'a. Wielowahaczowe zawieszenie identyczne z Golfem, Octavią II oraz Audi A3 pozwala na bardziej pewne i precyzyjne prowadzenie samochodu. Jest również sztywniejsze, ale trudno mu odmówić komfortu. Ten sam co w Caliberze silnik wydaje się nieco głośniejszy, jednak dzięki mniejszej masie, oporom toczenia i bardziej opływowej sylwetce Toledo nie pozostaje w tyle i jest cichsze przy wyższych prędkościach. Wygląd Seata nadal budzi sporo wątpliwości, jednak do przygarbionej sylwetki już zdążyliśmy się przyzwyczaić, doceniając inne jej zalety: przede wszystkim spory bagażnik z praktyczną składaną podłogą, która dzieli go na dwa poziomy, oraz funkcjonalne i komfortowe wnętrze. Nawet po pokonaniu 45 687 km (koniec testu długodystansowego) kabina Seata jest w lepszym stanie niż środek nowego Dodge'a. Plastiki również mogłyby być bardziej miękkie, ale na plus należy zaliczyć ich odporność na zużycie. Także wygodne fotele nie zestarzały się nadmiernie. Jedyne sygnały zmęczenia dotarły do nas ze strony zawieszenia, które zaczęło głośniej pracować na nierównościach. Z jednej strony to wina ciężkiego silnika, z drugiej - otrzymaliśmy samochód z przebiegiem ponad 23 000 km i trudno ocenić, w jaki sposób był wcześniej eksploatowany. Za naszej "kadencji" zaliczyliśmy jeden przegląd przy 35 000 km połączony z wymianą klocków hamulcowych i dolaliśmy w sumie dwa litry oleju. Toledo 2.0 TDI na dystansie 22 330 km zużyło średnio 7 litrów oleju napędowego na 100 km. Przyzwoity wynik jak na spory, wygodny samochód, który mimo wszystko uczy Dodge'a pokory.

Dane techniczne

summa summarum

Świat kompaktów wyglądałby bardzo nudno bez Seata i Dodge'a. Obie marki wybrały oryginalną stylizację sięgając po sprawdzone rozwiązania. Podwozie i silnik w Toledo pochodzą z magazynów VW, podobnie jak silnik w Caliberze. Mimo cech wspólnych auta różnią się od siebie jak paella od hamburgera. Pierwsza potrawa jest bardziej wykwintna, ale droższa od drugiej.

Obie sycą podobnie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA