Jutro zaparkuj dobrze!

Parkowanie to dla wielu kierowców czarna magia, mimo że na kursach na prawo jazdy jest to jeden z tych elementów, na który instruktorzy zwracają szczególną uwagę. Tym razem nie chodzi jednak o technikę parkowania, ale o wykorzystywanie przestrzeni do tego przeznaczonej.

Problem braku myślenia o innych na drodze jest kwestią dużo bardziej złożoną, o której można by spokojnie napisać dość grubą książkę. Skupię się jednak tylko na jednym z aspektów egoizmu polskich kierowców - na nieprawidłowym parkowaniu. Nie będę pisał o emocjach, jakie to we mnie wywołuje, postaram się natomiast przekonać tych, którzy tak parkują, do zaprzestania tego bezsensownego procederu.

Czas to pieniądz

Na początek użyję odwiecznego frazesu: "Nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe." Czy nie byłoby dużo przyjemniej gdybyśmy umieli zastosować tę prostą regułę w codziennym życiu? Wiem, że brzmi to dosyć naiwnie. Ale właściwie jak, inaczej niż egoizmem tłumaczyć sobie dlaczego, mimo ogólnego braku miejsc do parkowania, potrafimy zastawić jednym samochodem dwa miejsca? Na potrzeby artykułu nagraliśmy krótką scenkę:

Może bierze się to z lenistwa, albo z pośpiechu, w końcu kto może poświęcić pół minuty więcej, żeby inni mogli zmieścić się obok? Czas to przecież pieniądz, prawda? Poza tym najważniejsze jest, że to my znaleźliśmy miejsce a inni niech szukają gdzie indziej - egoizm w pełnej krasie.

Wracając do problemu braku miejsc, zastanawiające jest, że wielu kierowców przepisy o parkowaniu traktuje jako coś zupełnie abstrakcyjnego i niemożliwego do przestrzegania. Oczywiście parkowanie na przejściach dla pieszych czy ścieżkach rowerowych można próbować usprawiedliwiać ogólnym brakiem miejsc, ale czy aby na pewno? Czy zajmowanie przestrzeni przeznaczonej dla kogoś innego nie bierze się przypadkiem z niezrozumiałej chęci postawienia samochodu w miejscu, z którego nie trzeba zbyt długo dalej iść? Czyli oprócz egoizmu dochodzi jeszcze lenistwo. Coraz gorzej rysuje się portret polskiego kierowcy. Zwłaszcza że najlepszymi miejscami do parkowania są najczęściej te przeznaczone dla osób niepełnosprawnych. Przyzwolenie społeczne powoduje, że mało kto nawet pomyśli, że robi coś, czego powinien się wstydzić. Dominuje raczej myślenie typu: "Niech mięczaki parkują prawidłowo, a ja mam superbrykę i mogę robić co chcę". Każdy ma swoje metody na leczenie kompleksów

Pieniądze miejsce ci dadzą

Miejscami, w których najlepiej widoczne jest takie zachowanie są centra handlowe. Kilka lat temu jako jeszcze młodszy i naiwny obywatel zadzwoniłem oburzony do jednego z warszawskich centrów handlowych. Koniecznie chciałem dowiedzieć się dlaczego na oczach ochroniarzy łysi panowie w czarnych drogich samochodach mogą bez żadnych problemów parkować na "kopertach". Gdy mój rozmówca upewnił się, że nie reprezentuję żadnego medium (bo tak też wtedy było), z rozbrajającą szczerością wyznał, że osoby parkujące na miejscach dla niepełnosprawnych to często najlepsi klienci. Najlepsi, czyli jak wtedy zrozumiałem ci, którzy zostawiają w sklepach najwięcej pieniędzy. Nieważne co sobą reprezentują, ważne że płacą - bardzo smutna prawda o naszej rzeczywistości.

Warszawa, Oslo, Barcelona

Wracając do kwestii lenistwa, dotyczy ono także samego parkowania - komu chce się w tę i z powrotem kręcić kierownicą, wrzucać na zmianę to jedynkę to wsteczny? Przecież można wjechać jednym kołem na krawężnik albo na trawę i nie przejmować się, że rodzic z wózkiem będzie musiał obejść nasze auto od strony jezdni, a ten kto jednak zdecyduje się przecisnąć, pobrudzi sobie ubranie? Nie mówiąc już o osobach niewidomych - one zupełnie nie istnieją w świadomości społecznej. Niestety w większości przypadków takie parkowanie nie jest karane. Nie wiem jak jest w innych miastach w Polsce, ale w Warszawie nie istnieją linie wyznaczające obszar w którym musi zmieścić się parkujący samochód. Prowadzi to do opisywanych wcześniej sytuacji zajmowania kilku miejsc jednym samochodem. Inne miasta Europejskie jakoś radzą sobie z tym problemem - tam kierowcy rozumieją, że należy parkować tak, by zajmować jak najmniej przestrzeni. Na przykład, zostawiając samochód w Oslo musisz zmieścić się w wyznaczonym prostokącie, bo inaczej zapłacisz bardzo wysoki mandat. Nie wiem jak jest w Barcelonie jeśli chodzi o mandaty, ale to jak parkują Katalończycy jest naprawdę godne podziwu. Samochody stojące jeden za drugim dzieli zaledwie kilkucentymetrowa przestrzeń. Co ważne, bardzo rzadko zdarza się, żeby na takim parkowaniu ucierpiały karoserie aut. Wygląda to mniej więcej tak, jak na tym filmie:

Mieszkańcy Barcelony parkują tak blisko siebie, bo wiedzą, że bardzo trudno znaleźć wolne miejsce w ich mieście. Nie wiedzieć czemu, dojście do takiej świadomości u nas wydaje się niemożliwe. Jeśli nie jesteśmy w stanie dojść do takiego stanu dobrowolnie, warto może zastosować metodę z Oslo. Wydaje mi się, że dobrym rozwiązaniem byłoby oznaczenie liniami wszystkich miejsc do parkowania. Nieprawidłowe postawienie samochodu karane byłoby dotkliwym mandatem, i może wtedy byśmy się wreszcie czegoś nauczyli. Szkoda tylko, że trzeba uciekać się do takich metod, ale nie sądzę, by próbowanie nauczenia nas "po dobroci" mogło osiągnąć podobną skuteczność.

Więcej miejsc

Kolejnym rozsądnym rozwiązaniem jest budowa ogólnodostępnych parkingów wielopoziomowych. Niestety w Warszawie takich miejsc jest jak na lekarstwo, a jeszcze bardziej oburzające jest to, że zbudowanie w samym centrum miasta wielkiej galerii handlowej nie oznacza wcale, że powstanie pod nim darmowy parking dla klientów. Na szczęście pojawiają się także takie ciekawe projekty:

Dochodzę niestety do wniosku, który nie napawa optymizmem. Wydaje się, że cel jakim jest rozsądniejsze wykorzystanie przestrzeni do parkowania może zostać osiągnięty jedynie metodami, które zakładają że ludzie w naszym kraju nie potrafią działać we wspólnej sprawie. Mamy do wyboru albo bardzo dokładne określenie przepisów i kar za ich łamanie, albo oddanie wszystkiego w ręce maszyn. Na szczęście pozostaje jeszcze jedna metoda, o której wcześniej nie wspominałem. Wystarczy po prostu delikatnie zwracać ludziom uwagę, żeby parkowali rozsądniej. Wiem, że pewnie znowu brzmi to dość naiwnie, ale już nieraz udało mi się namówić kogoś, kto źle zaparkował, by wsiadł do samochodu jeszcze raz i jednak przestawił go o te kilkanaście centymetrów. Wiem też, że wymaga to pewnej odwagi społecznej i przełamania się, ale czy nie warto kilka razy spróbować i potem być z siebie dumnym, że zrobiło się coś dla dobra innych? Nawet jeśli nie we wszystkich przypadkach to działa, warto próbować.

 

ZOBACZ TAKE:

 

Kamikadze nie noszą kapeluszy

 

Siedem grzechów głównych polskich kierowców

 

Barcelona: tak sie powinno parkować

Więcej o:
Copyright © Agora SA