Zgodnie z rozporządzeniem GVO przyjętym przez wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej nie tracisz gwarancji, jeśli serwisujesz auto w stacji bez autoryzacji. Jest jednak warunek - musisz postępować zgodnie z zaleceniami producenta. I choć z takiej możliwości korzysta niewielu, Unia Europejska najprawdopodobniej nie przedłuży czasu obowiązywania rozporządzenia. Wygasa ono już w przyszłym roku.
Problemy pojawiają się gdy autoryzowany serwis podda pod wątpliwości standardy i procedury obsługi nieautoryzowanego warsztatu i odmówi darmowej naprawy gwarancyjnej. Może stwierdzić, że awaria samochodu jest konsekwencją wadliwej obsługi. Jeśli jesteś pewny swego możesz wystąpić na drogę sądową, ale wiąże się to z dodatkowymi kosztami i straconym czasem. No i nikt nie wie jak ostatecznie sprawę rozstrzygnie sąd.
Producenci bronią się przed utratą dochodów z serwisowania samochodów. Zdarza się, że utrudniają życie właścicielom aut obsługiwanych poza ASO. Teraz kiedy ostra walka na rynku wpłynęła na obniżenie marży na nowe auta wpływy dealerów z obsługi aut są szczególnie cenne.
Z jednej strony wątpliwości importerów są uzasadnione. Trudno jest im przecież brać odpowiedzialność za auto, w którym napraw dokonywał niezależny serwis. Z drugiej strony autoryzowane placówki zniechęcają do siebie klientów wysokimi cenami napraw i co zdarza się dość często, dalece nieprofesjonalną obsługą.
Jakie rozwiązanie wydaje się najrozsądniejsze? Jeśli nie chcemy ryzykować lepiej w czasie gwarancji nie rezygnować z usług autoryzowanych serwisów. Nie oznacza to jednak, że musimy godzić się na drakońskie ceny. Szczególnie teraz powinniśmy je negocjować.
Szczepan Mroczek